Woda strzelona ale dobra. Byliśmy na nocy. Brania raczej chimeryczne, ale kolega trafił ładnego leszcza.
Panowie, koledzy wędkarze, miłośnicy przyrody. Jestem wędkarzem tarnowskim (wiem, wiem jak się to tutaj kojarzy), mam w okolicy Wisłoki przyjaciół. Pokochałem tą rzekę dawno. Bardzo szanuję jej rozmaitość i niespodzianki jakimi potrafi obdarzyć. Przyjechał przyjaciel, na stałe w Anglii, chciałem mu pokazać nasze "ładne miejsce" jak je nazywamy. Całą drogę mu o tym opowiadałem. Co zastaliśmy? 49 butelek po piwie, w dużej części potłuczonych i kilka stopionych w ognisku (dziwne hobby swoją drogą), puszki po kukurydzy i robakach - tragedia, bo to my wędkarze, nie kajakarze do cholery. Łącznie 2 wory po 100l. Ale nie pisałbym, bo do tego przywykłem, do tego gnojarstwa i braku szacunku dla przyrody, nawet mogło się przydażyć że się ktoś pochlał. Ale, up****ić na rybach 4 drzewa (bo się nie chciało poszukać drewna, i to suchego wokół pełno), które dawałby boskie w tym miejscu cień i schronienie i sprawiały że to miejsce miało swój urok - draństwo i barbarzyństwo.
Większość nocy spędziłem na podziwianiu w negatywnym znaczeniu istoty ludzkiej w zakresie jej potrzeby niszczenia. NIE RO ZU MIE TE GO!