Skocz do zawartości

TROCHĘ NA WESOŁO CZYLI - DOWCIPY WĘDKARSKIE


Jola

Rekomendowane odpowiedzi

Mąż został wezwany do szpitala, bo jego żona miała wypadek samochodowy. Zdenerwowany czeka na lekarza, wreszcie lekarz się pojawia ze współczującą miną.

- I co?? Co z nią panie doktorze?

- Cóż.... żyje. I to jedyna dobra wiadomość. Ale są i złe: żona będzie musiała niestety przejść skomplikowany zabieg, którego NFZ nie refunduje. Koszt: 25 tys. zł.

-Oczywiście, oczywiście.

-Potem potrzebna jej będzie rehabilitacja. NFZ nie refunduje. Koszt około 5 tys miesięcznie.

- Tak tak...-kiwa głową mąż.

Konieczny będzie pobyt w sanatorium, który zajmuje siętego typu urazami, plus ta rehabilitacja cały czas. NFZ nie refunduje. Koszt sanatorium- 10 tysięcy...

- Boże...

- Tak mi przykro... To nie koniec, NFZ nie refunduje również leków, które przepiszemy pańskiej żonie, a to bardzo drogie leki...

- Ile ?- blednie mąż.

- Miesięcznie 12-15 tysięcy.

- Chryste...

- Plus pielęgniarka na całą dobę. Na pana koszt. Tu już się pan moze dogadać. Myślę, że znajdzie pan kogoś za 10 zł za godzinę...

Cisza. Mąż chowa twarz w dłoniach.

Nagle lekarz wybucha serdecznym śmiechem, klepie męża po ramieniu:

-Żartowałem! Nie żyje!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Rapala jak masz jeszcze coś z...

No to teraz z innej beczki,kiedyś to już zalinkowałem ale ...:D:D:D

Czemu tylko mnie przydarzają się takie historie.

KOT

Czy ta historia może być prawdziwa?

Posiadam. Wróć. Moja żona posiada kota, rasy kotka, rasy czarnej, rasy ze schroniska, rasy małe kocię. Guzik by mnie to obchodziło gdyby nie fakt, że jest małe, że chodzi to to bez przerwy za mną i trzeszczy - a to na ręce, a to żreć, a to trzeszczy dla samego trzeszczenia, zupełnie jak jej pani. Generalnie pogłaskać mogę, kopnąć jakąś rzecz, która leży na ziemi żeby kot za nią biegał też, niech chowa się zdrowo do czasu, aż raz zapomnę zamknąć terrarium i zajmie się nim mój wąż, reszta to nie mój problem. Ale do czasu. Staje się to moim problemem gdy moja współmałżonka udaje się w celach służbowych gdzieś tam na ileś tam. I spada na mnie karmienie, wyprowadzanie i sprzątanie po tym całym tałatajstwie. Jako że to zawsze lekko olewam i robię wszystko w ostatni dzień przed powrotem małżonki nie nastręcza mi to wiele problemów.

Kot jest od niedawna i od niedawna jest nowy zwyczaj - niezamykania łazienki, gdyż w niej znajduje się urządzenie zwane potocznie kuwetą, do którego kot robi to samo co ja w toalecie, czyli wchodzi i może spokojnie pomyśleć. Mnie jednak uczono całe życie zamykać te cholerne drzwi do łazienki za sobą, więc stale żona mi trzeszczała, że kot tam nie może wejść i „myśleć”. Ja jestem stary i się nie nauczę, poza tym mieszkam tu dłużej niż ten kot, sam dom stawiałem, moje drzwi, mój kibel, wyp...alać więc. I postawiłem na swoim. Od jakiegoś czasu kot chodzi do toalety razem ze mną. Jak nie ma małżonki to musi zazwyczaj czyhać na mnie albo miauczeć coby przypomnieć, że trzeba mu łazienkę otworzyć, bo jak jest żona to ona ma już w biosie zaprogramowane - ja wychodzę i zamykam, ona idzie i otwiera, żeby kot mógł wejść - taka technologia po prostu. Czasem kot skacze na klamkę, ale ma jeszcze zbyt małą wyporność i zwisa na niej bezradnie. Jednak jak moja żona będzie nadal go tak karmić- to w szybkim tempie będzie za każdym razem klamkę upi..alał - a wtedy wiadomo - wąż.

