Skocz do zawartości

AndrzejT

Użytkownicy
  • Postów

    46
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Reputacja

10 Good

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

  1. Wczoraj wyskoczyłem na drapieżnika - z racji na pogodę. Obrotówka zawiodła, więc postanowiłem na próbę z żywczykiem. Podnęciłem 10 m od brzegu otrębami pszennymi z domieszką zaprawy truskawkowej. Spławiczek 1 gram, żyłka 0,10 mm na haczyczku kukurydza (wzdręga, płoć), biały robak, a następnie czerwony robak. Na tego ostatniego brały małe okonki i ... trafił się karpik na 37 cm. Na żywczyka zero brań, ale w niedzielę po wyciągnięciu podobnego zestawu, płoć pod 20 cm miała przeorany bok. Pogoda zdziesiątkowała liczbę łowiących, a pozostali nie wykazywali entuzjazmu wynikami. Rzucający blaszkami w liczbie 2 os po około 2 h pracy odnotowali jedną sztukę szczupaka na 47 cm.
  2. Wczoraj zdecydowałem; wyszedłem wcześniej z drugiej pracy i zabrałem żonę na ryby. Dziecko trafiło do babci. Zrobiłem po drodze małe chmielowe zakupy w sklepiku (żona miała wracać autem ). Wybraliśmy miejswe po zachodniej stronie, tam gdzie najmniej było fal pod delikatny zestaw spławikowy dla żony. Sam wybrałem grunt - dla spokojnego posiedzenia z piwkiem. Na spławiku ciasto, na gruncie rosówka, zanęta do sprężyny taka jak do spławika - gotowa mieszanaka z zaprawą truskawka + płatki owsiane extra. Wynik po 2 h żona 14 płoci (po około 18-20 cm) u mie jedna płoć na rosówkę z gruntu i jedna podczas wyważnia zestawu dla żony i jeden jaź (ok 25 cm) na spina w ujściu rzeczki do zalewu na obrotówkę nr 2. Żona była bardzo zadowolona czętym braniem rybek (wiele nie udało się jej zaciąć) miała niezłą zabawę za co dostałem miłą nagrodę po powrocie do domu . Ps. Po powodzi nazbierałem kilkanaście rosówek, które przechowuję do dzisiaj. 2 tyg temu udało mi sie skusić na Niedźwiadku karpia na 54 cm.
  3. Hej! Widzę, że moje wątpliwości powoli się wyjaśniają. Na dodatek pamiętam pewne opowiadanie na forum (autor Wifer)w którym opisany był ten zbiornik w kontekscie łowienia szczupaka na blachę (o ile się nie mylę). Problem z tym zbiornikiem polega na jego położeniu w ruchliwym miejscu i miejscowe wyroski bywają napastliwe co do egzekwowania tego "zakazu".
  4. AndrzejT

