ZDZISŁAW CZEKAŁA Posted March 7, 2010 Posted March 7, 2010 Część pierwsza – sprzęt dla początkujących. Jaki sprzęt na początek, jakimi kryteriami kierować się kompletując pierwszy zestaw muchowy. Moim zdaniem niezależnie od tego jakie ryby i jaką techniką zamierzamy w przyszłości wędkować, pierwsze kroki powinniśmy stawiać z „suchą muszką”, dlaczego? Dlatego, że „sucha muszka” najszybciej i najpoprawniej ze wszystkich metod muchowych, nauczy nas specyficznej techniki poprawnego wykładania linki muchowej, poprzez dużą ilość tak zwanych „między wymachów” (suszenia muszki) nauczy nas maksymalnego wykorzystywania parametrów wędziska, nauczy nas właściwych nawyków. Dzięki poprawnemu łowieniu „suchą muszką”, łatwo i bez większych problemów nauczymy się podawać na znaczne odległości, streamery, mokre muszki, nimfy. Wracamy do podstawowego sprzętu, nie będę pisał o takich rzeczach jak wodery, okulary, kamizelka itp., skupię się na wędce, kołowrotku i lince muchowej, których dobór, w szczególności wędki i linki muchowej, będzie decydować o właściwej pracy zestawu. Wędka: do nauki sugerował bym wędkę długości od 8'6” (259 cm) do 9'0” (275 cm) w klasie 5-6 (będzie można ją w przyszłości zastosować do „mokrej muszki”) o akcji średniej lub wolno-średniej. Taka wędka pozwoli nam podczas nauki wyczuć wszelkie niuanse związane z „ładowaniem” się wędki pod ciężarem „linki muchowej” ja to określam „czucie linki”, zdecydowanie odradzam wędki w klasach mniejszych czy większych, lżejsze zmniejszą czucie „linki”, a cięższe nadmiernie obciążą nadgarstek i przedramię. Linka muchowa: oczywiście pływająca F typu DT jest bardziej stabilna od WF, szczególnie na krótkich i średnich dystansach (a takie wchodzą w rachubę podczas nauki), przysporzy dużo mniej problemów, klasa linki zależeć będzie od oznaczeń wędziska, jeśli wędzisko ma oznaczenie AFTM #5/6 to linkę DT przeważnie (różnie to dzisiaj bywa) stosujemy w rozmiarze niższym czyli w tym przypadku #5, jeśli na wędce jest oznaczenie AFTM #5 lub #6 to linkę DT stosujemy taką jak na wędce. Kołowrotek: klasyczny kołowrotek muchowy z ruchomą szpulą w klasie odpowiadającej klasie linki muchowej, o wadze pozwalającej na w miarę poprawne wyważenie zestawu. Jak sprawdzić wyważenie: po zmontowaniu kołowrotka do wędziska przeciągamy przez przelotki około 9 yd (około 8 m) linki poza przelotki, szukamy punktu równowagi, powinien on w wędkach jednoręcznych znajdować się w miejscu łączenia blanku z rączką (plus minus 2 cm). Mamy już wędkę, kołowrotek i linkę czas poskładać to w zestaw i tu potrzebne będą jeszcze trzy elementy: podkład (backing), przypon koniczny i łącznik. Na kołowrotek nawijamy podkład, a następnie linkę muchową, nie łączymy jeszcze linki z podkładem, bo może być potrzebne jego skrócenie, gdyż między nawiniętą linką, a obudową kołowrotka powinniśmy pozostawić kilka milimetrów luzu. Jeśli długość podkładu jest właściwa przy pomocy łącznika linki muchowej łączymy podkład z linką, nawijamy na kołowrotek i do drugiego końca linki montujemy przypon koniczny również używając łącznika. Mamy już gotową wędkę do nauki co dalej, a to w następnym odcinku.
krs Posted March 7, 2010 Posted March 7, 2010 Świetny tekst Zdzisławie, gratuluję. Jak nie będziesz miał nic przeciwko to wrzucimy go na główną stronę, oczywiście na forum też zostanie
Siksa Posted March 7, 2010 Posted March 7, 2010 Co fakt to fakt. Przydałoby się jeszcze kilka zdjęć dotyczących tematu i można stworzyć cały cykl artykułów związanych z początkiem przygody z muchą.
ZDZISŁAW CZEKAŁA Posted March 7, 2010 Author Posted March 7, 2010 Nie ma problemu, jeśli sobie życzycie, a zdjęcia i owszam ale muszę dopiero zrobić, może jutro dam radę.
Bastuś z Bratko Posted March 13, 2010 Posted March 13, 2010 Mam pytanie odnośnie odpowiedniego doboru rozmiaru much w stosunku do klasy wędki. Załóżmy że mam wędkę w klasie 5/6 AFTM do tego sznur w odpowiedniej klasie i co dalej z muchami? Czy mogę założyć muchę o dowolnej wadze, kształcie, ciężarze? Domyślam się że nie, wiec jakie są granice? Czy nieodpowiednio dobrana mucha może spowodować uszkodzenie sprzętu czy jedynie utrudni łowienie? Jeszcze jedno pytanie, ile mniej więcej należy wydać na sprzęt, dla zupełnego nowicjusza aby łowiło się w miarę komfortowo? Chodzi mi o wędkę + kołowrotek + sznur. Reszta to już chyba wydatki znacznie mniejsze.
