Skocz do zawartości

Składki Okręgowe i Porozumienia


rapala

Rekomendowane odpowiedzi

Również jestem za tym, aby zorganizować podobny protest - ale sądzę, że to nic nie da.

Nie od dziś wiadomo, że P*W to ostoja wszelkiej maści ubecji, przechowalnia dla emerytowanych milicjantów itp. - no i co pisiory z tym zrobili ?

Nic - to okrągłostołowy układ: "wy nie ruszacie naszych, my nie ruszamy waszych".

Juda też z tym nic nie zrobi, jako polityczny teletubiś wystrugany z banana na potrzeby poprzedniej kampanii prezydenckiej - za dużo osób może go szantażować, aby odważył się kiwnąć palcem w bucie.

Niestety polityka i (niewątpliwie) gangsterska twórczość P*W idą w parze w naszym bantustanie - a historia uczy, że w bantustanach nie obala się tyranii za pomocą ulicznych pikiet - ponieważ skuteczność takowych to przywilej ludzi żyjących w krajach, gdzie pojęcia "Sąd" i "Prawo" to nie synonim kastowej wspólnoty rozbójniczej, żerującej na uczciwie zarabiających obywatelach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zastanawia mnie jedna prosta rzecz,przykład z moich składek zarybiana jest np.Wisłoka która wpływa do Wisły czy Wisłok co wpływa do Sanu.

I ryby naturalnie potem migrują w te rzeki do dlaczego Ja nie mogę tej ryby sobie złowić w Wiśle bo to inny okrę??????...Co innego zamknięte zbiorniki typu glinianka staw czy jezioro...Tu się zgodzę nasze ryby to nasze prawa i regulaminy.Czy podziela ktoś moje zdanie...?

Napisałem tak bo na pewno wielu ma podobne myślenie.

Lata w tył młodzi tego nie pamiętają była składka typu cała Polska + górskie...I było git człowiek wiedział co i jak a tak to gówno wie Papierków wypełniania rejestry itp po co to skoro i tak nie dbamy o środowisko a zarybiania sztuczne to porażka średnio na 100tyś. narybku wpuszczonego np do rzeki dożywa ok 10-20% w sprzyjających warunkach.A gadanie ze to najlepszy i skuteczny sposób to dzieciom gadać można.

Dawniej w dopływach strumykach na wiosnę to tyle narybku spływało do rzek że głowa mała.....I z tego większość miała szansę przeżycia bo było to naturalne słabsze czy chore rybki natychmiast były atakowane przez drapieżniki zwłaszcza Okonie ...Natura była nieubłagana.Mimo to ryb było pełno.

Ale się rozpisałem ale to będzie inny mój materiał..........

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czemu na tych stronach pzw Rzeszów nie ma nic napisane o zarybieniach, szukam w necie to coś z 2016 roku wyskoczyło, nie wiem to tajemnica jakaś , skoro płacę 300 zł to chyba powinno być jawne dla wszystkich gdzie i co jest wpuszczone bo to za nasze pieniądze, i powinny być jawne i otwarte dla wszystkich terminy tych zarybień, żeby kto by chciał zobaczyć ile tego wpuszczają. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na ostatnim zebraniu sprawozdawczym koła zgłosiłem wniosek, że dokumentacja zarybienia powinna wyglądać następująco:

Otrzymałem odpowiedź: "czy chciałbym, aby taki film publikowano i aby wszyscy o tym wiedzieli ?" - i tym podobne bzdety...

Na moje sugestie, że przecież taki film można opublikować np. 4 miesiące po zarybieniu, otrzymałem odpowiedź, abym sam sobie poszedł do siedziby okręgu i taki wniosek zgłosił...

PS

Na tym jeziorku z filmiku łowiłem - takich karpi jak tam, to nie ma ani na Lipiu, ani na Weryni - aczkolwiek jest to bardzo trudne łowisko i ciężko tam przechytrzyć ryby.

Dodam tylko, że w tamtym czasie (około 2013-2014 r.) licencja wędkarska (do której był oczywiście załączony regulamin połowu) na całą Francję kosztowała około 135 euro, a na ok. 85% terytorium Francji, równo 100 euro - oczywiście wykupywało się ją w sklepie wędkarskim.

 

Edytowane przez Damian Ł.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Damian Ł. napisał:

Na ostatnim zebraniu sprawozdawczym koła zgłosiłem wniosek, że dokumentacja zarybienia powinna wyglądać następująco:

Otrzymałem odpowiedź: "czy chciałbym, aby taki film publikowano i aby wszyscy o tym wiedzieli ?" - i tym podobne bzdety...

Na moje sugestie, że przecież taki film można opublikować np. 4 miesiące po zarybieniu, otrzymałem odpowiedź, abym sam sobie poszedł do siedziby okręgu i taki wniosek zgłosił...

PS

Na tym jeziorku z filmiku łowiłem - takich karpi jak tam, to nie ma ani na Lipiu, ani na Weryni - aczkolwiek jest to bardzo trudne łowisko i ciężko tam przechytrzyć ryby.

