Skocz do zawartości

Piotr Madura

Użytkownicy
  • Postów

    1226
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    130

Treść opublikowana przez Piotr Madura

  1. Aktualnie trwają przesłuchania przez Policję świadków zdarzenia. Z tego co udało mi się dowiedzieć to rozwój sprawy zależeć będzie teraz od prokuratora który będzie kwalifikował ją na podstawie wyceny szkód. Dostałem informacje, że wycena szkód jest aktualnie prowadzona przez PZW i niebawem będzie przekazana policji.
  2. Dzięki za odpowiedzi . Miałem cichą nadzieję, że te twistery phoenixa oprócz dobrej ceny będą też dobrej jakości. Wstrzymam się z większymi zakupami. Zamówię sobie kilka sztuk i popróbuję, także za jakiś czas przekażę swoją opinię. Panowie, gdzie w Rzeszowie jest największy wybór twisterów wielkości 3-3,5cm (popularnych paprochów)? Czy ceny są rozsądne?
  3. Czy ktoś miał może do czynienia z twisterami marki PHOENIX? Dostępne są np. tu: http://www.sklep.phoenix-fishing.com/twister-phoenix-2014-c-38_47_157.html Cena przyzwoita i kolorystyka bogata, ale jakiej jakości tworzywo? Jak wypadają przy klasykach Mannsa i Relaxa? Może ktoś miał już na wędce?
  4. Gratuluję pięknej ryby! Możesz zdradzić jakich przynęt używasz podczas łowienia na wypuszczankę? (zdecydowanie wolę to polskie określenie, ale nie wiem czy uprawnione, może przepływanka?) Na wodach pstrąga i lipienia, górskich (zwał jak zwał) trotting i jakiekolwiek inne metody spławikowe, gruntowe są zakazane. Bywa, że są wyznaczone odcinki na których dopuszcza się stosowanie tych metod i przynęt roślinnych. Oczywisty jest fakt, że pstrągi występują nie tylko tam gdzie ktoś ustanowi sobie na rzece status wody górskiej. Jeżeli pstrąg, lipień, troć itd. weźmie na robaka to zgodnie z regulaminem trzeba go wypuścić
  5. Dla mnie polowanie na pstrągi w wodzie stojącej to ciągle egzotyka. Tym bardziej się cieszę, że nadarzy się okazja żeby tego popróbować na Myczkowcach.
  6. Z Pilzna wybieramy się Ja i kolega Lukasz24732. Mam przeczucie, że rzeka będzie brudna. Jak myślicie które łowisko może zostać wyznaczone na zastępcze?
  7. W dzisiejszym Obserwatorze Lokalnym ukazał się artykuł na temat sytuacji która miała miejsce po raptownym spuszczeniu wody z zalewu w Chotowej. Mam nadzieje, że dzięki temu sprawa zyska szerszy rozgłos. http://www.ol.com.pl/?p=863
  8. Z tego co udało mi się dowiedzieć, to dalszy bieg sprawy zależny jest głównie od policji. Ponieważ ucierpiały gatunki prawnie chronione jest szansa, że sprawa nie zostanie zbagatelizowana.
  9. Niestety, tak jak się spodziewałem odcinek poniżej zapory został bardzo zamulony. Miałem okazje przekonać się o tym podczas pobytu nad wodą. Żwir i piasek typowe dla Potoku Chotowskiego zostały przykryte warstwą mułu. Warstwa ta jest niekiedy gruba na kilkanaście centymetrów. Wystarczy zrobić kilka kroków korytem rzeki by nurt przez długi czas niósł mocno zmąconą osadami wodę. Poziom wody na zalewie Chotowskim oceniam jako wyższy o kilkanaście centymetrów od przeciętnego. Nad zalewem spotkałem wędkarza który bezskutecznie próbował upolować jakiś białoryb. Nie był świadomy tego, że zalew zamienił się jakiś czas temu w bezrybną pustynię.