ZDZISŁAW CZEKAŁA Posted March 13, 2010 Author Posted March 13, 2010 Łączenie linki muchowej z podkładem muchowym nasuwamy łącznik ma linkę, po naniesieniu kropelki kleju naciągamy rurkę igielitową (zdjęcie nr 1), węzłem spinningowym przywiązujemy podkład do łącznika (zdjęcie nr2), najprostszym sposobem na połączenie przyponu z linką jest użycie ponownie łącznika do linki muchowej, postępujemy analogicznie jak w przypadku podkładu, różnica polega na tym, że nie przywiązujemy przyponu do łącznika tylko łączymy go za pomocą pętelki (zdjęcie nr3) umożliwi to nam bezproblemową wymianę przyponu. Można również postąpić inaczej, nie sklejać łącznika z linką, a przygotować sobie przypony z łącznikami i wymieniać łącznik z przyponem, rozwiązanie to ma poważną wadę, lubi się samo ściągnąć z linki w najmniej spodziewanym momencie, przeważnie podczas holu ryby. Ja osobiście stosuję kilka sposobów łączenia przyponu z linką, uzależnione jest to od metody i techniki łowienia, niemniej ich wspólną cechą jest to, że są to łączenia na stałe, czy to przyponu czy łącznika. W ogólnym uproszczeniu przynęty muchowe są to przynęty które wykonujemy z piór, sierści, skór, nici itp. imitujące wszelkiego rodzaju owady, organizmy wodne lub przynęty fantazyjne nie mające odpowiednika w naturze. Podstawową cechą tych przynęt jest to, że nie można ich podać na znaczną odległość bez użycia dodatkowego obciążenia (sznura muchowego). A więc - Ciężar przynęty muchowej: najcięższe „sztuczne muchy” czyli praktycznie „nimfy” nie przekraczają wagi kilku gram, te bardzo ciężkie przeważnie są używane do łowienia na krótko, a więc nadmiernie nie obciążają nawet stosunkowo delikatnej wędki. Najczęściej występujące „nimfy” w arsenale wędkarza muchowego są na tyle lekkie, że z powodzeniem możemy je bezpiecznie podać na dalsze dystanse nawet wędką w klasie 3 czy 4, jedyne niebezpieczeństwo to możliwość uderzenia ciężkiej „nimfy” w blank wędki. Wielkość przynęty muchowej: też do pewnych granic nie jest decydująca, bardziej ważnym czynnikiem będzie rodzaj i ilość użytego materiału, można wykonać „muchę” używając odpowiednich materiałów długości 25 – 30 cm, która będzie dawała dużo mniejszy opór w powietrzu (czy sucha czy mokra) niż „mucha długości 8 – 10 cm tylko wykonana z materiałów które na sucho stawiają duży opór w powietrzu, a w wodzie tak intensywnie namakają, że ich waga przerasta możliwości wędziska. Co do cen sprzętu to … powiem tak jeśli jesteś przekonany, że będziesz regularnie łowił na sztuczną muszkę (mało kto jak spróbuje to nie łowi), to szukał bym od razu sprzętu z maksymalnie wysokiej półki na jaką mnie stać, jeśli nie jesteś do końca przekonany to raczej trzeba zacząć od samego dołu, aby straty w budżecie były jak najmniejsze. Aby zobaczyć załącznik musisz się zalogować Aby zobaczyć załącznik musisz się zalogować Aby zobaczyć załącznik musisz się zalogować
ZDZISŁAW CZEKAŁA Posted March 19, 2010 Author Posted March 19, 2010 Mamy już gotową wędkę do łowienia na muchę, czas zacząć naukę, czas na pierwsze kroki z muchówką w ręce. Na początek sugerował bym naukę na sucho, na jakimś boisku, łące, trawniku ważne aby teren dookoła był w miarę duży bez jakichkolwiek twardych przedmiotów które mogły by uszkodzić linkę. Montujemy wędkę do przyponu dobrze by było dowiązać średniej wielkości „sztuczną muszkę” (haczyk 12-14) z obciętym w połowie kolanka grotem (zapobiegnie to zahaczaniu się muszki w trawie). Ustawiamy się tak aby z przodu i z tyłu było około 15 m miejsca, rozwijamy około 8 m linki i przeciągamy przez przelotki, na początek możemy odłożyć wędkę i rozciągnąć linkę aby aby było łatwiej wykonać pierwsze „wymachy”. Jesteśmy gotowi, podrywamy płynnie choć energicznie (nie gwałtownie) linkę wędką z łąki nadając jej taką prędkość aby swobodnie rozwinęła się z tyłu nie dotykając ziemi, wędkę zatrzymujemy lekko z tyłu na godzinie 13:00 w momencie gdy linka zaczyna się prostować, znowu płynnie ale energicznie pociągamy linkę wędką, którą zatrzymujemy z kolei na godzinie 11:00, jak linka się prostuje przed nami pociągamy ją ..... i tak dalej, i tak dalej. Po kilku cyklach, aby nadmiernie nie zmęczyć ręki po pociągnięciu linki do przodu i zatrzymaniu wędki w pozycji godzina 11:00 pozwalamy lince rozwinąć się na całą długość, w tym momencie linka powinna opaść rozwinięta na trawę. „Wymach” z pociągnięciem linki powinien następować w momencie jak linka częściowo „naładuje” wędkę, zbyt wczesne lub zbyt późne pociągnięcie linki skutkuje „zgaśnięciem” linki, tak samo się stanie jak będziemy odchylać wędkę zbyt mocno