Byłem dziś, kompletne dno. Od 7.30 do 16.00 ZERO brań karpia, złapałem jedną tołpygę na niecały 1 kg. Przede mną było 6 wędkarzy i wszyscy przed 13 opuścili łowisko z pustą siatką. W tamtym roku już była sraczka w tym jest dno. Nie rozumiem polityki gospodarza, mam wrażenie, że nie zależy mu na wędkarzach. Czasy Miłkowa kiedy łowiło się karpie po 5kg minęły bezpowrotnie, teraz jest czysta kalkulacja 1kg=15zł wiec masz szanse na 3 karpie po 0,8kg plus dodatek (amur 15cm), o ile wysiedzisz od 6.00 do 20.00 i wrzucisz 6kg zanęty. Znajomi którzy jeździli tam też zrezygnowali, podobnie jak ja byli tam ostatni raz.
Nie dajcie się nabrać na chwyt marketingowy, że rybę powyżej 10kg trzeba wypuścić (ma Wam to zasugerować, że sporo tam dużych ryb!), może 1 sztuka tam taka jest, reszta w moim odczuciu czyli 99% to karp 0,5-0,8kg takie ryby tam się łowi.
Nie po to płace 40zł, żeby posiedzieć przy kiju, ryb i tak nie biorę, ale jak mam czekać 10h na karpia 0,8kg to przepraszam ale mam to daleko.
Osobiście odradzam, już nie chodzi o pieniądze ale o czas.
Miłków jedzie na resztkach marki która wypracował sobie w pierwszych latach działalności, ale wędkarski koniec zbliża się wielkimi krokami.