  10. Ankieta wypełniona. Gratuluję ciekawego pomysłu na prace naukową! To licencjat czy magisterium?
  11. Bardzo dobrze, że został przywołany przykład zalewu w Wilczej Woli. Świadczy to dobitnie o tym, że Chotowa nie jest odosobnioną anomalią, ale częścią większego i złożonego problemu. Tym bardziej powinno nam zależeć na wyjaśnieniu sprawy zalewu Chotowa by móc skutecznie zapobiegać podobnym wypadkom w przyszłości. Możemy rozwiązać bardzo poważny problem z którym tak czy inaczej przyjdzie nam się zmierzyć - jeśli nie teraz to w przyszłości. Czy podobna sytuacja jak w Wilczej Woli czy Chotowej mogłaby wystąpić w przypadku Jeziora Solińskiego czy Jeziora Myczkowskiego? Odpowiedź jest oczywista - NIE. Ludzie odpowiedzialni za użytkowanie wody musieliby się liczyć z reakcją wielu zainteresowanych wędkarzy, miłośników przyrody, ludzi zajmujących się turystyką, entuzjastów sportów wodnych. Jeżeli okażemy swoje zainteresowanie sprawą Chotowej to postawimy sprawę jasno: nie godzimy się na niszczenie przyrody i będziemy na podobne przypadki żywo reagować i dochodzić swoich racji. SPRAWA ZALEWU CHOTOWA JEST Z WIELU POWODÓW WAŻNA I MA ZASIĘG PONADLOKALNY: - LOS JAKI SPOTKAŁ CHOTOWĄ MOŻE SPOTKAĆ W PRZYSZŁOŚCI RÓWNIEŻ INNE PODOBNE ZBIORNIKI - JEŻELI SPRAWA ZOSTANIE W KONTEKŚCIE WĘDKARSKIM ROZWIĄZANA POMYŚLNIE TO W PRZYSZŁOŚCI ŁATWIEJ BĘDZIE NAM WALCZYĆ O SWOJE PRAWA W PODOBNYCH SYTUACJACH GDZIEKOLWIEK BY MIAŁY ONE MIEJSCE - CHOTOWA JAKO ŁOWISKO WYSZCZEGÓLNIONE W WYKAZIE WÓD OKRĘGU PZW RZESZÓW DOSTĘPNE JEST WĘDKARZOM OKRĘGU PZW RZESZÓW ORAZ INNYM WĘDKARZOM NA PODSTAWIE POROZUMIEŃ MIĘDZYOKRĘGOWYCH. SYTUACJA CHOTOWEJ USZCZUPLIŁA MOŻLIWOŚCI UPRAWIANIA SPORTU WĘDKARSKIEGO NA PODKARPACIU O UROKLIWE I DOBRZE ROKUJĄCE ŁOWISKO - SYTUACJA W CHOTOWEJ ODDZIAŁUJE NA EKOSYSTEMY CHOCIAŻBY POTOKU CHOTOWSKIEGO I WISŁOKI. NA ODCINKU PONIŻEJ ZALEWU CHOTOWA PRZYSTĘPOWAŁY DO TARŁA CHOCIAŻBY SZCZUPAKI Z WISŁOKI, ALE TEŻ WIELE INNYCH GATUNKÓW RYB - W CHOTOWEJ UCIERPIAŁY ŻYWE ORGANIZMY, PRZEDE WSZYSTKIM RYBY ORAZ CHRONIONE PRAWNIE MINOGI I RAKI. OCHRONA I ODBUDOWA POPULACJI TYCH ZWIERZĄT TO PRZEDSIĘWZIĘCIE SKOMPLIKOWANE, WYMAGAJĄCE