i do przodu i do tyłu, po prostu czym bardziej wędka położona tym mniej się ładuje, im mniej naładowana wędka tym mniejsza siał „wymachu”. Bardzo ważnym elementem podczas „wymachów” jest tak zwana „ósemka” lub „mijanka”, co to i z czym to się je, wymachując wędką do tyłu i do przodu w jednej płaszczyźnie pionowej, wcześniej lub później (raczej wcześniej) doprowadzimy do tego, że linka wpadnie na wędkę i zestaw się poplącze. Oczywiście jest na to rada wystarczy, że przy powrocie wędki na godzinę 13:00 zmienimy kąt pod jakim wędka będzie powracać, wystarczy 10 stopni w bok. Chciałbym w tym miejscu zwrócić uwagę na jedną rzecz, starajmy się aby wędka podczas wymachu do przodu była jak najbardziej pionowo, najlepiej tak w przedziale od 5 do 15 stopni. Jak już w miarę poprawnie zaczną wychodzić nam „wymachy”, czas ruszyć na wodę doskonalić swoje umiejętności, tak dokładnie tak nie łowić ryby, a doskonalić umiejętności i utrwalać nawyki, po kilku wyjazdach ryby same zaczną się łowić. W następnym odcinku opiszę jak dobierać muszki, jak je wiązać do przyponu, jak je prawidłowo podawać i jak prawidłowo prowadzić aby ryba się „oszukała”. Aby zobaczyć załącznik musisz się zalogować Aby zobaczyć załącznik musisz się zalogować
ZDZISŁAW CZEKAŁA Posted April 6, 2010 Author Posted April 6, 2010 Sprzęt gotowy kilka treningów na boisku i na wodzie za nami, technika rzutów coraz lepsza, czas na pierwsze poważne próby złowienia ryby. I tu pojawia się dylemat jakiej przynęty użyć, jak ją zaprezentować rybie, nie mając wiedzy i doświadczenia, aby ta się skusiła na naszą sztuczną muszkę. Jeśli chodzi o suchą muszkę na początek sugerował bym zaopatrzyć się w podstawowy zestaw, który składał by się z jętek wykonanych na hakach nr 14, 16, 18 z tułowikami w kilku kolorach i odcieniach: żółtym, oliwkowym, brązowym (bażant), czarnym (paw), popielatym (nitka i stosina pióra), do tego chruściki na hakach 12 , 14 w kolorach zielonym, brązowym, oliwkowym, można też, szczególnie jeśli ktoś będzie łowił np. klenie, dodać do zestawu kilka wzorów palmerów. Aby z takiego zestawu wybrać jak najwłaściwszą muszkę obserwujmy rzekę, jeśli zaobserwujemy latające nad lustrem wody owady spróbujmy złapać jednego może dwa i z naszego zestawu wybierzmy muszkę najbardziej podobną kolorystyką i wielkością, powinna się sprawdzić. Muszkę przywiązujemy do przyponu konicznego, w tym miejscu rada zakupić gotowy przypon koniczny skrócić go do około dwóch metrów i zakończyć małą pętelką do której dowiążemy pół metrowy odcinek żyłki 0,20 mm i do niej około 70 cm żyłki 0,14 mm. Do przywiązania muszki można zastosować węzeł spinningowy (samo zaciskowy) lub bardzo prosty węzeł pętelkowy. Nasz muszka dobrana przywiązana do przyponu, czas rozpocząć łowienie, wchodzimy do wody i oddalamy się od drzew i krzaków aby mieć możliwość swobodnego operowania linką. Zauważamy pierwsze „oczko” na wodzie, to znak żerującej ryby. Aby ryba zobaczyła naszą muszkę i chciała się nią zainteresować musimy przynętę podać powyżej jej stanowiska w niemal idealnej linii spływu. Czym szybsza i głębsza woda tym wyżej oczka musimy podać naszą muszkę. Związane jest to z tym, że ryba stojąca przy dnie nie wypływa do muszki pod prąd czy pionowo, podnosi się ona do przynęty pozwalając się unieść prądowi aż do samej powierzchni, a następnie wykorzystując siłę tegoż prądu i ukształtowanie dna powraca na swoje stanowisko. Sama technika prawidłowego podanie muszki jest dość prosta, choć nastręcza z początki trochę trudności. Po kilku mocnych wymachach należy po prostu zatrzymać wędkę w pozycji godzina 11:00, linka z przyponem powinna się sama rozwinąć i opaść miękko na wodę, należy to tak uczynić aby muszka znalazła się we właściwym miejscu, można również zatrzymać wędkę w pozycji godzina 10:00 i w momencie wyprostowywania się linki delikatnie cofnąć wędkę do tyłu. Samo prowadzenie muszki powinno odbywać się tak aby muszka nie smużyła, a spływała na stanowisko ryby naturalnie z nurtem nie w poprzek lub skosem, oczywiście są od tego odstępstwa ale o tym innym razem. Aby to osiągnąć nie wolno po podaniu muszki kłaść wędki i linki na wodzie ale dalej trzymać dość wysoko w powietrzu linka nie jest wtedy naprężona tylko zwisa luźno do wody, prowadząc wędkę równo z linką i w odpowiednim momencie dodając linkę na wodę (delikatnie kładziemy wędzisko) powodujemy naturalny spływ muszki i to na znacznym odcinku. Dlaczego tak, a nie inaczej dlatego, że większa część owadów lub ich różnych stadiów nie potrafi pływać i tylko unoszona jest przez prąd wody. W następnej części prawidłowe zacięcie i hol ryby. Zdjęcie nr 1 jętka i chruścik; Zdjęcia nr 2 węzły muchowe Aby zobaczyć załącznik musisz się zalogować Aby zobaczyć załącznik musisz się zalogować
