Jump to content

Recommended Posts

Posted

Opiszmy swoje dziwne, zabawne, z zaskakującym zakończeniem wyprawy wędkarskie, niekoniecznie dalekie czy długie, ale takie które z jakiegoś powodu utkwiły szczególnie w pamięci.

Na początek może taką króciutką wyprawę z przed blisko trzydziestu lat, jeździłem w tamtym czasie na wędkowanie z dwoma starymi kumplami, w którąś tam niedzielę lipca zapakowaliśmy się w ?Strzałę Południa?. Nasz cel Wisłoczanka (Zarzecze). Ze stacji, asfaltową drogą docieramy jakieś dwieście metrów powyżej mostu, schodzimy wydeptaną ścieżką w kierunku rzeki, po kilku metrach ja z Bułą mamy kompletnie mokre buty i spodnie do kolan, poranna zimna rosa przemoczyła nas doszczętnie, mokro i zimno, drugi kumpel szczęśliwy paraduje w gumiakach i co kilka metrów docina nam ?ma się te gumiaczki?, ?masię te gumiaczki?, ?ma się ?..? i tak przez kilka godzin, nawet podczas wędkowania, aż rosa wyschła, a słońce nie przygrzało mocniej. Cały dzień rozebrani do slipek i na bosaka łowiliśmy jakieś tam świnki, klenie, płotki. W końcu czas wracać, ostatni rozsądny pociąg odjeżdża około 19:00, wracamy tą samą asfaltową drogą, my z Bułą na luzie, nic to że potwornie nagrzany asfalt, nic to żer ponad dwadzieścia pięć stopni ciepła, nam nie przeszkadza, za to drugi kumpel ledwo powłóczy nogami obutymi w ? ?ma się te gumiaczki?, do dzisiaj jak zaczyna filozofować, zbijam go z tropu mówiąc ?ma się te gumiaczki?. ;D :D;):)

  • 2 months later...
Posted

Długo nic sobie nie mogłem przypomnieć ale w końcu się udało.

Z Marcinem trenowaliśmy przed jednymi z zawodów GP. Staliśmy od siebie w odległości ok 10 metrów. W tym czasie ze skarpy zaczęła schodzić sarna, szła od mojej strony w kierunku Marcina. Ten nie odwracając się myślał, że to ja i zaczął gadać do sarny. Stoję patrzę a ten pyta się zwierzaka czy idziemy jeszcze w dół czy wracamy w górę. Dusiłem się ze śmiechu:D

Posted

Opiszę Wam pewną historyjkę,może nie związaną z wędkowaniem ale z drugą moją pasją a mianowicie z grzybobraniem.Pewnego lata wybraliśmy się na grzyby we trzech ja,Robert i Janusz.Moi kumple,kiedy tylko się spotkają lubią robić sobie kawały i nie przepuszczą żadnej okazji aby wyciąć jakiś numer.Robert odkąd pamiętam panicznie boi się węży i nawet gdy jest gorąco do lasu chodzi w wysokich gumiakach.Kiedy przyjechaliśmy do lasu, zauważyłem wystający kawałek czarnego,gumowego szlaufa z kieszeni Janusza ,więc pytam:

-"Po co ci ten szlauf"

Janusz na to:

-"Cicho zaraz zobaczysz"

,po czym schyla się ,niby zawiązać buta i przywiązuje do swojej nogi cienką żyłką ten kawałek szlaufa tak aby Robert nie widział.Następnie z okrzykiem "Żmija!Robert uciekaj!" przebiega obok niego,oczywiście "niby wąż" na żyłce,podskakując na patykach za nim.Nawet nie macie pojęcia, jaką prędkość człowiek może rozwinąć gdy się czegoś wystraszy,normalnie "szedł jak ruski czołg" i żadne krzaki ani młodnik nie były w stanie go zatrzymać:D.Wierzcie mi dawno tak się nie uśmiałem,leżeliśmy na ściółce i pokładaliśmy się ze śmiechu,jak dzieci.Później,pamiętam dłuższy czas ,zajęło nam przekonanie Roberta żeby przyszedł do nas,że wcale to nie był wąż tylko kawałek gumowego szlaufa.Teraz po latach,kiedy czasem się spotkamy i rozmowa zejdzie ma temat grzybów,każdy z nas zaczyna się śmiać ponieważ ma ten "numer" w pamięci.

Posted

Dla równowagi opowiem coś mniej zabawnego, no ale i takie rzeczy też się zdarzają. Jak większość z Was od lat lubię sobie pochodzić ze spinem nad wodą. Jest to dość wygodne bo decyzja często zapada z marszu i nie ma potrzeby specjalnie się do tego przygotowywać. Świetnym miejscem na takie nieoczekiwane wyprawy w pobliżu Leżajska jest San w okolicach Starego Miasta. Ryba zawsze lubiła się tam trzymać , ale i zaczepów nie brakowało. Przeważnie były to śmiecie wrzucane do wody przez okolicznych mieszkańców. Nie raz walczyłem tam z firankami, rajstopami, butami, a nawet udało mi się wydrzeć z wody stare wiadro i ramę z roweru. I takie rzeczy nie robią już na mnie wielkiego wrażenia choć nie mogę nadziwić się głupocie ludzkiej.

Jednak zdarzył mi się kiedyś zaczep co do tej pory mnie wzdryga.