DŁUGIEGO CZASU I DUŻYCH NAKŁADÓW FINANSOWYCH. KAŻDY WĘDKARZ I KAŻDY BEZ WYJĄTKU ŚWIADOMY KONSEKWENCJI CZŁOWIEK POWINIEN ZABIEGAĆ O TO BY W PRZYSZŁOŚCI NIE DOCHODZIŁO DO PODOBNYCH WYPADKÓW - JEŻELI UDA NAM SIĘ ZABEZPIECZYĆ ZALEW CHOTOWA PRZED PODOBNYMI WYPADKAMI W PRZYSZŁOŚCI I ODPOWIEDNIO ZADBAMY O TEN ZBIORNIK TO W PRZYSZŁOŚCI MOŻEMY LICZYĆ NA RYBNE I UROKLIWE ŁOWISKO KTÓRE MOŻE BYĆ POD WIELOMA WZGLĘDAMI WYJĄTKOWĄ WIZYTÓWKĄ PODKARPACKIEGO WĘDKARSTWA
  12. Koleżanki i Koledzy Wędkarze, CZYM SIĘ RÓŻNI ZALEW CHOTOWA OD ZALEWU MOKRZEC-STRZEGOCICE? CZYM SIĘ RÓŻNI OD ZALEWU ROŻNOWSKIEGO? CZYM SIĘ RÓŻNI OD ZALEWU SOLIŃSKIEGO, JEZIORA CZORSZTYŃSKIEGO, JEZIORA MYCZKOWSKIEGO, ZALEWU NIELISZ itd. itp. ??? W tym momencie można by się pokusić o wieloaspektowe charakterystyki, zestawienia i porównania. Różnice są wyraźne, każdy ze zbiorników posiada charakterystyczną dla siebie specyfikę. Różnią się one powierzchnią, głębokością, ukształtowaniem dna, czystością wody, ilością i gatunkami ryb oraz pozostałych organizmów je zamieszkujących oraz wieloma, wieloma innymi aspektami. Kiedy zastanawiam się nad sprawą spuszczenia wody z zalewu Chotowa mam wrażenie, że w kontekście tej sprawy kluczowe są jednak podstawy które łączą wszystkie bez wyjątku wymienione przeze mnie zbiorniki (i długi szereg pozostałych zaporówek). - Wszystkie one bez wyjątku są zbiornikami sztucznie powstałymi w biegu rzek na skutek działań człowieka. - Ilość wody w nich gromadzoną można regulować. Ktoś kontroluje i jest odpowiedzialny za operacje zmiany poziomu lustra wody i wszystkie inne związane z użytkowaniem wód zbiornika. - z możliwości aktywnego spędzania czasu jaki oferują te zbiorniki korzysta spora grupa osób m.in. wędkarzy, fanów sportów wodnych, miłośników przyrody - Są złożonymi ekosystemami w których występują różne gatunki zwierząt i roślin - również te będące pod ochroną! W Chotowej "ot tak sobie" opróżniono z wody zbiornik o powierzchni 3 hektarów. Co gdyby spuszczono w podobny sposób wodę z zalewu o powierzchni 30 hektarów? Czy równie łatwo i bezrefleksyjnie podjęto by decyzję o osuszeniu zbiornika o powierzchni 300 hektarów?
