Ostatni weekend wakacji, siedziałem 2 dni bez piknięcia, gdy kumpel ciągnął już chyba 15 karpia..
Niecodzienna przygoda..
Godzina 00:00 kumpel zwija manatki i do domu, nagle jazda na lewej wędce i..
Karp wpłynął w moje zestawy.. Około godziny 00:25 rozplątane zestawy, 10 minut później zarzucone..
Godzina 2:00 2 piknięcia na lewej wędce, i koło 3 jazda na prawej i karp 3kg ląduje na macie.
Godzina 3:30 jazda u kumpla na obu, a u mnie pojedyncze pikanie w równych odstępach czasu, po zacięciu zorientowalem sie ze karp robiąc 'koło' wszedł w zestawy kumpla nie dając żadnego znaku na sygnalizatorze..
Obie wędki kumpla próbowałem odplątać, lecz było strasznie zimno a ja wybiegłem do brania ze śpiworu czyli jak każdy doskonale wie.. W bokserkach..
Około godziny 4:20 rozplątałem zestawy kumpla (plecionka jako 'żyłka główna'..) i przerzuciłem swoje zestawy.
Wchodzę do śpiworu z myślą, że się zagrzeje..
Godzina 4:50 jazda na prawej..