Walcząc z tym czymś co zatrzymało mija przynętę prawie na długości wędki, zauważyłem że kotwica ugrzęzła w jakiejś szmacie. Wiece jak się walczy ze szmatą w nurcie rzeki. Nie pomagają wtedy żadne wynalazki. Jedynym wyjściem jest wydarcie tego na siłę. Poszukałem więc starej gałęzi i zrobiłem z niej coś na kształt bosaka. Kombinując w wodzie tym wynalazkiem w końcu udało mi się zaczepić szmatę i wydrzeć to z wody.

Okazało się że był to worek i choć nie zaglądnąłem do środka wiedziałem czym był wypełniony. Zauważyłem że w jednym miejscu z dziury wystawało ciało szczenięcia. Biedactwo uwolniło tylko pyszczek i przednie łapki na resztę zabrakło sił. Niestety w środku musiało być ich kilka o czym świadczyła waga worka.

Posted

Przypomniałeś mi Wifer pewne zdarzenie w podobnym guście.

Wakacyjne wieczory często spędzaliśmy z kolegami na jednym z mostów na Wisłoce.Oczywiście w celach dalekich od wędkarstwa. Pewnego razu z samochodu który zatrzymał sie przed mostem wysiadł facet niosąc coś na rękach. Po chwili rozpoznaliśmy,że to pies. Miał związane obie pary łap. Chwilę później piesek poleciał z mostu do wody. Wyobraźcie sobie,że psina jakoś się uwolnił z pętów i... przybiegł do właściciela wsiadającego do auta.

Piwo tego wieczora już jakoś mniej smakowało.

Posted

Takim sku......synom życzyć tylko aby taki los ich spotkał:mad: i nie ma się co dziwić się że im bardziej poznaje się ludzi tym bardziej kocha się zwierzęta.

Posted

... i dlatego coraz trudniej zabiera mi się ryby. No i nie raz już złapałem się na tym, że delektując się ruchem przynęty na końcu żyłki, myślę (o zgrozo!) "oby tylko nic się do niej nie przykleiło"

  • 1 year later...
Posted

Jako że zamiast moczyć woblery czy inne wahadłówki siedzę w domu smarkając w monitor odkopałem ten temat.

Było to kilka lat temu, gdy wybraliśmy się pierwszy raz w sezonie na rybki.Pogoda była typowo "barowa"-zimno,wiało i zacinało deszczem.Po przybyciu nad rzekę oczom naszym ukazał się dość kiepski widok:wysoka pośniegowa woda nie wróżyła udanych połowów.Nic to-powiedzieli koledzy, więc zaczęliśmy się ubierać i rozkładać wędki.Ja, założyłem najgorszego, płytko schodzącego woblera, bez wiary w jakiekolwiek branie.Pech chciał, że w drugim czy trzecim rzucie złowiłem rybę(chudego, niewiele większego od woblera pstrąga),jeszcze większy pech, że widział to jeden kumpel.(Teraz to już na pewno nie odpuszczą)-pomyślałem i miałem rację.Łażę więc po rzece jak pokutnik jakiś, tylko bez wiary w jakikolwiek sens tego co robię(pomimo tego przypadkowego brania).Wreszcie po jakimś czasie dochodzę do Piotrka który obławia fajne prądy-fajne w lecie ale nie teraz.Patrze tak, co on wyprawia i mówię bez zastanowienia-jak tu i teraz złowisz rybę to stawiam litra.Tom palną-pomyślałem od razu.Litra powiadasz-odparł Piotrek i dawaj zakładać najlepszego woblera.Oczy mu rozbłysły milionem iskierek, zapał powrócił i znów młóci letnie prądy.No pięknie-zdruzgotany swoją głupotą polazłem dalej i stanąłem poniżej.Minął jakiś czas(dwa,trzy obroty korbką kołowrotka) a słyszę, że gość krzyczy JEST.Tia -na pewno-myślę.Odwracam głowę i widzę wędkę Piotrka wygiętą w pałąk.Zaczep-pomyślałam i zająłem się dalej bezsensownym rozwijaniem i zwijaniem żyłki.Niestety- to nie był zaczep.Gość drze się wniebogłosy JEST ,JEST.Patrzę więc znowu i faktycznie-niechybnie holuje rybę."Obyś zrudział i nigdy nie wyłysiał-" pożyczyłem (pod nosem) koledze udanego holu i podszedłem bliżej.Brzana-bo co innego- chodzi po całej rzece,kołowrotek gra, Piotrek tryumfuje i tylko ja stoję z głupią mina.Może nie pamięta-mam płonne nadzieje, ale nie-będzie litra-brutalnie sprowadza mnie na ziemie.Obaj mamy banany na gębach :) :mad:tylko jeden do góry nogami.Wreszcie mój kat doprowadza rybę pod nogi i...K...a krzyknął kulturalny zazwyczaj Piotrek.Patrze a pod jego nogami leży wymęczona holem, oczywiście wymiarowa.................. deska.Banany na naszych twarzach zamieniają się miejscami:mad: :).Nie pamiętam jak skończyła się ta wyprawa-więc chyba dobrze.Niestety, Piotrek już z nami nie jeździ na ryby ale wierzę, że jeszcze powróci:beer:.

Create an account or sign in to comment

You need to be a member in order to leave a comment

Create an account

Sign up for a new account in our community. It's easy!

Register a new account

Sign in

Already have an account? Sign in here.

Sign In Now
×
×
  • Create New...

Important Information

Privacy Policy