  13. Odnośnie większych ryb to kolega który nas telefonicznie poinformował o całej sytuacji sam zanim przyjechaliśmy wyciągnął rękami kilka szczupaków, kleni i okoni, które wypuścił natychmiast do rzeki - wszystkie ryby miały po kilkadziesiąt centymetrów. Widział on też wiele pięknych kleni i okoni które miały trudności w orientacji porwane przez brudny nurt rzeki. Jakaś część z tych ryb może zostać w rzeczce. Reszta ze względu na niewielkie rozmiary potoku Chotowskiego i osady jakie nim płynęły mogła prawdopodobnie zejść do Wisłoki. W pobliżu starego koryta na zalewie widać było leżące w mule klenie i okonie. Próbowałem się dostać do nich, ale w tych miejscach muł był zbyt grząski i głęboki. Żywe jeszcze ryby które nie zdążyły uciec do koryta rzeki rzucały się w mule i oblepiały nim - dlatego w większości przypadków tylko z bliska można było je dostrzec. Osobiście mam nadzieję, że największe ryby kierując się instynktem potrafiły poradzić sobie w sytuacji i uciec w górę lub dół rzeki. Nagłe opuszczenie lustra wody spowodowało, że tam gdzie wcześniej była cofka zalewu o wodzie spokojnej i głębokiej nagle powstał rwący potok. Osady denne zostały porwane przez nurt wody tak, że błoto płynęło rzeką także powyżej zalewu. Powyżej cofki zalewu woda musiała siłą rzeczy być czysta i w tym nadzieja, że może części ryb udało się tam dostać. Takie sytuacje miały miejsce w latach minionych wielokrotnie. Tym razem sytuacja różniła się o tyle, że woda w zalewie stała dłużej (musi się wypowiedzieć ktoś kto ma pewne informacje, ja nie jestem pewien - woda nie była spuszczana od 2 bądź 3 lat). Przez ten czas w zalewie zdążyło się osadzić sporo mułu. Rozwinął się też ekosystem. Jak widać zalew zamieszkiwało sporo raków i minogów. Wśród ryb poławianych przeze mnie na wędkę oraz zaobserwowanych u innych wędkarzy podczas kontroli SSR dominowały płocie (większość w okolicach 20cm, ale w miarę liczne również i większe), okonie (zdarzały się nawet okazy w okolicach 40cm!), klenie, szczupaki (wiem o złowieniu kilku ponad 50cm sztuk i słyszałem o jednej ok 70cm), kiełbie (ich populacja jak na wodę stojącą była bardzo liczna). Panowie, dziękuję za Wasze zainteresowanie sprawą. W tym temacie będziemy wraz z kolegami starali się na bieżąco informować was o rozwoju sytuacji. Wierzę, że głosy oburzenia i sprzeciwu świadczące o naszym aktywnym udziale w tej sprawie mogą zadziałać "dopingująco" na instytucje które się nią zajmują. Pokażmy, że Nam - Podkarpackim Wędkarzom nie jest obojętny los naszych wód i zwierząt je zamieszkujących!
  14. Kto był osobą decyzyjną i odpowiedzialną za sam fakt spuszczenia wody z zalewu jak i sposób wykonania tego zabiegu ustalić muszą instytucje badające i zainteresowane sprawą całego zajścia. O sprawie zostały natychmiast powiadomione władze Okręgu PZW Rzeszów oraz Policja. Policja sporządziła notatki, które z tego co wiem to w formie raportu mają być przekazane Okręgowi PZW Rzeszów. Władze okręgu miały powiadomić Wydział Ochrony Środowiska. Zalew jest użytkowany przez OWS Grand Hotowa który prowadzi tam m.in. kąpielisko oraz wypożyczalnię kajaków, rowerków wodnych itp.
  15. Dzisiaj pojawiłem się nad "zalewem" po raz kolejny żeby sprawdzić jak się rozwija sytuacja. Ponownie napuszczono wody do zalewu, tak iż obecnie lustro wody jest obniżone o kilkadziesiąt centymetrów w stosunku do standardowego stanu. Tym bardziej budzi to moje wątpliwości co do tego jaki był sens całkowitego spuszczenia wody którego konsekwencje opisywałem. Martwe raki, minogi i ryby przykryła woda (jest mętna, trudno cokolwiek w niej zobaczyć). Poniżej zalewu w okolicach tamy widać pojedyncze martwe ryby które nie zostały uniesione przez wodę ani przykryte przez muł (kolega wykonał zdjęcia kilku śniętych ryb i zamieści je wkrótce w tym temacie). Rzeką płynie nadal duża ilość osadów. Woda jest mętna, ale i tak jej stan jest lepszy niż w minionych dniach. Odcinek rzeki poniżej zalewu został mocno zamulony. Osady płyną całym korytem aż do ujścia Potoku Chotowskiego do Wisłoki. Tutaj przypis do głównego tekstu - link do wykazu wód Okręgu PZW Rzeszów: http://www.pzw.org.pl/rzeszow/cms/3989/wykaz_wod Pozycja 50: Chotowa Pow. ha: 3,00 Zbiornik zaporowy