ZDZISŁAW CZEKAŁA Posted May 23, 2010 Author Posted May 23, 2010 Nauczyliśmy się już odpowiednio suszyć muszki, właściwie je podawać i prowadzić. Rybki zbierają naszą przynętę tworząc piękne kręgi na wodzie. Szybko i mocno zacinamy i … a to obetniemy muszę lub małą rybkę wyrwiemy z wody w powietrze, a to nie poczujemy nic, a innym razem rybka nam spadnie po kilku sekundach lub podczas holu. Tylko czasem uda się coś wyholować. Jak prawidłowo zaciąć by nie stracić muszki lub ryby (UWAGA 100% ryb nigdy nie uda się zapiąć i wyholować). Po pierwsze musimy pozbyć się nawyku mocnego i obszernego zacinania, łowiąc na muchę wystarczy płynnym ruchem wędziska naprężyć linkę, a jej masa i bezwładność dokona reszty, po drugie nauczmy się zacinać z „ręki”, a nie z kołowrotka. Aby móc zacinać z ręki linkę musimy przełożyć przez palec środkowy lub wskazujący ręki trzymającej wędzisko. W momencie zacięcia blokujemy tym palcem linkę. Jedną z niedocenionych ryb (do nauki zacinania) jest UKLEJKA, trenując na tej małej, szybkiej rybce można wytrenować bardzo poprawne zacięcie muchówką. Rzecz polega na tym aby po zacięciu uklejka pozostała w wodzie, a my nie straciliśmy z nią kontaktu i wyholowali ją. Często spotkamy się z sytuacją, szczególnie łowiąc klenie, lipienie, pstrągi, że po prawidłowym zacięciu nie poczujemy najmniejszego kontaktu z rybą. W takim wypadku musimy dać rybie czas na „zassanie” naszej przynęty i zaciąć z pewnym opóźnieniem, najlepiej po prostu płynnie acz nieśpiesznie naprężyć cały zestaw. Hol ryby: generalnie podobny jak w innych metodach (kontakt z rybą jej zmęczenie itp.) podstawową różnicą jest to, że sporadycznie odbywał będzie się z kołowrotka najczęściej będziemy wybierać linkę dłonią odkładając ją po prostu do wody. Poprawność i płynność holu uzyskujemy dzięki temu że linkę mamy przełożoną pod palec środkowy lub wskazujący ręki która trzyma wędzisko co daje nam możliwość blokowania lub popuszczania linki. Ważnym elementem holu jest niedopuszczenie lub ograniczenie „młynkowania” lub wyskakiwania ryb, uzyskujemy to poprzez „położenie” wędziska w bok na wodzie. Niezależnie od kąta wędki względem wody starajmy się aby kąt pomiędzy wędką, a linką w jak największym stopniu pozwalał na wykorzystanie parametrów wędki (najlepiej 90o). Lądowanie do podbieraka powinno zakończyć poprawny hol, najszybciej i najbezpieczniej podebrać rybę spływającą w kierunku podbieraka, a więc zmęczoną już trochę rybę warto podholować powyżej swojego stanowiska lub samemu zejść poniżej, wyłożyć ją na wodzie i płynnym ślizgiem naprowadzić na przygotowany podbierak
ZDZISŁAW CZEKAŁA Posted November 17, 2010 Author Posted November 17, 2010 (edited) Po długiej, długiej przerwie i kiepskim sezonie powoli wracam do pisania. Więc może teraz coś o łowieniu na techniki „mokre” czyli Mokra Mucha, Nimfa, Streamer. Dzisiejszy odcinek poświęcimy na opis sprzętu i technik łowienia streamerem. Zacznijmy od wędki tu rozsądnym wyborem będą wędki długości od 9' do 10' w minimum szóstej klasie. Dla wędkarzy którzy chcieli by wędkę wykorzystać do streamera, mokrej muchy i nimfy zdecydowanie polecam 10' lub 9'6” w szóstej klasie, a dla chcących zapolować na pstrągi jak również na szczupaki sugeruję 9'6” w klasie 7 lub 9' w klasie 8. Kołowrotek z dużą średnicą bębna, najrozsądniej typu Large Arbor, w odpowiedniej kasie linki wagowo dobrany do wędziska z bardzo dobrym mocnym hamulcem i dużą pojemnością. Linki muchowe do streamera ja stosuję wszystkie typu WF klasa jak wędki. Dla początkujących wystarczą tak naprawdę dwie no może trzy linki na rzekę: intermedium, wolno tonąca i szybko tonąca celowo nie podaję klas tonięcia bo to różnie wygląda na różnych rzekach. Na San okolice leska i poniżej były by to linki intermedium, 2-klasy tonięcia i 4-klasy tonięcia, a na Dunajec intermedium, 3-klasy tonięcia i 6/7-klasy tonięcia. Przypony ja osobiście nie stosuję przyponów tonących ani na rzekę, ani na jezioro wykonuję je dwóch lub trzech średnic żyłki, a jego długość dobieram odpowiednio do głębokości łowiska i łowienia. Stosowane prze zemnie przypony zamykają się w przedziale 2 m do 3,5 m, a grubość najcieńszej żyłki minimum 0,22 mm odległość pomiędzy streamer-ami wynosi od 1 m do 1,5 m. Z zasady nie obciążam streamerów przeznaczonych na rzekę poza dwoma czy trzema wzorami gdzie jedynym dociążeniem jest cone heads inaczej wygląda to na wodzie stojącej. Sama