Dobrze więc, uporządkuję: żona - delegacja, ja - praca. Wracam, wchodzę do domu, kot przy drzwiach do łazienki skwierczy, bo jak wychodziłem to zamknąłem za sobą. Ok, kotku mnie się też chce. Idziemy razem - ja toaletka, okienko uchylam, papierosik (bo żona będzie za trzy dni - więc spokojnie wywietrzę) kotek swoje, ja przez okienko spoglądam, jest cudnie. Kotek wskakuje na kaloryfer, na parapecik i patrzymy razem przez okno. No cudnie. Kot skończył dawno, ja teraz, pet do muszli, spuszczam wodę, a ten mały skurwiel jak nie śmignie i sru za tym petem z tego parapetu i do kibla. Zakręciło nim dwa razy i kota nie ma. Nawet nie zdążył miauknąć. No ja pie...lę. Nie ni ch**a to niemożliwe jest. Przecież nawet taki mały kot jest k**wa za duży, żeby przejść tym syfonem. Ale słyszę tylko pizdut - oż k**wa, no to nie mogło mi się zdawać - coś ciężkiego poszło w pion. k**wa, wszyscy święci w trójcy jedyny Boże, ukazali mi się przed oczami. Kot k**wa popłynął wprost w odmęty prawego dopływu królowej polskich rzek.

Lecę k**wa na dół do piwnicy, choć może powinienem od razu do schroniska, zanim wróci moja żona - nie ma wafla, znajdę jakiegoś małego czarnego skurwiela z białą krawatką, nie było jej kilka dni, może się nie połapie. Ale ch*j, najpierw do piwnicy - zbiegam po schodach, słucham - coś drapie w rurze, pion, kawałek płaskiej rury - miauczy - jest, k**wa, żyje i nie poleciał do sieci miejskiej. Nawet jak teraz zdechnie to ch*j, przynajmniej będę miał jego truchło i powiem, że kojfnął z przyczyn naturalnych albo tylko lekko nienaturalnych, bo przecież mi baba nie uwierzy za ch**a trefla, że kot sam wpadł do kibla. Ale na razie drapie i żyje.

Znalazłem taki wziernik, gdzie można zaglądnąć do tej rury i wołam. Kici, kici! Ni ch**a, nie przyjdzie, wołam, wołam, a ten ch*j głąb zamiast przyjść do mnie to k**wa chce iść tam skąd przyszedł, czyli do góry w pion. Ja go wołam, a on do góry drapie. I udrapie, udrapie kilkanaście centymetrów i zjazd w dół. No poj**ało i mnie, że tu stoję i jego (kota) Tak przez pół godziny. Prosiłem, wołałem, błagałem, groziłem, wabiłem żarciem i ni ch**a, uparł się i nic tylko rurą do góry z powrotem do kibla. Za daleko, żeby włożyć rękę, grabie czy cokolwiek. Jedyna metoda - fight fire with fire - ogień zwalczaj ogniem.

Zatkałem tę rurę przy wzierniku deszczułkami, których używam na podpałkę do kominka, żeby kot nie popłynął już nigdzie dalej i z buta na górę do kibla - geberit i woda w dół - bombs gone. I bieg do piwnicy. Po drodze słyszę jak się przewala po rurach - podziałało. Wbiegam do piwnicy i k*wa koniec świata. Nie ma moich deszczułek - no może z jedna, cała prowizoryczna tama poszła w ch*j i kota też nie słychać już. Ja pie****lę. k**wa, gdzie ta rura teraz idzie - coś mi świtnęło, że kanalizacja w ulicy, dom od ulicy ze 30 metrów - może nie wszystko stracone i gdzieś się zwierzak zatrzymał po drodze.