  16. ŚP. Zalew Chotowa i jego mieszkańcy Drodzy Koledzy wędkarze! Pewnie niektórzy z Was zauważyli, że w wykazie wód Okręgu PZW Rzeszów pojawił się nowy zbiornik zaporowy: Chotowa. Wielu z was kojarzy go jako kąpielisko, niektórzy być może próbowali tam szczęścia z wędką. Pragnę Was poinformować, że z czystym sumieniem możecie w tej chwili wziąć do ręki czarny marker i grubą, długą kreską skreślić ten zbiornik z wykazu... Dnia 16 marca pojawiam się wraz z kolegą nad zalewem Chotowa celem krótkiego rekonesansu z wędką. Stan wody w zbiorniku oceniamy jako obniżony o ok. 0,5m, ale nie stwierdzamy by wody nadal ubywało w widoczny sposób. Cel takiego opuszczenia poziomu lustra wody był dla nas zagadkowy. Z tego co dowiedziałem się później od komendanta SSR z Dębicy, to stan wody w dniu wcześniej (15 marca) podczas kontroli nie stwierdził on żadnego ubytku wody w zalewie. Dnia 17 marca ok godz. 14:30 otrzymałem od kolegi wędkarza telefon. Usłyszałem coś co zjeżyło mi włosy na głowie: woda z zalewu raptownie spuszczona, korytem płynie błotnista maź, setki ryb duszą się w tej mazi płynącej korytem, inne nie zdążyły uciec do "wody" i zalegają na mule pokrywającym dno zbiornika bądź "pływają" w pozostałych kałużach. Rzeką poniżej zalewu płynie błoto zamiast wody, widać śnięte ryby. Słysząc te słowa robiłem się osłupiały. Zalew Chotowski uważałem za kameralne i urokliwe, chociaż niespecjalnie rybne - bo nie zarybiane nigdy łowisko. Ten zalew perspektywy miał dopiero przed sobą. Spuszczana dawniej co roku woda tym razem od kilku lat była pozostawiona w spokoju i zaczynał się w niej tworzyć dobrze rokujący ekosystem. W chwili otrzymania informacji znajdowałem się wraz z kolegą nad jedną z rzeczek zasilających Wisłokę. Jak najszybciej pokonaliśmy dystans do samochodu i pojechaliśmy nad Chotową. Gdy dotarliśmy i zobaczyliśmy to co jeszcze wczoraj było zalewem opadły nam ręce... Zamiast wykazowego "Chotowa Pow. 3 ha zbiornik zaporowy" zobaczyliśmy trzy hektary śmierdzącej brei w której niedobitki tego co żyło waśnie teraz, na naszych oczach dokonywało powoli swego żywota w męczarniach. Ryby stłoczone w okolicach zapory miały wyraźne trudności w orientacji i oddychaniu, były w słabej kondycji (niektóre nie miały w ogóle sił uciekać i można było wyjmować je rękami). Niektóre miotały się ostatkiem sił zalegając w mule. Dookoła było mnóstwo raków szlachetnych i minogów (to coraz rzadziej występujące zwierzęta będące pod ochroną) które nie zdążyły uciec do starego koryta rzeki i teraz grzęzły w mule próbując znaleźć dla siebie ratunek. Nasza decyzja była natychmiastowa. Wezwaliśmy Policję, komendanta SSR z Pilzna, komendanta SSR z Dębicy, władze Okręgu PZW w Rzeszowie. Władze okręgu poinformowały Wydział Ochrony Środowiska oraz wysłały jednego z pracowników do Chotowej. My zaś wróciliśmy do siebie żeby zabrać potrzebny nam sprzęt. Kiedy odjeżdżaliśmy komendant SSR Pilzno był już na miejscu. Po naszym powrocie od razu zabraliśmy się do dokumentowania sytuacji przy pomocy aparatu fotograficznego. Policja sporządziła notatki celem opracowania późniejszego raportu. Wraz z kolegą prezesem koła PZW "Łosoś" w Pilźnie ubraliśmy wodery i przy pomocy podbieraków zabraliśmy się do żmudnej próby ratowania tego co zostało