technika łowienia jest generalnie dość prosta, wykonujemy jak najdłuższy rzut w górę, w poprzek lub w dół rzeki, zatapiamy linkę i krótkimi pociągnięciami w różnym tempie wybieramy linkę nadając życie przynęcie. Przy rzutach w poprzek i w dół rzeki wskazane jest zatopienie szczytówki przy wybieraniu linki. Dlaczego, bo prowadząc streamery z utopioną szczytówką łatwiej jest nam zaciąć rybę, a zacinamy linką nie wędką, bo łatwiej jest nam ją skontrolować w pierwszej fazie holu. Samo zacięcie wykonujemy poprzez mocniejsze i dłuższe pociągnięcie linki. Po zacięciu ryby nie unosimy wędziska od razu prosto do góry, tylko chwilę odczekujemy aż napierająca na linkę woda napręży nam mocniej zestaw i dopiero w tym momencie powoli ale lekko skosem w kierunku powstałego wybrzuszenia linki podnosimy wędkę do holu. Takie załatwienie sprawy pozwoli nam na wyholowanie dużo większej ilości ryb. Uwaga wbrew pozorom przy tym sposobie łowienia ryby się same nie zacinają. Łowiąc w górę i prowadząc streamery z prądem postępujemy wręcz odwrotnie, wędka pozostaje cały czas uniesiona lekko nad wodą, a zacięcie wykonujemy klasycznie wędką zaraz po zatrzymaniu się linki. WAŻNE: Klasę tonięcia linki dobieramy do łowiska, głębokość i szybkość nurtu będą tu decydujące choć nie należy pominąć lokalizacji stanowisk jakie zajmują w danym momencie ryby. Kierunek i sposób ułożenia linki „na” wodzie również uzależniamy jak wyżej od głębokości i szybkości nurtu jak i stanowisk jakie zajmują ryby, jak i wielkości łowiska (szerokości), w wąskiej rzeczce nie przemieszczamy się w dół tylko do góry bo tak nie płoszymy sobie ryb. Jeśli nurt jest szybki i głęboki, a ryby stoją głęboko w pobliżu dna to staram się podawać przynęty jak najwyżej z nad rzuceniem linki i dodatkowo topię linkę zanurzając szczytówkę głęboko w wodzie. Jeśli nurt jest wolny i nie za głęboki lub ryby niezależnie od głębokości i szybkości stoją blisko brzegu i do tego dość płytko to sprawa wygląda trochę inaczej. W takim przypadku staram się tak podać przynęty abym mógł od razu bez nad rzucania linki zatopić szczytówkę, i tu ważna rzecz, dwoma lub trzema szybkimi pociągnięciami linki wybrać luz i uzyskać kontakt ze streamerami. Dlaczego tak, a bo często i gęsto tak ustawione ryby (pstrąg lubi się tak ustawiać) atakują przynętę niemal natychmiast jak ta wpadnie do wody i nie mając kontaktu z przynętami, z zasady tracimy rybkę. Teraz tylko trochę poćwiczyć i można łowić pstrągi i nie tylko. Aby zobaczyć załącznik musisz się zalogować Aby zobaczyć załącznik musisz się zalogować Aby zobaczyć załącznik musisz się zalogować Edited November 17, 2010 by ZDZISŁAW CZEKAŁA
daktyl Posted September 11, 2011 Posted September 11, 2011 Witam wszystkich forumowiczów i przyjaciół Podkarpacia. Mam 33 lata, pochodzę i mieszkam w okolicach kaskady Soły. Tutaj też staram się realizować naszą wspólną pasję jaką jest wędkarstwo muchowe. Jako, że jestem miłośnikiem Waszego regionu oraz poważam Was jako wędkarzy; chciałbym uzyskać pomoc odnośnie pewnego zagadnienia technicznego. Mam tu na myśli połów metodą nimfy z długiej linki w poprzek prądu. Wszędzie piszą, że linkę układamy na wodzie w kształt litery „S” gdy tymczasem mimo licznych prób, nigdy nie udało mi się uzyskać takiego idealnego układu (gdzie przypon skierowany jest w górę prądu, a reszta linki wybrzuszona jest w podany sposó. Zastanawiam się czy to w ogóle możliwe. Udawało mi się ewentualnie układać ją tak, że przypon przy tym kładł się jednak w poprzek prądu. Wiele czytałem w artykułach pana Czekały o tworzeniu tzw. żagielka. Chcę zapytać czy to określenie wspomnianego wyżej rzutu, jak go poprawnie wykonać i czy tworzymy go gdy linka jest jeszcze w powietrzu, czy też gdy jest już położona na wodzie. Z góry dziękuję za naukę i pomoc. Pozdrawiam!
ZDZISŁAW CZEKAŁA Posted September 19, 2011 Author Posted September 19, 2011 Ja nie stosuję układu "S" bo jest (moim zdaniem) mało czuły i nieprecyzyjny przy zacinaniu, układ linki w "S" może się sprawdzić przy łowieniu na nimfę z "INDYKATOREM" (spławikiem) ja ich nie stosuję. Podając nimfy lekko w górę czy w poprzek układam linkę w literę "D" z brzuszkiem skierowanym w dół rzeki (z prądem) czyli jak kto woli "żagielek". Taki układ pozwala na zdecydowanie lepsze i szybsze wyczucie lub zobaczenie brania. Jak to wygląda w praktyce: przy podawaniu nimf w poprzek nurtu zaraz po wyłożeniu zestawu lekko zdecydowanym kołowym ruchem końcówki wędki nad rzucam linkę w dół rzeki tworząc "żagielek". Coś więcej opiszę już niedługo w ABC wędkarstwa muchowego część szósta.