Biegnę na ulicę, jest studzienka - mam nadzieję, że to od mojego domu. Ni cholery jej nie podniosę. Ciężka jak szlag i nie ma za co chwycić. Powrót do domu i pogrzebacz od kominka, tym może uda się to podważyć. Ni cholery - najpierw ugiąłem, potem złamałem żelastwo. Myśl! Auto stoi na ulicy - mam pas do holowania, może uda się to szarpnąć. Hak, pas, wsteczny - poszło, aż zakurzyło. Po jaką cholerę takie te wieka robią ciężkie. Smród jak cholera, ale złażę tam - ciemno jak w dupie, rura jest, wygląda, że idzie od mojego domu. Latarka. k**wa, mam w aucie, ch**owa, ale może starczy. Włażę po raz drugi- smród mnie już nie zabije - przywykłem po chwili. Zaglądam i jest, oczyska mu się tylko świecą. I znów ta sama bajka. Kici, kici, kici, a ten mały skurczybyk spierdziela w drugą stronę. No ja p****dolę. Szlag mnie trafi. Długo tu nie wysiedzę, jest zimno, śmierdzi, a na dodatek ktoś mi zwali tę pokrywę na łeb i moje problemy się skończą jak nic. Nie chcesz po dobroci, to będzie po złości.

Do domu, po brezent. Wyłożyłem dno studzienki, tak by mi nie wpadł głębiej. Zużyłem wszystkie taśmy samoprzylepne, plastry, żeby nie wpadł do głównej nitki kanalizacyjnej. Zaglądam co chwilę do rury, ale słyszę tylko miauczenie i nic nie widzę. Poszedł gdzieś w pizdu. Jeszcze tylko trójkąt, żeby nikt się w tę otwartą studzienkę nie wpie******ił, bo na ulicy ciemno. Sąsiad, ch**j, ciekawski, widziałem żłoba jak patrzył przez okno, jak próbowałem pogrzebaczem podnieść wieko. Nie przyszedł pomóc, a teraz ch*j złamany stoi i się dopytuje. Co mam mu ch**owi powiedzieć? Że przepycham kotem kanalizację? Idźżesz w ch*j, pacanie.

Powiedziałem mu w końcu, żeby poszedł do domu i pozatykał sobie też wszystkie otwory, bo na początku osiedla była awaria i wszystkie ścieki się wracają i wybijają w domach - a ten baran się przestraszył, poleciał i przed swoim domem siłuje się z pokrywą. Niech ma za swoje.

Wracając do kota - bo menda tam siedzi i nie chce wyjść. Mam wszystko gotowe, więc do domu, jedna wanna, druga wanna, koreczek i napuszczam wodę. Papierosik i czekam pod studzienką, bo nuż mu się zmieni i wyjdzie dobrowolnie. K**wa, drugi sąsiad przyszedł - po pięciu minutach następny odmyka wieko, teoria samospełniającej się przepowiedni działa - k**wa, ludzie to są barany. Idę do domu, obie wanny pełne, ognia - spuszczam wodę z wanien i dokładam dwa spusty z dwóch spłuczek z domu. Nie ma ch**a, to go musi wygonić albo utopić.

Lecę na ulicę, woda wali na brezent aż huczy, a tego skurwiela dalej nie wylało z kąpielą. k**wa mać, urwało się wszystko w pizdu i popłynęło, bo ileż to utrzyma tej wody. Brezent, taśmy, plastry, sznurki - w ch**j - jak się to gdzieś przytka, to będę miał przejebane. Znowu do domu po drugi pogrzebacz, bo trzeba zamknąć ten pier***ony dekiel. Wchodzę - a ten skurwiel kot tarza się w sypialni po łóżku. No ja pie****ę! Jak on k**wa wyszedł, którędy? Ano k**wa wziernikiem w piwnicy - zostawiłem otwarty. Ja k*wa stoję i marznę a ten gnój tarza się w mojej pościeli. Zaj***ię. Przerobię na pasztet. I jeszcze z radości włazi na mnie. K**wa mać. Przynajmniej kuleje.