przy życiu. Brodząc głęboko w mule zbierałem raki szlachetne (wiele z nich miało pod odwłokami jajeczka) i minogi z powierzchni mułu. Kolega w tym samym czasie przy pomocy podbieraka wyławiał z kałuż żyjące jeszcze ryby. Kiedy skoczyłem zbierać w swojej okolicy żyjące jeszcze raki i minogi sam wziąłem swój podbierak i pomagałem koledze wyławiać żyjące ryby. Żywe ryby odnosił i wypuszczał na bieżąco do rzeki kolega komendant SSR z Pilzna. Wyłowiliśmy kilkaset ryb wśród których dominowały płocie, klenie (większość w okolicach 10-20cm), okonie, karasie. Znajdowaliśmy ryby i minogi martwe, które jednak trudno było dostrzec na pierwszy rzut oka ponieważ były pokryte mułem.. Kolega z koła PZW "Łosoś" wraz z komendantem SSR z Pilzna robili zdjęcia ryb, raków i minogów zarówno martwych jak i żywych które wyciągaliśmy z mułu. Ciężka praca trwała kilka godzin. Niestety ze względu na grząski i głęboki muł udało się nam uratować tylko pewien procent ryb i raków. Resztę czekała śmierć w mule zalewu. Krajobraz który zastałem kojarzył mi się raczej z postapokaliptycznymi wizjami filmów Sci-Fi niż ze zbiornikiem zaporowym na czystym Potoku Chotowskim, łowiskiem ujętym w wykazie wód Okręgu PZW Rzeszów. Brudni od stóp do głów, oblepieni śmierdzącym mułem zakończyliśmy prace i wróciliśmy rozgoryczeni sytuacją do domów. Czuję się w obowiązku jako wędkarz, jako społecznik i jako miłośnik przyrody, a może przede wszystkim jako człowiek starający się logicznie myśleć zadać krótkie pytanie: DLACZEGO? Stoi przede mną więcej pytań. Czy to co się stało, musiało się stać? Czy spuszczania wody z zalewu nie można było rozłożyć w czasie tak aby żyjące w nim stworzenia uciekły przed grożącym im niebezpieczeństwem? Czy ktoś kto dokonał tego spuszczenia wody jest osobą kompetentną? Czy ktoś poniesie odpowiedzialność za to co się stało? Czy uszczerbek jakiego doznał ekosystem zostanie w jakiś sposób odbudowany? Czy w przyszłości będą miały podobne ekscesy? Co czeka w przyszłości „zalew" Chotowa? Jakie konsekwencje dla rzeki i życia w niej będzie miało to że od czasu spuszczenia wody płynie w jej korycie błoto - osady tak gęste, że złożona ikra zostanie jak sadzę zamulona, narybek będzie miał problemy z oddychaniem, a odcinek rzeki poniżej zalewu zostanie mocno zamulony (rzeka widnieje w wykazie wód jako woda górska, dno w większości miejsc jest piaskowo-żwirowe). W obliczu takich sytuacji czuję się zniesmaczony, rozgoryczony, zły i smutny. Jestem sfrustrowany bo coś czego dobro leży mi na sercu i o co dbam swoimi siłami ginie na moich oczach zupełnie bez żadnego sensu. Patrząc na takie rzeczy ogarnia mnie zniechęcenie, czuję, że moje wartości usychają razem z chotowskimi rybami w ohydnym mule. Wyprzedzając sytuacje które (TEORETYZUJĘ) mogą dopiero nastąpić: mam nadzieję, że nikt nie wpadnie na pomysł dezynfekcji dna zbiornika jakimś środkiem chemicznym, np. chlorem, bo skutki mogą być opłakane dla ryb żyjących w rzece i tych które w rzece zdążyły znaleźć ratunek. Czy zalew Chotowski odżyje? Pewnie przyjdzie się przekonać komuś w niezbyt bliskiej przyszłości. Ja sobie daruję, bo po prostu mam świadomość losu jaki ten zbiornik doświadczył w ostatnich dniach i ta świadomość mnie przytłacza. Połamania kija Wam koledzy życzyć nie będę, bo przynajmniej w Chotowej nie ma teraz na czym... Życzę wam, żeby w przyszłości żadnego łowiska nie spotkała sytuacja którą opisałem powyżej. Piotr Madura
  17. Życzę Ci żeby w ten czy inny sposób gość zniknął znad rzeki i przestał wyławiać ryby. Może w końcu ktoś go przyłapie na gorącym uczynku. Ja od kilku już dni na bazie swoich ostatnich doświadczeń okołowędkarskich coraz bardziej zniechęcam się do jakiegokolwiek działania. Pozdrawiam i połamania kija!
