Panowie. Nie jestem z tamtej okolicy, ale dobro zarówno rzeki jak i wędkarzy leży mi na sercu nie mniej niż Wam.
Po tym co tu wyczytałem mogę powiedzieć tylko jedno - nie ma żadnych konkretów, za to same niejasności. Może najlepszym rozwiązaniem byłoby umówić się na te odłowy oraz wypuszczanie ze strażnikami? Chyba znajdzie się przynajmniej jeden czy dwóch wędkarzy, którzy znajdą na to czas? Obie "strony" powinny być usatysfakcjonowane takim rozwiązaniem, ponieważ mamy wspólny cel i nikt nie lubi być bezpodstawnie oskarżany.
Dodam, że kolega należy do pewnego klubu pstrągowego, opiekują się konkretnymi odcinkami na dwóch rzeczkach i co roku jedzie ponad 500 km, na kilka dni, na odłowy, pilnowanie tarlisk. Traktuje to jako koleżeńskie spotkanie, a i pożytek jest. Czy jesteśmy zdolni tylko łowić, łowić i jeszcze raz łowić? No i czasem, słusznie lub nie, narzekać?
Jako ciekawostka - wszystkie wpuszczane pstrągi przez ten klub są znakowane i... okazuje się, że większość złowionych pstrągów jest nieoznakowana czyli rodzima. Zatem czy zarybianie jest ważniejsze od ochrony tarlisk i eksploatacji łowiska z głową? Co więcej - nie obowiązuje tam zasada no kill, ale większość klubowiczów wypuszcza pstrągi z własnej woli. Wierzcie mi - w tym roku złowiono tam sporo 60+, nie wspominając o 50+