Straty: zaj***ane łazienki, w obu przelała się woda z wanien, zaj***ana piwnica, bo zostawiłem otwarty wziernik i duża część wody poleciała na piwnicę. Pościel w sypialni do wyjebania, brezent z reklamą firmy - poszedł w ch*j, latarka - w ch*j, pogrzebacz w ch*j. Afera na ulicy jak ch*j.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dalsze perypetie Prawdziwego Mężczyzny :D:D:D

WTOREK

Mężczyźni to takie proste stworzenia. Co na sercu to na języku. Nie zastanawiamy się wiele tylko mówimy co myślimy. Kurde blaszka czasami trzeba jednak się zastanawiać, bo to się źle kończy. Przedwczoraj siedzę sobie przy kolacji, jak biały człowiek a żona wypada mi nagle z pytaniem:

- Dlaczego zespół napięcia przedmiesiączkowego nazywa się zespołem napięcia przedmiesiączkowego?

- Bo nazwa "choroba wściekłych krów" była już zajęta – odpowiedziałem bez większego zastanowienia. Obudziłem się po północy z twarzą w pasztetówce. Jednak warto czasami pomyśleć nad odpowiedzią.

CZWARTEK

W zeszłym tygodniu miałem już dość tego wszystkiego. Dość i już. Wchodzę do domu styrany i wrzeszczę do żony od drzwi:

- To koniec! Rozwodzę się z Tobą wiedźmo!

Wchodzę do kuchni i … nic nie widzę, nic nie słyszę. Na drugi dzień też nic nie widzę. Na trzeci dzień zacząłem trochę widzieć na lewe oko.

PIĄTEK

Wchodzę do domu, lezę do kuchni, patrzę, a tam zlew pełen naczyń. No wku***łem się, bo nawet odlać się nie ma gdzie, ale co mi tam. Stanąłem, wyjąłem i leję, a tu pech chciał, że żona z koleżanką przyszły i lezą do kuchni. Koleżanka wlazła pierwsza i drze pierze: - Ja pie****lę, ale bydle!

To jej powiedziałem, że je zaraz schowam i niech się nie drze. Nie zdążyłem schować. Obudziłem się na neurologii. Tym razem było leciutko i bez uszkodzeń. Rzekomo na rozlanym Ludwiku się pośliznąłem. Ten Ludwik to musiał mieć pie…lnięcie.

PONIEDZIAŁEK

Wigilię spędziłem na chirurgii urazowej. Nawet fajnie było, tylko pierogów nie pojadłem, ale barszcz przez słomkę był zaj***sty. A wszystko przez te prezenty pod choinkę. Siedzę sobie, czytam gazetę, a żona, jak każda kobieta, gdy czyta się gazetę, znowu zadaje pytanie.

– Co mi kupisz pod choinkę?

- Świeczkę zapachową – odpowiedziałem zgodnie z prawdą przeglądając właśnie kolumnę ze sportem.

- Aha... a co ty byś chciał? – żona drążyła temat.

- Ciebie, zapakowaną tylko w kokardę... – odpowiedziałem na odczepnego, bo w sumie co ja mógłbym od niej chcieć. Chyba tylko to, żeby znowu mi nie pi***nęła.

- No wiesz? Prezenty powinny być podobnej wartości… - burknęła do mnie obruszona.

- To dorzuć jeszcze dwie dychy

No i film mi się urwał, ale święta naprawdę były fajne. W końcu miałem raz święty spokój.

NIEDZIELA

Jakoś tak się dziwnie dzieje na tym świecie, że kobiety to na seks mają ochotę zawsze w soboty. Nie wiem czemu inne dni tygodnia są złe, a tylko sobotni wieczór jest dobry, no ale nie mi głupiemu się nad tym zastanawiać. Ot przyszła sobota i żona zaczęła się znowu do mnie dobierać. W pewnym momencie szepcze do mnie namiętnie:

- Kochanie, włóż od tyłu.

No to mówię jej:

- Żółw.

Do okulisty pójdę dopiero jutro, ale opuchlizna już schodzi. Dobrze, że lód był w lodówce.

ŚRODA

Dlaczego kobietom nie zamyka się gęba i opowiadają o wszystkich pierdołach nawet wówczas, gdy się ich nie słucha? Fenomen! Czasami człowiek ma już dość, więc odpowiada im, jak leci, ale okazuje się, że jednak z tym to trzeba uważać. Przedwczoraj żona zaczyna:

- Wiesz dawno temu moja matka miała w Krakowie idiotyczną przygodę...