Dodam tylko, że w tamtym czasie (około 2013-2014 r.) licencja wędkarska (do której był oczywiście załączony regulamin połowu) na całą Francję kosztowała około 135 euro, a na ok. 85% terytorium Francji, równo 100 euro - oczywiście wykupywało się ją w sklepie wędkarskim.

 

A czemu wszyscy ktorzy opłacili karte i dany okreg ,nie maja prawa wiedziec w jaki sposob sa ich pieniedze rozdysponowane ?Mozna przeciez jak w okregu Tbg . Zrobic zakaz wedkowania przez 2 tygodnie i zarybiac wody na zmiane .Zreszta zarybia sie rybami niewymiarowymi wiec chyba kazdy wie zeby ich nie brac .

Edytowane przez jacob1993
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Można pokazać nawet z rocznym opóźnieniem,ryby wpuszczać w kilkunastu miejscach,ewentualnie wyłączać odcinki z wędkowania na kila nawet miesięcy( tak jak w przypadku zimowisk) a wtedy takie miejsce od wiosny porządnie kontrolować i jak w przypadku pijanych kierowców pozbawić prawa połowu na rok a przy kolejnym incydencie dożywotnio, a tak to teraz niema nic. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Byłem przy wielu zarybieniach prowadzonych w Okręgu Rzeszów. Pominę tu (byle)jakość sposobu wprowadzenia ryb do wody - jednym z nielicznych, znakomitym wyjątkiem w jakim miałem przyjemność uczestniczyć były zarybienia pstrągiem dopływów Wisłoki prowadzone przez byłego prezesa Okręgu, Pana Depowskiego. Inne wyjątki to zarybienia prowadzone przez pasjonatów, społeczników, którzy zdawali sobie sprawę, że dbają o wody na których im nieprzeciętnie zależy. W reszcie przypadków przeplatały się brak chęci do zrobienia tego jak należy i brak wiedzy jak należy to robić. 

 

Kwestią o której chcę nadmienić jest DOMNIEMANA ilość ryb które rzeczywiście trafiają do wody. Będąc przy zarybieniu byliśmy informowani, że wpuszcza się tyle to a tyle ryb. Szczerze mówiąc, to nawet widząc to jak ryby są wpuszczane pozostaje nam jedynie wierzyć/nie wierzyć, że jest ich rzeczywiście tyle. Chyba, że wiecie jak wygląda powiedzmy 2000 sztuk narybku jesiennego szczupaka. Ja nie wiem i nie umiałbym oszacować czy jest go w worku 2000, 1000 czy może 3000. A gdy ryby trafiają do wody prosto z rękawa to już w ogóle. 

 

Dajmy na to, że trafia do wody tyle ile jest na papierze. Cóż z tego kiedy ogromna ilość materiału idzie na marne np. powołując się na wcześniej wymieniony narybek szczupaka, który wpuszczony zbyt "gęsto" sam siebie eliminuje. 

 

Największą rzeźnią - tym razem całkiem dosłownie - są zarybienia stawów pstrągiem tęczowym przed zawodami, o czym swego czasu pisałem. Mówiłem wtedy o stawach w Błażkowej i powtarzających się sytuacjach gdy do wody trafiło kilkaset ryb, z których po kilku dniach nie została nawet łuska. Choćby zaś została z góry było wiadomo, że warunki w tych stawach nie spełniają wymagań środowiskowych pstrąga tęczowego. Zaraz, zaraz... ale czy tylko pstrąg? Identyczna sytuacja ma miejsce ilekroć do wody wpadnie cokolwiek "miarowego" od kroczka karpia, przez poświąteczne karpiowe "warchlaki", jazie, karasie aż po niepozorne okonie. Tak, okonie, nie pomyliłem się, było... I również na Błażkowej. 

 

Najbardziej bolącą w tym kontekście sprawą są dla mnie odłowy tarlaków. W majestacie prawa i "gospodarności rybackiej" (gospodarka rybacka - dobre określenie dla modelu PZW  - wziąć siatę i orać ile się da) odławia się często okazowe ryby, które naturalnie świetnie się wycierają, zabiera się je do ośrodków gdzie trze się je sztucznie, a później podobno wypuszcza - czego ani ja, ani żaden z moich znajomych na oczy jednak nie widział. Po co? Po to żeby na papierze wykazać zarybienie rybami które i tak znalazłyby się w rzece, z tym że w sposób naturalny przekładający się na dużo większą przeżywalność. Niejeden odcinek Wisłoki został już w ten sposób zaorany na długie lata. 

 

 

Edytowane przez Piotr Madura
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem przyjemność jakieś 3 lata temu potowarzyszyć ekipie z Krosna,która robiła odłowy brzany na Wisłoku odcinek między mostem w Łękach Strzyżowskich do mostu we Frysztaku.Na w/w odcinku złowili JEDNĄ brzane około 55 cm. Z opowiadań teścia, z odcinka Wisłoka tylko koło mostu w Łączkach widział jak goście wyciągali cały bagażnik w syrence  brzan w worach 50 kg złowionych z reflektorem z WS-kI.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odłowy tarlaków to po części barbarzyństwo wiele ryb na tym cierpi a tu mówią że dbają o każdą rybkę......Bzdury.Nagrałem kiedyś filmik jak to się dzieje oczywiście nie wiedzieli o tym bo kamerka była zakamuflowana.....I na złość kiedy zgrałem na kompa na drugi dzień była burza trafiło kompa (upaliło go) I nagranie straciłem,a szkoda bo było pięknie nagrane to co robili i to co mówili o tym.......Był to rok prawdopodobnie 2013r.lub 2014r.Oczywiście mowa o Wisłoce.