    Wisłok

    Hej! Wisłok "miejski" po powodzi jest dostępniejszy, bo poza miastem to wielkie bagno. Wczoraj sprawy zawodowe zawiodły mnie do Łańcuta. W drodze powrotnej do domu zboczyłem do Dąbrówek. Woda na rzece jeszcze podniesiona i przyspieszona, a do tego mało przejrzysta. Brzegi nasiąkniete jak gąbka, a ponieważ się nie przebrałem po pracy, to... moja strata . Ślisko, brudno, grząsko i niebezpiecznie, bo wpadając w poślizg można dojechać do samej wody. Po osiągnięciu odrobiny miejsca przy styku z wodą poniżej mostu zacząłem rzucać na prawo i lewo - bez efektu. Woda przy brzegu wydawała się bardziej przejrzysta i tędy prowadziłem przynęty. Nagle jak coś (pewnie boleń) nie pierdyknie 5 m ode mnie na lewo, to dostałem palpitacji. Po chwili w kawie z mlekiem zobaczyłem tylko grzbiet ryby i pomimo obrzucania tego miejsca nic nie dziabnęło. Na pocieszenie pojechałem do Rakszawy (górna) pobawić się z okonkami (kwestia tylko czy mogłem...?), a następnie zajrzałem do Stadnickiej - trafił się malutki szczupaczek. Na tym moja wolność się kończy do następnego tygodnia, bo weekend, to opieka nad dzieckiem, a w trakcie tygodnia "opieka" w firmach . Acha, dzisiaj około 6:00 wpadłem nad Trzebośnicę, samochód ugrząsł na podmokłej łące (pozostałość po starorzeczu) i trzeba było dzwonić po kolęgę z holem eght...
  5. Hmm... "Król szczurów"... pamiętam, że była to moja pierwsza "dorosła" książka - chyba w wieku 15 lat ją przeczytałem - świetna. Jeśli można polecić, to proponuję: WIWISEKCJA-Patrick White, wszystkie powieści Andrzeja Wydrzyńskiego, Przygody Mikołajka , Egipcjanin Sinuhe, Mistrz i Małgorzata, proza Redlińskiego, Poezja Stachury i Wojaczka, a dla wędkarzy opowiadanie Hemingway'a - Rzeka dwóch serc , opowiadania Lema, no i oczywiście "poważne" komiksy (mam ich około 30 gb - gdyby ktoś potrzebował...). Co do filmu... to: Filmy Triera szczególnie - Królestwo, Przełamując Fale, Tańcząc w ciemnościach, na rozluźnienie cykl włoskich komedi (absurd Monty Pytchona z Bundym)z przygodami Fantozziego (NAJLEPSZE NA ŚWIECIE!!!) z innch filmów: Gułag, 101 Reykjawik, Odyseja Kosmiczna, Ghost Whord, Szpital przemienienia, Podziemny krąg, Edukatorzy.... i inne
  6. Haha... to dlatego nie mogę napisać książki; leżą u mnie zasady języka polskiego, że nie wspomnę o ortografach. Przepraszam obywatela Ożanny za ten rażący błąd, bo Ty Tuna18 chyba pochodzisz z Ożanny (?). Na swoją obronę przytoczę przykłady dotyczące mojej miejscowości Wólka Niedźwiedzka. W mojej legitymacji studenckiej widniało: Wólka Niedźwiecka, a na mandacie wypisanym przez policję za picie piwka w miejscu publicznym było (jest... zachowałem mandat na pamiątkę) napisane: Wulka Niedźwiecka Pozdrowienia dla poprawnych ortograficznie, postrafiam terz pozoztałyh
  7. Kleniarz, potrzeba samozaparcia i odporności na bóle nóg, ale wydzielająca się adrenalina rekompensuje wszystko - to narkotyzuje (melatonina). Co do Twojej wyprawy do Biłgoraja, to powiem, że 2 lata temu jechałem tą trasą góralem do Orzanny - czas przejazdu Rz-Orzanna (prawie 70 km) < 3h z postojem na śniadanie, więc przy dobrych wiatrach powinno być bez problemu. Co do kursu paralotniowego, to mój szwagier to ma i można go zobaczyć przelatującego nad Sanem w okolicy Sarzyny. Nie wiem, czy dobrze zrozumiałem, ale jeśli bierzesz udział w tworzeniu muzyki, to z racji znajomości z własną zoną jestem uwikłany w te zainteresowania. Moja żona (wokal-instrumentalistka) wraz z róznymi zespołami wydała (chyba) 3 płyty. - muzyka rockowa . Reasumując; tematy na osobne fora .