- Naprawdę kochanie? – zapytałem grzecznie

- A ja myślałem, że urodziłaś się w Gdańsku.

Spałem na wycieraczce, nie byłoby tak źle, gdyby sąsiad nie nadepnął mi rano na palce.

SOBOTA

Kobiety potrafią być męczące i ... bez sensu. W ogóle świat jest jakiś bez sensu. Siedzę sobie zblazowany, a żona zaczepia jak zawsze:

- Podać Ci może obiad?

- Bez sensu … - odpowiadam zgodnie z prawdą

- A może wyszedłbyś na spacer? – męczy.

- Bez sensu … - odpowiadam zmęczony jej marudzeniem.

- To może zadam Ci zagadkę? – kontynuuje niezmordowana.

- No dobra – dałem za wygraną – wal.

- Co to jest? Owłosione i wchodzi do dziury? – pyta zadowolona moim zainteresowaniem żona.

- Ch..j – odpowiadam bez entuzjazmu i zaczynam czytać gazetę.

- A właśnie, że nie bo mysz! – krzyczy uradowana żona.

- Mysz w ci…ie? Bez sensu!

Wniosek: Pewne rzeczy wydające się bez sensu, mają w sobie ukryty sens.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kilka nowych dowcipów, wyszperane na innym forum:D

--------------------------------

Dzwoni facet do firmy reklamującej odchudzanie i po krótkiej rozmowie zamawia pakiet o nazwie "5 kilo w 5 dni".

Następnego dnia dzwonek do drzwi. Przed drzwiami stoi cudowna blondyneczka, około 20 lat i oprócz sportowego obuwia i tabliczki zawieszonej na szyi nie ma nic na sobie. Dziewczyna przedstawiła się jako pracownica wspomnianej firmy i programu "5 kilo w 5 dni". Na tabliczce napis:

"Mam na imię Kasia. Jak mnie złapiesz będę Twoja!".

Facet rzuca się bez namysłu w pościg za blondynką. Po paru kilometrach i pewnych początkowych trudnościach, w końcu łapie swoją nagrodę. Sytuacja powtarza się przez kolejne 4 dni.

Facio staje na wadze i zadowoleniem stwierdza, że rzeczywiście schudł 5 kilo! W takim razie znów dzwoni do firmy i zamawia program - tym razem "10 kilo w 5 dni".

Następnego dnia: w drzwiach staje zapierająca dech w piersiach kobieta, najpiękniejsza, najbardziej seksowna, jaką widział w życiu. Na sobie nie ma nic oprócz butów sportowych i tabliczki na szyi:

"Mów mi Ewa. Jak mnie złapiesz, będę Twoja!"

Ta kobieta ma jednak taką super kondycję, że faciowi niełatwo jest ją złapać od razu i gonitwa trwa znacznie dłużej. W końcu jednak okazuje się że nagroda warta jest nadludzkiego wysiłku.

Historia powtarza się przez następne 4 dni i w końcu facet staje na wadze i jest całkowicie zadowolony: schudł obiecane 10 kilo!

W takim razie postanawia pójść na całość i dzwoni do firmy trzeci raz. Zamawia pakiet "25 kilo w 7 dni". Pani przez telefon pyta:

- Jest Pan absolutnie pewien? To jest nasz najtrudniejszy program!

Facet jest jednak głęboko przekonany, że tego właśnie chce.

- Całe lata nie czułem się tak wspaniale!

Następnego dnia dzwonek do drzwi. Przed drzwiami stoi potężny, muskularnie zbudowany, intensywnie opalony dwumetrowy facet. Na sobie ma tylko różowe buty sportowe i tabliczkę:

"Jestem Franek. Jak Cię złapię, będziesz mój!"

-------------------------------------------------------------

Zachodzi facet do restauracji. Ubrany schludnie, ale widać, że ubranie znoszone. Siada przy stoliku i woła kelnera. Ten podchodzi, a facet go pyta:

- Przepraszam, a ryba u was jest?

- Oczywiście. Łosoś, tuńczyk, pstrąg...

