-
Postów
410 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
7
Treść opublikowana przez Damian Ł.
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 18
-
No, fajnie sobie podjechać samochodem nad samą wodę do gościa w namiocie i go 3 razy pod rząd skontrolować (nabijając sobie statystyki) - szkoda, że nad dzikim Wisłokiem nie są tak aktywni - bo to i zmęczyć się można i spocić... - jak gość siedzi (na Lipiu) o tej porze roku na zasiadce, to wiadomo, że Pasjonat (przez duże P) i najgorsze co może zrobić, to np. naśmiecić. Szacun dla SSR !! - a PSR łaski nie robi, że pracuje, skoro im płacą. PS Tak swoją drogą, to ciekawe, czy w PSR mają jakieś testy sprawnościowe, bo 2 razy kontrolowali mnie goście, którzy mogli by śmiało uprawiać sumo - a przebiegnięcie przez nich chociaż 500 m, mogłoby się zakończyć zawałem, udarem tudzież innym wylewem.
-
Mnie zarybienia karpiem interesują o tyle, że wiem dzięki temu, gdzie później nie będę chciał łowić. Interesuje mnie natomiast struktura zarybień - i nie kwity (bo papier wszystko przyjmie). Ale litości - żadnego drapieżnika na takie łowisko ? - przecież nie wyżrą karpi. Mam nadzieję, że to łowisko dzięki wprowadzeniu "no kill" samo się "wyrówna" pod względem biologicznym.
-
Właśnie wróciłem z zebrania, gdzie się dowiedziałem, że do zbiornika zostało wpuszczone (w 2018 r.) po kilkaset amurów i karpi (w tym spora ilość) karpi-tarlaków (po kilka kg sztuka) i ani jednej sztuki ryby drapieżnej (jeżeli się pomyliłem, to proszę mnie poprawić). Natomiast plan zarybień jest ustalany na wniosek kół, które opiekują się danym zbiornikiem - ciekawe, czy gdyby dane koło zawnioskowało o zarybienie Lipia np. jazgarzem, słonecznicą itp. (powiedzmy, że ze 2 tony), to zarząd okręgu, bez konsultacji z ichtiologiem, spełniłby życzenie miejscowych pasjonatów ? Jestem zwolennikiem "no kill", ale przy takiej strukturze zarybień, za kilka lat (obym się mylił) to będzie woda o kolorze, konsystencji i zapachu gnojówki - już lepsi mięsiarze wyławiający nadmiar szajsu - a tak, to można liczyć tylko na Przyrodę, która (jak co roku) przetrzebi populację prosiaczków.
-
Żeby podjąć temat "uzdrowienia" P*W, trzeba uświadomić sobie, że ma się do czynienia nie z tzw. normalnymi ludźmi, tylko z mafią. Generałowie i oficerowie MO, SB i LWP, później policji i innych "tego typu" służb mundurowych, oraz ich "pociotki" - to cała "wierchuszka" omawianej organizacji - ludzie niekoniecznie bardzo bogaci, ale niesamowicie wpływowi, z racji wykonywanych zawodów i informacji do których mieli dostęp - specjaliści od manipulacji, znający "obejścia" prawne, a jak to nic nie da, to potrafią każdego zgnoić bez mrugnięcia powieką. Oni szkolili się do "rozbijania" opozycji przez cały PRL - nie ma takiej opcji, aby usunąć ich gadaniną - gadaniną, to sobie możemy wybrać co najwyżej prezesa na szczeblu koła i na tym KONIEC. Przez kogo spowodowany jest bałagan prawny, dotyczący ochrony wód ? - gdyby prawo było przejrzyste i przestrzegane, to już dawno "branżę wędkarską" przejęły by kluby wędkarskie na wzór tych na zachodzie Europy. Twierdzicie, że to bajki ? - to proszę bardzo - znajdźcie mi w "ścisłych władzach" P*W kogoś o proweniencji np. ND-eckiej... itp. - powodzenia !!! Podobnie rzecz się ma ze skupami złomu na terenie woj. podkarpackiego - wszystkie prowadzone się przez byłą milicyjno-policyjną "wierchuszkę" - jak pojawił się ktoś z "zewnątrz" - to miał kontrole i kradzieże, aż mu się odechciało biznesu. Podobnie z firmami ochroniarskimi... P*W, to po prostu jedno z wielu żerowisk bezpieki - zarezerwowane dla nich jako "przechowalnia emerytalna". Inny przykład - kluby Legia Warszawa (żerowisko bezpieki wojskowej) i Wisła Kraków (żerowisko bezpieki milicyjnej) - z tym drugim klubem coś poszło nie tak... (może nie wystarczyło kasy dla kilkunastoosobowej "rady nadzorczej" - złożonej byłych oficerów). W P*W żerują po prostu funkcjonariusze drobniejszego płazu... Sorry, za dygresję... Jedyny (realny) sposób, żeby ten układ rozbić, to nie płacić składek - ale nie ma takiej opcji, aby chociaż 90% wędkarzy w Polsce w ten sposób zaprotestowała - sam nie opłacałem w Polsce składek przez kilka lat i co ? - płaciłem (i to mniej) we Francji, ryb więcej, śmieci prawie nic... Jako skończą się im nasze pieniążki, to co ? - sprzedadzą "rybaczówki" ? (a kto z nich korzystał ?), sprzedadzą ośrodki zarybieniowe ? - i tak produkowały głównie karpia, a karpia można kupić w Polsce wszędzie... Ichtiolodzy P*W ? - czy to ci debile, którzy odpowiadają za masowe zarybienia karasiem srebrzystym (dawniej) i karpiem (obecnie) ?... My się kłócimy o "no kille", sposoby zarybień, ochronę wód - a ktoś ma z tej dyskusji niezłą polewkę... Życzę więc owocnej, acz zupełnie jałowej dyskusji... Innych pomysłów nie mam - przychylam się do pomysłów kol. Siksy (wpłata kasy na konkretne łowisko) - mogę też nie opłacić składki - i tyle z mojego wojowania.
