Skocz do zawartości

Ranking

Popularna zawartość

Wyświetla najczęściej polubioną zawartość w 09/20/21 uwzględniając wszystkie działy

  1. Skryte, długo żywione marzenie zostało dzisiaj spełnione - wywalczyłem zwycięstwo w Spinningowym Pucharze Wisły! Zawody organizowane corocznie przez Koło PZW Azoty Tarnów słyną z tego, że są prawdziwą próbą charakteru. I tym razem trudny teren, paskudna pogoda i bardzo wysoki poziom wody dały się we znaki. Tylko upór i intuicja pozwoliły mi w końcu złowić bolenia długości 63,5 cm - jak się później okazało jedyną punktowaną rybę tego dnia. Do domu wróciłem zmęczony, ale bardzo szczęśliwy
    12 polubień
  2. Dziękuję pięknie! Wyglądało to tak, że przemieszczałem się kilometrami wzdłuż starej opaski. Był to mój "plan Be", jako, że w miejscu gdzie zacząłem łowić poza uklejami nie znalazłem niczego innego. Nurt w większości miejsc opierał się o brzeg i był zdecydowanie zbyt silny żeby trzymała się go drobnica. Szukałem spowolnień przy samym brzegu, za przeszkodami, wśród zalanych traw. Potencjalnym łowiskiem był pas do półtorej metra od brzegu, a w większości miejsc nawet węższy. Ze skarp wypatrywałem ryb i nasłuchiwałem ataków. Przez pięć godzin tury widoczna aktywność boleni trwała łącznie ok pół godziny. Wypatrzyłem w tym czasie dwa bolenie, które stały przy powierzchni i atakowały drobnicę, jednak prawie bezgłośnie. Widać było smugę ryby odbijającej od brzegu i zaraz niewyraźny cień bolenia wracał pod zalane trawy. Żadnego z tych boleni nie udało mi się złowić. Wytypowałem na mapie pewną charakterystyczną miejscówkę. Szedłem do niej jakieś 2 km gęstymi zaroślami, po kolana w błocie. Jedynymi ścieżkami były ścieżki zwierzyny. Gdy dotarłem na miejsce potwierdziły się moje oceny, miejsce wyglądało atrakcyjnie. W miarę przejrzysta woda z rowu melioracyjnego uchodzącego do Wisły łączyła się z wezbranym, mętnym nurtem. Na granicy brudnej i czystej wody zauważyłem ucieczkę drobnicy. Pierwsze rzuty poświęciłem przynętom typowo boleniowym. Bez efektu... Potem sprawdzałem miejsce jig-rigiem, obrotówką i woblerem wielkości 3 cm, niestety również bez skutku. Na sam koniec, po ok pół godziny obławiania miejsca raz jeszcze wziąłem wędkę z woblerem boleniowym, typową, drobno pracującą, 7 cm uklejką. Woblera rzuciłem ok 3 m od burty Wisły, w miejsce gdzie widać było na wodzie wyraźne zwary. Potężne uderzenie nastąpiło po około metrze prowadzenia. Kij od razu wygiął się w pałąk. Ryba odjechała na kilka metrów w dół rzeki i zamurowała. Z całych sił zawołałem kolegę, nie wiedząc jak daleko ode mnie jest.. jak się okazało był jakieś 250 m dalej i usłyszał bez problemu Ze względu na obawę zaczepu oraz nie wiedząc na ile dobrze zapięta jest ryba zdecydowałem się na bezkompromisowy hol. Myślę, że po góra półtorej minuty ryba była już w podbieraku. Kolega nadbiegł niedługo po tym. Pomógł mi zrobić zdjęcie na miarce i z rybą. Przynęta była głęboko połknięta i obawiałem się o stan ryby. Reanimacja trwała kilka minut. W końcu boleń o własnych siłach odpłynął. Dotarło do mnie to, co się wydarzyło. Pełna euforia! Szczerze mówiąc nie wiedziałem czego się spodziewać. Wiedziałem, że wyniki będą słabe, ale choćby łut szczęścia mógł dać komuś dobrego suma badź sandacza. Ktoś mógł trafić większego bolenia... Jak się okazało na prawie trzydziestu zawodników zgłosiłem jedyną punktowaną rybę. Radość niesamowita. Ktoś przypomniał przy obiedzie sytuację sprzed lat, kiedy wygrałem zawody otwierające sezon, gdy złowiłem pstrąga, jedną z dwóch zgłoszonych ryb. Było mi bardzo miło. Coś w tym jest, czasem pytany o tym "czymś" staram się powiedzieć. Zawody traktuję jak poważny sport. Tu nie ma kompromisów. Koleżeńska atmosfera, żarty, okazja do spotkania znajomych, ale... Ale rywalizacja tak, by dać z siebie wszystko. Przygotowanie sprzętu, oglądanie mapy, powzięcie planów. Kilometry w nogach, łowienie do końca, choćby po szyję w błocie, komarach, bądź w strugach ulewy. Tak było też tym razem. Wraz z kolegą walczyliśmy do ostatniej minuty. Po powrocie do domu gorący prysznic i dochodzenie do siebie. Wisła to Wisła, zawsze daje w kość i uczy pokory. Kapryśna, ale potrafi też nagrodzić.
    6 polubień
  3. Oczywiście, nowe, syntetyczne materiały dają wiele fantastycznych możliwości. Ale jak zaczynałem 15 lat temu.. z kurakami z marabuta i całymi piórkami ..to szkocka Daiwa w klasie #8 miała się pod czym wyginać. A teraz 15cm syntetykiem czasem macham kijem greysa 10ft #5 i jakoś szczególnie wrażenia na nim to nie robi ...
    2 polubienia
  4. Witam! Deszczowy Szczupak... pozdrawiam
    2 polubienia
  5. Gratulacje na takiej wysokiej wodzie złowić rybę to nie lada wyczyn. Z czystej ciekawości jak go złowiłeś ?
    1 polubienie
  6. 1 polubienie
  7. To... to są kurczaczki wielkanocne Wieczorem podeśle fot małych kurczaków... a prawdziwe kurczaki zaczynają się od 15-20 cm..i ważą z pół kilo jak namokną I tak jak pisałem - najtrudniejsza zabawa jest w nadaniu im prawidłowego ruchu przy pomocy wędki.
    1 polubienie
  8. Wreszcie uczciwa klucha pomiędzy drobnicą.
    1 polubienie
  9. u mnie jeden karabin a kumpel 8 okoni 20-30 cm czyli wszystko zyje jak żyło...
    1 polubienie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

W dniu 25 maja 2018 roku weszło w życie Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r - RODO. Abyś mógł korzystać z portalu Podkarpacki Serwis Wędkarski potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie danych osobowych oraz danych zapisanych w plikach cookies. Proszę o zapoznanie się z Polityką prywatności.