daktyl Posted September 21, 2011 Posted September 21, 2011 Bardzo dziękuję za pomocne wskazówki. Przyznaję, że jestem o tyle zaskoczony iż dotąd myślałem, że łowiąc nadrzuca pan w jakiś sposób linkę w górę rzeki, co pozwala nimfom swobodnie spływać. Pozwolę sobie tutaj zacytować pana fragment ze strony polishnimph. "(...) W drugiej fazie po spłynięciu przynęt na moją wysokość, przekładam wędkę w górę rzeki, tworząc w ten sposób „żagielek” i lekko przytrzymując linkę pozwalam nimfą wypłynąć pod powierzchnię, każde zatrzymanie, szarpnięcie, puknięcie zdecydowanie zacinam" Tak więc jak chyba właściwie zrozumiałem pana radę, nadrzuca pan sznur jednak w dół rzeki (z prądem), jednocześnie kierując wędzisko nisko nad wodą w górę rzeki. Czy tak? Wydaje mi się że nimfy będą wówczas być lekko ściągane w poprzek prądu. Czy spływają one jakiś odcinek swobodnie? Dziękuję z góry za odpowiedź i czekam z niecierpliwością na 6 część pana lekcji. Pozdrawiam serdecznie!
ZDZISŁAW CZEKAŁA Posted September 22, 2011 Author Posted September 22, 2011 Mniej więcej tak, przekładam wędkę, a nie linkę. Tu zdjęcie jak to mniej więcej wygląda - FAZA I podaję przynęty w górę rzeki w sposób jak najbardziej naturalny pozwalam im spływać z nurtem jednocześni unoszę wędkę w górę wybierając luz; FAZA II przekładam wędkę w górę nurtu tworząc tak zwany żagielek i pozwalam w dalszym ciągu na jak najbardziej naturalny spływ przynęt uzyskuję to przekładając wędkę w dół rzeki z szybkością dostosowaną do szybkości nurtu FAZA III, po przełożeniu wędki mniej więcej na moją wysokość lub troszkę poniżej delikatnie zaczynam przytrzymywać zestaw powodując przyśpieszenie spływu nimf z jednoczesnym ich wypływaniem pod powierzchnię. W FAZIE I zacinamy klasycznie w górę, w FAZIE II, III, IV zacinamy w kierunku przeciwnym do nurt tuż nad wodą. Aby zobaczyć załącznik musisz się zalogować
daktyl Posted September 22, 2011 Posted September 22, 2011 Ooo!! Tera to już wszystko dokładnie rozumiem:) Dziękuję panie Zdzisławie za poświęcony czas i rzetelną lekcję. Na marginesie dodam, że pańskie artykuły-relacje z połowów są pisane świetnym, barwnym i przemawiającym do wyobraźni językiem. Wielki szacunek-zdrówka oraz powodzenia w biznesie i nad wodą.
daktyl Posted September 28, 2011 Posted September 28, 2011 ...Ostatnimi czasy udało mi się wpaść do wody i przećwiczyć cały temat- zgodnie ze wskazówkami pana Zdzisława. Wnioski: choć tą metodą nie udało mi się jeszcze zapiąć żadnej rybki, wydaje się mi ona mocno przemyślana i użyteczna. Nasuwają mi się jeszcze następujące pytania. Po pierwsze, czy znaczne wydłużenie linki nie zakłóci czułości zestawu (jak dalekie rzuty pan stosuje) i czy używa pan jakiejś linki szczególnie nimfowej dla lepszej widoczności brań? Po drugie, właśnie dla czułości z całą pewnością konieczne są tu rzuty; gdzie całość zestawu (linka+przypon) jest maksymalnie wyprostowana. Nie bardzo wiem panie Zdzisławie jak taki rzut technicznie wykonać (sucha zakodowała mi inne wykonanie) Może coś pan podpowie. No i na koniec- czy metodę tę stosuje pan również na wodzie silnie sfalowanej, poprzecinanej licznymi prądami? Przy takiej jak zauważyłem linka jest silnie łamana przy spływie, więc nie wiem czy czułość będzie wystarczająca. Dzięki z góry za odpowiedź. Na pewno skorzysta na tym wielu kolegów.