- Nie, nie... Ja poproszę jakiegoś mintaja, albo coś takiego... Jak najgorszego i nieświeżego...

Kelner odrobinę się wzdrygnął, ale niewzruszenie mówi:

- W porządku, zaraz ktoś skoczy do marketu. Nie ma sprawy.

Facet kontynuuje:

- I proszę ją przygotować w specjalny sposób.

- Słucham?

- Proszę jej nie myć, nie rozmrażać, nie czyścić...

- Ale...

- Dużo soli! - ciągnął dalej facet - Ale tylko z jednej strony! Za to z drugiej strony pieprzu od serca! I Smażyć ją proszę bez oleju! Tak po prostu rzucić na patelnię i przypalić z jednej strony. Za to druga strona ma być kompletnie surowa...

Kelner osłupiały próbuje się wycofać, ale facet go zatrzymuje:

- I jak będzie mi pan rybę podawał, to proszę bez żadnych kurtuazyjnych "smacznego", "proszę bardzo" czy innych. Proszę rzucić talerz na stół i warknąć: "Żryj k*rwa!"

Kelner odwraca się, po czym wypełnia co do joty polecenia klienta. Facet ze łzami w oczach wciska mu do kieszeni banknot 200-złotowy i mówi:

- Rozumiesz, kochany, trzeci miesiąc w delegacji... Tak mi się do żony tęskni...

---------------------------------------------------------------------

Środek nocy - trzecia nad ranem. Do domu powraca zmęczony, po libacji

z kolegami mężczyzna. Otwiera drzwi cichutko, delikatnie skrada się w

przedpokoju, żeby tylko nie obudził żony. Nagle słychać zgrzyt zegara,

wysuwa się kukułka i kuka 3 razy.

- O, Cholera - myśli zaniepokojony mężczyzna - Ale wiem co zrobić -

dokukam jeszcze 8 razy i żona nawet jak się obudziła, będzie myślała,

że wróciłem o 11:00. Jak postanowił, tak zrobił i zadowolony z siebie

położył się spać.

Rano budzi go zona.

- Kochanie, musisz dzisiaj wcześnie wstać!

- A po co? Przecież dziś sobota.

- Musisz wstać i oddać nasz zegar do naprawy.

- A co się stało?

- Coś jest nie w porządku z kukułką. Wyobraź sobie zakukała w nocy 3

razy, potem zachichotała szyderczo, parę razy beknęła, dokukała 8

razy, puściła bąka, zaryczała jak wół i poszła do łazienki się

porzygać.

--------------------------------------

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a teraz specjalnie dla@Dzienciol:

--------------------------------------------------------------------------

Henio, lat 11, postanowił za zaoszczędzone kieszonkowe kupić sobie szynszylę. Stoi w sklepie zoologicznym przed klatką z szynszylami i dzwoni do taty:

- Tata?

- Tak.

- Tatusiu, mam taką sprawę...

- O co chodzi?

- Wiesz, jak wygląda szynszyla?

- Wiem.

- Podoba ci się?

- Tak.

- A co byś zrobił, jakbym ją przyniósł do domu?

- Czapkę.

------------------------------------------------------:D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kilka paradoksów z życia wziętych:

1.Biała kredka - nierozwiązana zagadka dzieciństwa.

2.Bramki w sklepie - mimo że nic nie zwinąłeś, i tak boisz się, że zapiszczą.

3.Babcie - pod blokiem mogą sterczeć dwie godziny, ale w tramwaju pięciu minut nie ustoją.

4.Sprawiedliwość - jazda na rowerze pod wpływem alkoholu: 5 lat, molestowanie seksualne: 3 lata w zawieszeniu.

5.Potrzeba jednej iskry, by spalić las, ale całej paczki zapałek, by rozpalić grilla.

6.Kiedyś będę tak bogaty, że jednorazówką będę golił się tylko raz.

7.Polsat - oglądasz sobie z rodzinką reklamy, a tu nagle film.

8.Polska - tutaj nawet kryzys się nie udał.

9.Bill Gates - okrada go 75% ludzkości, a i tak jest najbogatszy.

10.Podawanie pensji brutto to jak podawanie długości członka wraz z kręgosłupem.

