Zaplanowane na początek lipca odmulanie zalewu na Wisłoku w Rzeszowie nie dojdzie do skutku. Prywatna firma, która chciała przeprowadzić prace, ma dość przepychanek z ekologami.
Przygotowania do odmulania zalewu w Rzeszowie trwały prawie dwa lata. Po długotrwałych przygotowaniach i uzgodnieniach z organizacjami ekologicznym ustalono harmonogram prac. Na wiosnę ubiegłego roku firma Murpol z Budziwoja uruchomiła na rzece swój refuler i zaczęła wydobycie mułu. Prace chciała wykonać za darmo. Zapłatą miał być materiał, jaki wydobędzie z dna rzeki.
W sierpniu po raz kolejny dali znać o sobie ekolodzy, których protesty wstrzymały prace. W tej sytuacji inwestor zabrał z rzeki urządzenia. Po wyjaśnieniu sprawy, na początku tego roku miejscy urzędnicy próbowali namówić go do powrotu na zalew. Ze względu na rozpoczynający się w marcu, okres ochronny zwierząt, szefowie Murpolu odmówili wznowienia prac. Okazuje się, że na zalew nie zamierzają wejść też w lipcu, kiedy okres ochronny się skończy.
- Mamy już dość przepychanek z ekologami. Zamiast zastanawiać się, czy obrońcom ptaków po raz kolejny nie przyjdzie do głowy przeszkadzać nam w pracy wolimy spokojnie pracować w innych miejscach. Zwłaszcza, że w czasie budowy autostrad zapotrzebowanie na żwir i piasek jest olbrzymie. Dlatego przenieśliśmy się tam, gdzie możemy spokojnie zarabiać pieniądze – wyjaśnia Zbigniew Murjas, szef Murpolu.
Rzeszowscy urzędnicy decyzją biznesmena nie są zaskoczeni. W tej sytuacji zaczęli już szukać nowych pomysłów na czyszczenie Wisłoka.
- Skoro pomysł współpracy z prywatną firmą nie wypalił, to koryto musi oczyścić właściciel zalewu, czyli Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Krakowie. Jesteśmy po spotkaniu z jego przedstawicielami. Umówiliśmy się, że miasto pomoże poszukać możliwości na pozyskanie na ten cel pieniędzy, np. z Unii Europejskiej – mówi Stanisław Homa, dyr. wydziału Ochrony Środowiska i Rolnictwa Urzędu Miasta Rzeszowa.
Kiedy, czy i skąd takie pieniądze będzie można pozyskać na razie jednak nie wiadomo. Tomasz Sądag, zast. dyr. RZGW w Krakowie potwierdza, że miasto zwróciło się do niego z prośbą o wyczyszczenie zalewu.
- Urzędnicy z Rzeszowa podpowiedzieli nam, gdzie pieniędzy można szukać. Sprawdzamy te możliwości, za ok. dwa tygodnie będziemy mogli powiedzieć na ten temat więcej. Ale sprawa nie jest łatwa. Z zalewu trzeba wyjąć, osuszyć i wywieźć ok. miliona metrów sześciennych namułu. Szacujemy, że trzeba na to ok. 50 milionów złotych. Bez pieniędzy z zewnątrz na pewno takich prac nie będziemy w stanie przeprowadzić – mówi dyr. Sądag.