  18. Po pierwsze według mnie to z muchą (szczególnie suchą) nie ma się co nastawiać na dobre wyniki na Wisłoce u progu wiosny. Nie znam odcinka Mieleckiego, natomiast w moich okolicach to osobiście nie wcześniej jak w kwietniu/maju z muchówką na Wisłokę zaglądam. Wcześniej oczywiście można np. ze streamerem odwiedzać odcinki gdzie spodziewasz się pstrąga. Jeżeli nie masz takich 100% miejscówek to lepiej odłożyć na jakiś czas Wisłokę - z czasem się wyczyści, zrobi się cieplej, rybki się ruszą - teraz tylko się zniechęcisz do dalszego muchowania na niej. Ja osobiście na Wisłoce łowię na odcinkach gdzie pewien jestem żerujących ryb. Kiedy widzę zbierające muchę klenie to wiem, że mam spore szanse połowić. W ogóle dla mnie Wisłoka + mucha to głównie łowienie kleni. Teraz raczej trudno liczyć na regularne powierzchniowe żerowanie. Świetną rybą do ćwiczeń jest niedoceniana przez wielu ukleja. Póki co jest jej nad Wisłoką pod dostatkiem... Śmiało mógłbyś teraz popróbować łowić na nimfę w dopływach Wisłoki gdzie występuje pstrąg. Na małych rzeczkach jest to typowe łowienie "od dołka do dołka" z tym, że nie porzucasz i trzeba zachowywać się naprawdę cicho żeby podejść rybę. Z nimf to Hydropsyche jak dla mnie w marcu i kwietniu na topie poza tym kiełż i nimfy z kolorowymi akcentami na brudniejszą wodę. Nawet jeśli pstrąga nie złowisz to często się trafi jakiś przyłowik typu kiełb, jelec czy okoń. Nie zniechęcaj się łatwo! Początki mogą być trudne, ale później będziesz mieć dużo satysfakcji z łowienia.
  19. Popieram. Pan Marek jest bardzo dobrym wędkarzem, a przy tym serdecznym człowiekiem. Zna się na rzeczy, zawsze doradzi i podpowie co, jak i gdzie. Osobiście najchętniej zaglądam właśnie do jego sklepu. W niektórych dębickich sklepach mam nieodparte wrażenie, że sprzedawca chce mnie naciągnąć jak tylko najbardziej się da. Pan Marek ma według mnie dobre ceny i nie stara się nikogo zrobić w konia, nie wciska bubli. Żeby oddać sprawiedliwość, to cenię sobie również sklep na cmentarnej gdzie jeśli czegoś nawet nie ma, to sprzedawca jest skłonny w błyskawicznym często czasie sprowadzić to w przyzwoitej cenie. To się chwali! Co do woblerków o których piszecie Panowie wyżej, to nabyłem kilka lat temu imitacje kiełbia i ciernika. Wykonanie bardzo mi się podoba. Kiełbik nawet coś tam złowił. Ciernik jest tak pięknie wykonany, że trzymam go jako element kolekcji i wody raczej nie zobaczy
  20. Piotr Madura

    Ulubione dźwięki

    Ja osobiście dzisiaj totalnie zniesmaczony i rozgoryczony z powodów okołowędkarskich o których jak myślę szerzej już wkrótce na PSW... Patrzę na naszą polską rzeczywistość i ja razem z Kazikiem "coście sku*** uczynili z tą krainą?!"
