Chciałbym zwrócić uwagę na pewnien incydent, który z Kawuśnym spotkaliśmy w ubiegła niedzielę na Wisłoku.
O godzinie 15 zaczęliśmy wędkować w okolicach mostu w Łękach strzyżowskich.
Zaledwie wchodząc do wody, mija nas 3 osobowa gromadka (ojciec, syn i córka) na rowerkach wjeżdzająca do wody.
Więc nie tracąc czasu, zwróciliśmy się w przeciwnym kierunku i obrzucamy sobie spokojnie drugi brzeg.
Po 5 minutach, bez stresu (na moście było conajmniej 2 osoby popijające piwko) Pan w japonkach znalawszy sobie kawałek kijka, zaczął płoszyć ryby z dziur w brzegu, sprawnie łapiąc je w podbierak.
Poraz pierwszy spotkaliśmy się z czymś takim, podeszliśmy do nich, to co się nam udało zauważyć wypuściliśmy do wody (jedna znaleziona sztuka, kleń ok. 30-35cm leżała w trawie) i kilka w wykopanym stopą zagłebiu żwiru - nie wymiarowe rybki. Akcja ta obyła się bez wielkiego napięcia, zero przejęcia ze strony kłusownika jak i dzieci (stalismy tam jeszcez z 20min, to nawet sie nie ruszyli), a cała akcja odbyła się przy dezaprobacie panów popijających piwko na moście. W skrócie mówiąc, biały dzień, niedziela godzina 15 kłusownictwo się szerzy, a kontroli jak nie było... tak nie będzie. Pewnie popełniliśmy kilka błędów w tej całej akcji, ale chciałem tu naświetlić nie fakt, co zrobiliśmy ale jak bezkarni są ci ludzie.