  8. Podniesiony stan wód na rzekach zmusza mnie do wybierania Niedźwiadka (bo niedaleko) z racji małego limitu czasu pomiędzy pracą, a opieką nad dzieckiem. Przyznam, że łowienie na tym zbiorniku trochę mi ostatnio obrzydło. Powody: zbyt odstawione miejsce - nawet przy kiepskiej pogodzie czuje się tam osaczony i nie mogę się osobliwie zlelaksować i oderwać od cywilizacji. Od pewnego czasu nie widzę tam drapieżników, ani ich ataków w moje przynęty, ani ataków w ogłóle (może mam pecha...). Uważam, że doszo do dysproporcji pomiędzy możliwościami łownymi tego miejca, a populacją ryb mówiąc wprost: za dużo wędkarzy. Wczoraj przed południem posiedziałem z kijaszkami od strony lasku. Grunt - obskubywanie przez drobnicę robaki ukapane w ogrodzie, a na spławik (po zanęceniu płatkami owsianymi) częste brania, a z tych zaciętych: 5 wzdręg 2 płocie, 1 okonek - na haczyku kukurydza i ten sam robaczek, co na gruncie.
  9. Pochwalę się, że od 6 tygodni realizuje plan przygotowawczy do półmaratonu i doszedłem do wyniku 11 km ciągłego biegu - 55 minut łącznie około 85 kilometrów na przebiegu. Co do pracy, to udaje mi się pogodzić pracę na 1,5 etatu, ale książki nadal nie piszę haha...
  10. Kolejny rok zapowiada się ironicznie dla wędkarzy-pracusi, kolejny weekend pogoda nie dopisuje. Po opadach deszczu rzeki nabrały "złej treści" do łowienia. Wyskoczyłem nad Niedźwiadek ze spinningiem. Po około godzinie bilans pseudo dodatni, a mianowicie zero strat przynęt i trafił się szczupaczek... na 20 cm . Woda podniesiona, wiatr północny mąci wodę dopiero przy południowym brzegu. Żerowania ryb nie widać. Tydzień temu byłem o świcie; woda jak lustro bez jednej zmarszczki, brania i na spławik i z gruntu. Przynęta biały robak i dendrobena nr 4. Bilans od 5 do 7.30: 4 wzdręgi, jazgarzyk i dwa ładne karasie (powyżej 25 cm).
  11. Wczoraj około 17-tej zabrałem nad Niedźwiadka trzy wędki; spinning, spławik i grunt (bez koszyczka) żeby wypróbować po zimie na stojącej wodzie. Pierwszy rzut na złotą obrotówkę z czerwoną kępką na ogonie i szczupak na około 45 cm - jeszcze kilka rzutów za okonkami przy wlocie rzeczki i zamiana na pozostałe wędki. Na haczyki idzie robak z ogrodu - zwykła dżdżownica, bez zanęty. Półgodzinny sprawdzian; z gruntu zero brań, a na spławiku jedno pudło i płoć na 22 cm. Wracam do domu. Ruch nad zalewem umiarkowany i skoncentrowany raczej bliżej głowy zalewu. Droga okalająca zbiornik po zimie w fatalnym stanie - odradzam wjazd samochodem o niskim zawieszeniu. Z informacji uzyskanych w Kole, zarybianie było jesienią (różne garunki; od szczupaka po karpia).
  12. Popieram pomysł i jako swoje sugestie proponuję stworzenie preambuły w której będzie między innymi zdanie mówiące o tym, iż zasady określone w Kodeksie mają charakter honorowy, a nie prawny (i nie stoją ponad prawem) i że sposób ich propagowania powinien odbywać się przede wszystkim poprzez dawanie czynnego przykładu podpisujących się pod Kodeksem. Jednocześnie rozpowszechnianie zasad Kodeksu nie może mieć charakteru naciskowego, agresywnego i negującego inne zachowania w ramach obowiązującego prawa tak, by piętnować, atakować i formułować oraz sugerować obraźliwe określenia w stosunku do osób wyznających różne - od przyjętych niniejszym Kodeksem - zasady, leżące w granicach prawa a także nie dokonywać wartościowania i podziału na lepszych czy gorszych wędkarzy z uwagi na fakt przyjęcia lub nie zasad określonych w Kodeksie. Pozostałe moje sugestie dotyczą stworzenia w Kodeksie działu: Sposoby Humanitarnego Zabijania Ryb Przeznaczonych Do Zabrania oraz jako załącznik do Kodeksu: Własne Przepisy Kulinarne i Sposób Przyrządzania Ryb Do Spożycia.