  21. Jaka większość? Większość wszystkich społecznych strażników? Większość Dębickich? Większość Rzeszowskich? Tarnowskich? Czy jeszcze innych? Jaka większość? Nie ma czegoś takiego jak większość. To słowo nie oznacza nic konkretnego, jest daleko idącym uogólnieniem, natomiast razi w konkretnych ludzi, we mnie, mojego kolegę jednego czy drugiego itd. Na jakiej podstawie Kolega wysnuwa teorię, że "większość" strażników nie zna regulaminu? Jakieś badania statystyczne? Czego ten brak wiedzy miałby dotyczyć? Wymiarów i okresów ochronnych czy np. nieznajomości typu jakiejś rzeki określonego w wykazie wód jako górska bądź nizinna? Że są strażnicy którzy nie znają regulaminu o tym ja doskonale wiem. Wiem też doskonale, że jest wielu którzy znają regulamin bardzo dobrze, niektórzy wręcz doskonale, nie tylko regulamin, ale ustawy o rybactwie, prawo wodne itd. Są konkretni ludzie, konkretni strażnicy. Jeżeli któryś nie zna regulaminu to świadczy to o nim bardzo źle (źle jako o strażniku i źle jako o wędkarzu) i wypada mu zwrócić uwagę. Jeżeli się ktoś czuje pokrzywdzony nieznajomością regulaminu przez jakiegoś strażnika to trzeba poprosić go o wylegitymowanie się i przedstawienie a potem zgłosić jego przełożonym, że pan X nie zna regulaminu i nie nadaje się na strażnika. Ja bym tak zrobił. Uogólnienia typu "większość strażników" są krzywdzące wobec ludzi którzy są strażnikami i nie tylko znają i przestrzegają regulaminu, ale też poświęcają swoje siły, czas, nerwy i pieniądze żeby dbać o ryby i łowiska.
  22. Przypon to nie jest wabik na szczupaka tylko ochrona przed jego zębami. W regulaminie nie ma ani słowa o zakazie czy nakazie stosowania przyponów ochronnych, ale zdrowy rozsądek nakazuje zabezpieczyć się przed utratą przynęty, a szczupaka przed niepotrzebnym kolczykiem czy nawet śmiercią. Pomijając rzucanie kilkunastocentymetrowym ripperem w marcu (z czym można się zetknąć) nie budzi taki przypon wątpliwości co do intencji wędkarza.
  23. Dziadek TORPEDA. Szkoda, że wędkarze którzy to widzieli nie byli na tyle szybcy żeby zainterweniować... Ale przecież 15 szczupaków na żywca to gość tylko pojawiał się i znikał... Rach-ciach, rzut nie zsiadając z rowerka, jeden-drugi-trzeci do reklamówki i dziadziu odpala jak Lance Armstrong (pewnie też na dopalaczach). Nie dało rady go podejść albo na policje zadzwonić, no bo do SSR to i tak numeru profilaktycznie nikt w komórce nie nosi (?)
  24. Piotr Madura

    Ulubione dźwięki

    Jak najbardziej! Do dzisiaj czuję "w kościach" tamten wieczór....
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

W dniu 25 maja 2018 roku weszło w życie Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r - RODO. Abyś mógł korzystać z portalu Podkarpacki Serwis Wędkarski potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie danych osobowych oraz danych zapisanych w plikach cookies. Proszę o zapoznanie się z Polityką prywatności.