11..Pan Mietek spod trójki nie ma nawet matury, a za piwo zreperuje prom kosmiczny.

12..Leżakowanie w przedszkolu - kiedyś kara, a teraz każdy chciałby te 2 h snu wciągu dnia...

13.Mleko na gazie tylko czeka, aż się odwrócisz.

14..-Mamo, co to znaczy orgazm? -Ja nie wiem, zapytaj taty.

15..Łacina - jedyny język, w którym nawet "gówno" brzmi mądrze.

16.Nawet, jakby papier toaletowy miał 8 warstw, to i tak złożysz go na pół.

17.A4 - jedyna płatna jednopasmówka na świecie.

18.Najlepszym dowodem na to, że w kosmosie istnieje inteligencja, jest to, że sięz nami nie kontaktują.

19.Tesco - nigdzie indziej nie znajdziesz wody LEKKO NIEGAZOWANEJ za pół ceny.

20..Jerzy Dudek - przypuszczalnie najlepiej zarabiający kibic Realu Madryt.

21..Jak Polacy uniknęli korków na autostradach? Nie wybudowali autostrad!

22..Seks jest jak skok na bungee - dodaje adrenaliny, a gdy pęknie guma, masz przerąbane.

23.Jeżeli trzeci dzień nie chce ci się pracować, to znaczy, że to już środa.

24..Kość piszczelowa - urządzenie do znajdywania mebli w ciemnym pokoju..

25..Polska: jak kupisz mi spodnie, to zrobię ci loda. Azja: jak kupisz mi loda,zrobię ci spodnie.

26..Chleb - zero marketingu, najwyższa sprzedaż.

27..Britney Spears: "Jestem za karą śmierci. Przestępca powinien mieć nauczkęna przyszłość."

28..Egzamin - na korytarzu każdy wmawia ci, że nic nie umie.

29..Szacunek do nauczyciela - istnieje wtedy, gdy uczniowie po usłyszeniu dzwonkapozwalają mu dokończyć wypowiedź.

30..Paradoks seksualny - seks można uprawiać od 15 roku życia, a oglądać - od 18.

31..Okres i wypłata - jedno i drugie jest co miesiąc, a jak nie ma, to znaczy, żektoś was zdrowo wyruchał.

32..Paradoks Szymborskiej - dla testu napisała maturę, interpretując swoje wiersze- i dostała 60%.

33..Studenci pierwszego roku - spieszmy się ich poznawać, tak szybko odchodzą...

34..Gdy umrę, rozsypcie moje prochy pod Tesco - wtedy będziecie mnie odwiedzać co niedzielę.

35..Pieniądze szczęścia nie dają. Ale pozwalają wygodnie być nieszczęśliwym.

36..Mały palec u nogi powstał tylko po to, by boleśniej walnąć się o szafkę.

37..Kanapka studencka - chleb posmarowany nożem.

38.Pieniądze z pierwszej komunii - do dziś nie wiesz, gdzie się podziały.

39..Nimfomanka - kobieta, która pragnie seksu tak często jak przeciętny mężczyzna.

40.Polska waluta - tylko tutaj złoty jest srebrny.

41..Na uczelni poranna fizyka zagina czas. Po 30 minutach jest 08:05.

42..Feminizm kończy się, gdy trzeba wnieść szafę na 8. piętro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Mnie też przypomniał się kawał który opowiedziałem na zlocie

Małżeństwo u seksuologa :

-Panie doktorze mój mąż nie potrafi mnie doprowadzić do orgazmu

-Doktor myśli, myśli wiem następnym razem gdy będziecie uprawiać sex wynajmijcie murzyna który będzie nago tańczył na stole to powinno pomóc

Mąż dzwoni do jednej agencji drugiej trzeciej w końcu jest murzyn jak się patrzy czarny i pała po kolana w końcu wchodzi do domu i dostaje wytyczne :

-Dobra umowa jest taka ty tańczysz na stole a ja wale moją żonę ok ?