  13. Wracając do tematu, AndrzejT nikt nie pisze, że jak ktoś od czasu do czasu zabierze rybkę lub dwie to od razu „MIĘSIARZ”, hmm... może NIKT tak nie pisze, ale coś wisi w powietrzu... wartościowanie Zgadzam się z Panie Zdzisławie przedstawił Pan cenne uwagi dotyczące definicji "MIĘSIARSTWA". Oby takie podejście decydowało przy ocenie kolegów wędkarzy, a nie klasyfikowało na czarno-białe gdzie brak koloru szarego. Złoty środek można odszukać nie stosując podziałów radykalnych i fanatyzmu, zarówno z jednej, jak i drugiej strony. Inna kwestia, to sprawa łączenia tematu z polityką gospodarowania i ochrony wód, bo chociaż udział w rybności wód ma zabieranie ryb w sposób przepisowy przez wędkarzy, to wydaje się to być kroplą w morzu w skali takich działań jak: kłusownictwo prądem, siecią, wybieranie sztuk z wody tuż po zarybieniach i sama skala zarybień w stosunku do budżetu PZW, nieprzemyślana regulacja rzek, niekontrolowane spuszczeanie wody z zalewów lub jeśli jakiś zakład "przyczyni" się do wystąpienia "przyduchy" na kilometrach rzek.
  14. Chciałbym poruszyć temat "sporu", który zauważyłem w wypowiedziach na forum. Kwestia dotyczy tworzenia podziału uczestników na dwie grupy: "NO KILL" i "MIĘSIARZE". Chcę powiedzieć co myślę na ten temat, być może i Wy się przyłączycie do napisania swojego zdania i zażegnania swoistego konfliktu. Osobiście uważam, że nie ma niczego niemoralnego czy niezgodnego z przyjętym prawem i zasadami postępowania moralnego do tego aby zabrać rybkę do domu, zrobić jej fotkę w kuchni i podzielić się tym z innymi. Ni chodzi przeciez o to, że nie ma co włożyć do garnka i trzeba chwytać za tasak, ale skoro ktoś lubi, to żeby nie czuł presji, bo taką - mam wrażenie - próbuje się wytworzyć. Takie samo prawo powinni mieć przeciwnicy tej filozofii: nie mieć nic wspólnego z zabieraniem ryb do domu, a wypuszczniem ich i czerpaniem też z tego satysfakcji. Niestety mam wrażenie, że stworzony podział wartościuje w ten sposób, że "NO KILL" są super, a "MIĘSIARZE" to jakaś gorsza grupa. Samo słowo "MIESIARZE" nie brzmi ładnie, natomiast "NO KILL" w nowej gwarze młodzieżowej, to trendy. Przestrzegam przed wytworzeniem obrazu wędkarza-zabójcy. Wzywam też do tolerancji, bo jesli ktoś nie przyrządza kulinarnie złowionych przez siebie rybek, to niechaj nie piętnuje agresywnie takiego zachowania, bo agresja rodzi agresję (jak widać w niektórych wątkach na forum). Innymi słowy: niech każdy postępuje, tak jak uważa, a jeśli ktoś złamie prawo, to może się liczyć z konsekwencjami, ale nie wcześniej - po to jest prawo. Apropos prawa, to któż go nie złamał. Piętnowanie innych poglądów, tylko dlatego, że są inne od naszych, to zakrawa na... historia zna takie przypadki. Ps. Nie chcę czuć poczucia wstydu, jeśli będę grillował dla znajomych szupaka (wymiarowego, zowionego poza okresem ochronnym w ramach dopuszczalnego limitu). którego sam złowiłem i przyrządziłem - wręcz odwrotnie. Chce też wypuścić rybę i popatrzeć jak pomacha ogonkiem na pożegnanie (wymiarową poza okresem ochronnym). Chcę mieć SWOBODNE prawo wyboru.
  15. Jak widac na fotce... u mnie pełna akceptacja, a na dodatek muszę czasami walczyć o wędkę, bo żonka lubi połowić i jak kiedyś sama powiedziała, że wyszła za mnie żeby móc legalnie połowić Ps. Na naszym weselu przygotowała niespodziankę i po oczepinach dostałem nowiutkiego kija i kołowrotek
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

W dniu 25 maja 2018 roku weszło w życie Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r - RODO. Abyś mógł korzystać z portalu Podkarpacki Serwis Wędkarski potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie danych osobowych oraz danych zapisanych w plikach cookies. Proszę o zapoznanie się z Polityką prywatności.