Edytowane przez RICARDO
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 18.02.2020 o 18:52, Piotrek10 napisał:

Wszyscy wędkarze powinni się zebrać i pod biały dom?Jak by z  200tys.ludu się zebrało w Wawie może by coś ruszyło.Jak nie to blokady drog.Rzucał bym wahadlowkami?nikt by nie przejechal..

 To jest okazja. Można słowa przeobrazić w czyny

https://wio.waw.pl/artykul/protest-wedkarzy-2020/930599

... Chyba że jak zwykle najlepiej ponarzekać i wrócić do rzeczywistości 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 19.02.2020 o 21:33, Piotr Madura napisał:

Byłem przy wielu zarybieniach prowadzonych w Okręgu Rzeszów. Pominę tu (byle)jakość sposobu wprowadzenia ryb do wody - jednym z nielicznych, znakomitym wyjątkiem w jakim miałem przyjemność uczestniczyć były zarybienia pstrągiem dopływów Wisłoki prowadzone przez byłego prezesa Okręgu, Pana Depowskiego. Inne wyjątki to zarybienia prowadzone przez pasjonatów, społeczników, którzy zdawali sobie sprawę, że dbają o wody na których im nieprzeciętnie zależy. W reszcie przypadków przeplatały się brak chęci do zrobienia tego jak należy i brak wiedzy jak należy to robić. 

 

Kwestią o której chcę nadmienić jest DOMNIEMANA ilość ryb które rzeczywiście trafiają do wody. Będąc przy zarybieniu byliśmy informowani, że wpuszcza się tyle to a tyle ryb. Szczerze mówiąc, to nawet widząc to jak ryby są wpuszczane pozostaje nam jedynie wierzyć/nie wierzyć, że jest ich rzeczywiście tyle. Chyba, że wiecie jak wygląda powiedzmy 2000 sztuk narybku jesiennego szczupaka. Ja nie wiem i nie umiałbym oszacować czy jest go w worku 2000, 1000 czy może 3000. A gdy ryby trafiają do wody prosto z rękawa to już w ogóle. 

 

Dajmy na to, że trafia do wody tyle ile jest na papierze. Cóż z tego kiedy ogromna ilość materiału idzie na marne np. powołując się na wcześniej wymieniony narybek szczupaka, który wpuszczony zbyt "gęsto" sam siebie eliminuje. 

 

Największą rzeźnią - tym razem całkiem dosłownie - są zarybienia stawów pstrągiem tęczowym przed zawodami, o czym swego czasu pisałem. Mówiłem wtedy o stawach w Błażkowej i powtarzających się sytuacjach gdy do wody trafiło kilkaset ryb, z których po kilku dniach nie została nawet łuska. Choćby zaś została z góry było wiadomo, że warunki w tych stawach nie spełniają wymagań środowiskowych pstrąga tęczowego. Zaraz, zaraz... ale czy tylko pstrąg? Identyczna sytuacja ma miejsce ilekroć do wody wpadnie cokolwiek "miarowego" od kroczka karpia, przez poświąteczne karpiowe "warchlaki", jazie, karasie aż po niepozorne okonie. Tak, okonie, nie pomyliłem się, było... I również na Błażkowej. 

 

Najbardziej bolącą w tym kontekście sprawą są dla mnie odłowy tarlaków. W majestacie prawa i "gospodarności rybackiej" (gospodarka rybacka - dobre określenie dla modelu PZW  - wziąć siatę i orać ile się da) odławia się często okazowe ryby, które naturalnie świetnie się wycierają, zabiera się je do ośrodków gdzie trze się je sztucznie, a później podobno wypuszcza - czego ani ja, ani żaden z moich znajomych na oczy jednak nie widział. Po co? Po to żeby na papierze wykazać zarybienie rybami które i tak znalazłyby się w rzece, z tym że w sposób naturalny przekładający się na dużo większą przeżywalność. Niejeden odcinek Wisłoki został już w ten sposób zaorany na długie lata. 

 

 

Kilku moich kolegów i ja  przez wiele lat uczestniczyliśmy w zarybieniach (pstrąg) , ale od kilku lat ZO PZW Rzeszów nie jest zainteresowany naszą obecnością, dlaczego ? Odpowiedź jest prosta ….. a po co ma im ktoś patrzyć na ręce .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

W dniu 25 maja 2018 roku weszło w życie Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r - RODO. Abyś mógł korzystać z portalu Podkarpacki Serwis Wędkarski potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie danych osobowych oraz danych zapisanych w plikach cookies. Proszę o zapoznanie się z Polityką prywatności.