-Trochę dziwne ale ok

Murzyn tańczy na stole a mąż jedzie ale żona nawet nie piśnie po 15 min mąż mówi dobra murzyn zamiana ja tańczę ty jedziesz

Mąż tańczy na stole murzyn wali po 3 min żona już piszczy

Mąż z dumą do murzyna widzisz k***a murzyn tak się tańczy :D:D:D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przy okienku w banku:

-Chcę założyć kur***a konto w tym jeb***ym banku!

-Co proszę?!

-Powiedziałem, że chcę założyć kur***a pierd***ne konto w tym waszym je***ym banku!

-Jak pan śmie!

-Nie słyszysz szmato? Dawaj mi tutaj tego jeba***go kierownika!

Kierownik pouczony przez obsługę i nabuzowany podchodzi do klienta i mówi:

-No więc o co panu chodzi?

-Powtarzam kur***a po raz trzeci i ostatni, że chcę założyć pier***ne konto w tym je***ym banku i wpłacić wam pier***ne 2 miliardy!

Na to kierownik:

I co? Ta kur***a robiła jakieś problemy?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

Pewien hrabia wyjaśniał pojecie 'subtelna różnica' swojemu lokajowi rżnąc go w dupsko:

- "Ja mam ch*ja w dupie i ty masz ch*ja w dupie, ale pomiędzy moją, a twoją sytuacją jest pewna subtelna różnica ..."

Hrabia mówi do Jana pocierając palcami:

- Janie, czy to jest gówno czy plastelina?

Jan bierze na palec i wącha.

- Hrabio, to jest gówno.

Na to Hrabia:

- No tak. Bo niby skąd w mojej dupie plastelina?

:D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyjeżdża Tusk z wizytą do Benedykta. Jest miło I sympatycznie.

Benek 16ty pyta: -A jak tam u Was Po wyborach?

-Wszystko w jak najlepszym porządku Ojcze Święty.

-Wyborcy zadowoleni, szczęśliwi.

- Mówią, że takiej Polski chcieli.

Ojciec Święty pokiwał głową, uśmiechnął się I pokazał Tuskowi 6 palców.

-A jak tam u Was z bezrobociem ?

-Doskonale Ojcze Święty. Jest tak dobrze, że młodzi ludzie już zaczynają wracać do kraju z emigracji. Zarobki super, pracodawcy gwarantują doskonałe warunki zatrudnienia.

Ojciec Święty znów pokiwał głową uśmiechnął się I pokazał Tuskowi 6 palców.

-A co w szkolnictwie ?

-Wspaniale. Minister sprawdził się doskonale. Dzieciaki zadowolone, chcą nawet w sobotę i niedzielę chodzić do szkoły.

Ojciec Święty pokiwał głową uśmiechnął się I znów pokazał 6 palców.

Wizyta sie zakończyła Tusk wrócił do Polski I do swoich obowiązków.

Jednak sprawa pokazywania 6 palców nie dawała mu spokoju.

Wybrał się więc do Glempa i pyta;

-Księże Prymasie byłem u papieża, opowiadałem mu co w kraju, a ten na każdą moją odpowiedź pokazywał MI 6 palców. Co to znaczy?

-Jak to ? Ty katolik I nie wiesz, że chodzi o 6 przykazanie: nie cudzołóż?!

-Nie cudzołóż? A jak to się ma do mnie?

-A co miał powiedzieć? Nie pie...ol ?!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dwóch facetów łowi ryby. Jednemu z nich biorą co chwile, a drugi tylko moczy kije w wodzie. Ten pechowy wreszcie nie wytrzymał:

- Proszę mi powiedzieć, na jaka przynętę pan łowi?

- Łapię na pastylki na syfilis - zadrwił ten drugi.

Pechowy zostawia sprzęt na brzegu i pędzi do apteki.

- Poproszę 4 opakowania pastylek na syfilis.

- A co, złapał pan? - zainteresował się życzliwie aptekarz.

- Jeszcze nie, ale znam super miejsce!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

W dniu 25 maja 2018 roku weszło w życie Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r - RODO. Abyś mógł korzystać z portalu Podkarpacki Serwis Wędkarski potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie danych osobowych oraz danych zapisanych w plikach cookies. Proszę o zapoznanie się z Polityką prywatności.