ZDZISŁAW CZEKAŁA Posted September 29, 2011 Author Posted September 29, 2011 1. Jak ze wszystkim czym większy dystans tym mniejsza precyzja i czucie ale bez tragedii. Większym problemem będzie zacięcie (grubość linki i jej opór w wodzie) i hol czym dłuższy tym większe prawdopodobieństwo spadu (w każdej metodzie). Nimfami zdarza mi się łowić nawet na dystansie 25 m czasem bardzo, bardzo rzadko pod 30 m (warunek dużo miejsca z tyłu). 2. Dokładnie czym bardziej wyprostowany zestaw tym lepsze wyczucie brania. W tym miejscu nasuwa się pytanie po co więc „żagielek” skoro można przynęty podać w dół i trzymać lub pozwolić im spływać na wyprostowanej lince? Odpowiedzią na to pytanie jest sama przynęta która imituje spływające wodą larwy (jętek, chruścików, widelnic itp. są to organizmy wodne które nie dryftują w poprzek rzeki, strumienia, potoku, a jedynie spływają unoszone nurtem wody) i sposób jej pobierania przez ryby. 3. Nimfy jako przynęty są dość niestabilne i „ciężkie” w stosunku do innych przynęt muchowych, trudno je podać na duży dystans. Wszystkie muchowe techniki „rzutowe” (poza krótką nimfą czy metodą żyłkową – ja ich nie uznaję za muchowe) opierają się generalnie na tej samej zasadzie co i sucha mucha (upraszczając naładowanie wędki linką), oczywiście są i małe różnice, dotyczy to i również łowienia nimfami długą linką. Różnica w stosunku do suchej muchy sprowadza się do dwóch czynników – bardziej płynne wymachy (nie potrzeba wysuszyć przynęty) – w momencie podawania przynęty nie zatrzymujemy (przeważnie) wędki w pionie ale układamy pod jak najmniejszym kątem w stosunku do powierzchni wody aby osiągnąć jak najdłuższy dystans. 4. Zdarza mi się łowić na takiej wodzie z dużą ilością zwolnień przyśpieszeń itp. choć ilość wyczutych brań i prawidłowych zapięć ryby jest bardzo, bardzo mała. Na takiej wodzie jedynym właściwym rozwiązaniem (jeśli jest to możliwe) jest łowienie w górę pod prąd i sprowadzanie przynęt na siebie. Tak naprawdę jest to jeden z bardziej efektywnych sposobów łowienia na nimfę z długiej linki ale głębokie i szerokie rynny często uniemożliwiają takie łowienie stąd inne sposoby łowienia długą nimfą. Na zakończenie kilka refleksji: bilans strat i zysków przy łowieniu „moimi” technikami i sposobami długą nimfą wychodzi w moim przypadku zdecydowanie na plus. Jak zaczynałem swoją przygodę z „muszką” (szkoda, że tak późno) udało mi się nie pójść na skróty po najmniejszej linii oporu, wędkarstwo muchowe tak mnie zafascynowało i zauroczyło, że chciałem poznać wszelkie tajniki sztuki „muchowej” (dzisiaj wiem, że to niemożliwe zbyt krótkie życie, zbyt rozległy temat) i systematycznie uczyłem się technika po technice, metoda po metodzie, dużo czytałem dostępnej literatury, podglądałem łowiących wędkarzy, obserwowałem rzekę, owady, ryby i łowiłem myśląc i analizując co po co i dlaczego. Na początku mojej przygody z muszką ktoś mi powiedział, że prawdziwym muszkarzem będę za kilka lat, wspomniałem sobie jego sowa po pięciu czy sześciu latach wędkowania na muszkę i stwierdziłem, że facet nie miał racji, że droga do tego abym stanął przed lustrem i powiedział o sobie jestem prawdziwym muszkarzem jest jeszcze kręt i długa. Dziś mija prawie trzydzieści lat pasji i ciągle odkrywam nowe rzeczy, zdobywam nową wiedzę, nowe umiejętności i to wszystko oprócz samego wędkowania jest w wędkarstwie muchowym niezwykle pasjonujące i wciągające. Na koniec jeszcze jedna uwaga odnośnie techniki łowienia wszystko co przeczytasz, zobaczysz, podglądniesz musisz dopasować do SIEBIE, pod Swoją mentalność, pod Swój rytm, pod Swoją motorykę niemniej staraj się wykonywać to poprawnie od strony technicznej ułatwi Ci to wędkowanie, a nie utrudni.
daktyl Posted September 29, 2011 Posted September 29, 2011 ...Dobrze pan mówi panie Zdzisławie. Wie pan-ja stoję teraz w tym miejscu co pan te 30 lat temu. I też nie chcę iść na skróty. Żadne tam nowinki jak osławiona krótka czy żyłkowa. Dlatego poważnie podchodzę do tematu i cieszy mnie, że dzięki internetowi tak szybko możemy się uczyć od najlepszych, przede wszystkim życzliwych kolegów. :)Fajnie że tak rozwinął pan całe zagadnienie długiej nimfy. Każdy z nas powinien mieć takiego swojego Czekałę
daktyl Posted November 7, 2011 Posted November 7, 2011 Witam ponownie. Przedwczoraj wybrałem się nad jeden z odcinków mojej Soły. Na głębokiej płani, zastosowałem ciężką nimfę zawiązaną na nieprzyzwoicie dużym kiełżowym haku (wariacja brązki z czerwonym kołnierzykiem). Wpadając do wody chlapała jak pół cegłówki. Przypon o łącznej długości 4 metrów. Rzut pod prąd, zatapianie muchy, prowadzenie na "żagielku" i w momencie prostowania się linki potężne uderzenie... Na tym koniec emocji.Wyciągam zestaw-żyłka "18" zerwana na łączeniu. (żyłka świeża długości 1,5 metra, prawidłowo wykonane węzły) Kolega twierdzi, że wcale nie musiało być to coś dużego, bo bezwładność zestawu ma tutaj znaczenie. Ale nawet jeśli tak, to mam ważne pytanie. Czy w takowym razie przystoi wiązać nimfę na czymś grubszym niż te 0,18? Bo spotkałem się z opiniami, że raczej nie. Co w takim razie czynić panie Zdzisku?
