Zgadzam się w 100% z kolegą "tpe". Pamiętam wyprawy na zbiornik z lat 80-tych i początku 90-ych. W nocy zbieranie rosówek, wyjazd o 3-4 rano. Wschód słońca nad sporym lustrem wody, suszenie ubrań przy ognisku po porannym deszczu, nutka emocji i ciekawości, co dziś złapię (a nie - czy coś złapię) - takie sobie pamiątki z czasów szkolnych. Tuż poniżej mostu w Pastwiskach brały piękne klenie, półmetrowe okonie i pstrągi. Poniżej były naturalne tarliska w zatopionych drzewach i krzakach. Jeszcze niżej zatoczka, obok której było jedno wielkie tarlisko wszelakiej ryby. Nawet wiecznie rozkładane sieci kłusoli nie wytrzebiły tej ryby. Okoń był uważany przez wielu za chwast - co się rzuciło robaka, to siadał okoń. Jak ktoś chciał to mógł i wiadro nałapać. Praktycznie nie było wyjazdu bez ryby. Miejscowi przychodzili na ryby czasem tylko na 30 min. Złapał przy samym brzegu 2 karpie i poszedł obiad robić... Następne olbrzymie tarlisko to był potok Czernisławka - zalane trawska, trzcinowiska i krzaki. Łapiąc okonie patrzyło się na haczyk, a nie na spławik. Szczupak, sandacz, okoń, kleń, karp, karasie po kilkadziesiąt cm, pstrąg, lipień - to wszystko bez problemu się łowiło. I nie wierzę, że to wszystko minęło z powodu suma, kłusoli, czy presji wędkarskiej.
Ale jest jeszcze druga strona medalu - przy wysokim poziomie wody zbiornik był naprawdę bardzo atrakcyjny pod względem wędkarskim ale nie zapewniał bezpieczeńastwa ludziom mieszkającym poniżej nad rzeką. Praktycznie co roku byli zalewani przez występującą z koryta rzekę. Po szkole jeździliśmy rowerami nad rzekę oglądać te rozlewiska. A obecnie nie pamiętam jakiegoś większego wylewu Wisłoka w ostatnich latach. Nie liczę zamknięcia śluz na wałach przy podwyższonej wodzie i wylewania potoczków na okoliczne pola. Inna rzecz, że w ostatnich latach jest już problem z wodą, nawet na wiosnę.