ZDZISŁAW CZEKAŁA Posted November 7, 2011 Author Posted November 7, 2011 (edited) Wyciągam zestaw-żyłka "18" zerwana na łączeniu ... Kolega twierdzi, że wcale nie musiało być to coś dużego, bo bezwładność zestawu ma tutaj znaczenie ... Czy w takowym razie przystoi wiązać nimfę na czymś grubszym niż te 0,18? Bo spotkałem się z opiniami, że raczej nie. Co w takim razie czynić panie Zdzisku? Pierwsza uwaga BARDZO ALE TO BARDZO DOKŁADNIE sprawdzać węzły różnie to z nimi bywa, a jest to zazwyczaj najsłabsze ogniwo naszego zestawu. Drugą uwaga odnosi się prawdopodobnego prowadzenia przynęt, wydaje mi się, że w ostatniej fazie linka i wędka tworzyła jedną co przy żyłce 0,18 mm jest błędem. Jeśli tak zamierzam łowić to stosuję żyłkę minimum 0,22 mm w przypadku stosowania żyłki 0,18 mm kąt pomiędzy linką, a wędką powinien wynosić od 90o do 135o. Takie ustawienie wędziska niweluje gwałtowne ataki pstrągów. Edited November 8, 2011 by rapala
daktyl Posted November 8, 2011 Posted November 8, 2011 ...No faktycznie- w końcowej fazie prowadzenia wędzisko ze sznurem stanowiło linię prostą (podobnie jak przy streamerowaniu) :eek:Węzły robię solidnie. Przynajmniej się staram. W takim razie błąd w sztuce (lepiej powiedzieć przy nauce:cool:) Ponieważ pytanie rodzi pytanie; chciałbym wiedzieć panie Zdzisku, czy używa pan wogóle dużych mocno dociążonych nimf czy też prowadzi pan lekkie imitacje na sznurach tonących? Spotkałem się z opiniami, że nabita ołowiem klucha na długim przyponie, doskonale penetruje głębokie banie i w zupełności dają się prowadzić na sznurku pływającym. Jak to się gryzie z pańskimi spostrzeżeniami?
ZDZISŁAW CZEKAŁA Posted November 8, 2011 Author Posted November 8, 2011 (edited) Nimfami generalnie łowię linkami pływającymi i głębokość prowadzenia regulują ciężarem i sposobem prowadzenia, czasem stosuję również linki typu Sink Tip z końcówką intermedium lub tonącą w 3; 5; 7 klasie tonięcia (tonąca bardziej Dunajec niż San). Ciężar nimf i typ linki dobieram do głębokości łowiska, głębokości łowienia (nie zawsze przy dnie znaczy dobrze) i szybkości nurtu. Staram się używać jak najlżejszych nimf (do danej sytuacji) i bardziej je sprowadzać sposobem w pobliże dna niż ich ciężarem, wszystko zależy od sytuacji, czasem się po prostu nie da inaczej jak nimfa "ciężarek". Dlaczego tak bo czym większa masa nimf tym bardziej są one bezwładne i trudniej je podać celnie i daleko, a i strzał w blank (się zdarza) może być ostatni dla wędki. Jeśli na łowisku obserwuję powierzchniowe żerowanie ryb, a łowię na nimfy to nie ma co ich szukać przy dnie przynęta płynąca górą jest lepiej widoczna. Jak nie widać oznak żerowania to (jeśli mam możliwość) obławiam łowisko dwa razy prowadząc za pierwszym razem nimfy w środku wody jak wyniki są słabe wracam i obławia głębiej. Edited November 8, 2011 by rapala
daktyl Posted November 10, 2011 Posted November 10, 2011 Strzał w blank...Aż mi się zrosiło czoło:eek: Podejrzewam, że za zatapianiem nimf "sposobem" kryje się kilkukrotne nadrzucanie linki w górę rzeki.(choć mogę się mylić) Wypada podziękować za treściwą lekcję po raz wtóry.Tym sposobem powstał kolejny skrypt w tym dziale pt. "nimfa"
ZDZISŁAW CZEKAŁA Posted November 10, 2011 Author Posted November 10, 2011 (edited) Podstawowym sposobem na sprowadzenie nimf głęboko jest (jeśli się da) podawanie nimf w górę i sprowadzanie ich w tempie nurtu na siebie. Edited November 11, 2011 by rapala
daktyl Posted March 9, 2012 Posted March 9, 2012 Witam Kolegów! Chciałbym zapytać -szczególnie pana Zdziska, jakie są Wasze doświadczenia w połowie kropek na "dużej wodzie". Mówię tu o sytuacji, gdy przybór wody w korycie, spowodowany jest wyłącznie zrzutami wody z zapory. Przy okazji zastanawiam się, czy tą wiedzę da się przelać na moje beskidzkie tereny. Na Sole bowiem, niemal codziennie następuje przybór wody, będący wynikiem pracy zapory-elektrowni. Z kolei teraz, po roztopach- woda opuszcza zbiornik w tempie 60 metrów sześciennych/sekundę. Czy warto łowić w takich warunkach? Nie spotkałem niestety nikogo, kto dałby mi jednoznaczną odpowiedź. Jedni mówią, że ryby przestają w ogóle żerować gdy puszczają wodę i pozostaje czekać na zmianę warunków; inni zaś koledzy, że na "dużej" można złowić nawet "złoto"- ale warunki raczej skutecznie odstraszają (to nieefektywna orka) Dodam, że u nas dołki, dziury znajdują się przy brzegu wyłożonym głazami narzutowymi (z tej strony ni jak z możliwością klasycznego rzutu-zbyt stromy brzeg, często śliskie kamienie) Brodzić natomiast można (jedynie 2 metry wgłąb rzeki) z drugiego brzegu- od strony płaskiej łąki, którą przybór wody po prostu zalewa. Co więc czynić?!
Recommended Posts
Create an account or sign in to comment
You need to be a member in order to leave a comment
Create an account
Sign up for a new account in our community. It's easy!
Register a new accountSign in
Already have an account? Sign in here.
Sign In Now