-
Nie zgadzają mi się głębokości odnośnie stanowiska nr 2 i 4 - aczkolwiek gruntowałem po linii prostej, więc mogłem pominąć jakiś dołek, albo też echosonda "zaokrągliła" jakąś "średnią głębokości" z danej powierzchni.
-
Z plecionek najczęściej sięgam po zieloną Power Pro o wytrzymałości 8 lb (chyba najbardziej uniwersalna plecionka do rzecznego łowienia) - a na małych rzeczkach i do łowienia tylko kleni 5 lb - zalety to: dłuższe rzuty, lepsze czucie przynęty i nie psuje pracy nawet najmniejszych przynęt. Wady - pletka 5 lb nie nadaje się absolutnie do łowienia obrotówkami - skręcają ją niemiłosiernie - z 8 lb jest trochę lepiej, ale też "szału ni ma". Żyłek w spinningu używam wyłącznie przy skrajnych niżówkach i w łowiskach o krystalicznie czystej wodzie (mowa o łowieniu kleni, pstrągów itp.) - miałem takie łowisko we Francji (alpejska rzeka o krystalicznej przejrzystości), gdzie spłoszyłem kilka kapitalnych jazi i tęczaków przez użycie plecionki - gdy używałem żyłki, ryby nie uciekały, co najwyżej po prostu nie reagowały na przynętę - było to bardzo specyficzne łowisko. Przyponów z fluorocarbonu nie używam, gdyż w spinningu stawiam na prostotę i krew by mnie zalała, gdybym po każdym zaczepie musiał to wiązać od nowa... PS W przyszłym sezonie mam zamiar przetestować fluorocarbon jako żyłkę główną - ale ciężko dostać szpule po 100m - jak ktoś używał, to proszę o opinie.
-
John Wilson, człowiek-legenda i (obok Bob'a Nudd'a) ikona angielskiego wędkarstwa. Uwielbiałem "klimat" tych filmów - ujęcia, narrację i to, że facet potrafił się niemal wtopić w angielski krajobraz - prawdziwy gentleman z wędką, do tego doskonale znający zwyczaje ryb - i niesłychanie daleki od wszechobecnego współcześnie gadżeciarstwa. Niech spoczywa w pokoju !
-
No właśnie - padły - a przez Twój wpis pewnie "padnie" jeszcze więcej, także minusik z mojej strony.
-
Wejść tym głupo-logom do biura, na**ać na biurko i powiedzieć, że za jakieś pół roku natura sama sobie z tym poradzi, a sprzątanie tego jest nieekologiczne.
-
Nie karpie budują stanowiska, tylko wędkarze - w Anglii masz np. mnóstwo nadrzecznych miejscówek zbudowanych przez gospodarzy wody (np. towarzystwa wędkarskie), a karpi tam (w tych rzekach) ani śladu. Co do nęcenia, to walenie wiader paszy przede wszystkim kisi wodę i przyspiesza eutrofizację - bo nie wmówisz mi, że przez 100% "sezonu paszowego" ryby wybierają ten towar do zera - to nie staw hodowlany z mnichem, gdzie możesz spuścić wodę, wyłowić ryby, zawapnować dno, "przesezonować" (przemrozić glebę) przez zimę i zalać wodą od nowa - trzeba trochę pomyślunku, planując co się stanie z rybami (i zbiornikiem) za lat np. 10. Co do przyrostów, to jakoś w polodowcowych (stosunkowo ubogich w pokarm - podobnie jak żwirownie) szwedzkich jeziorach leszcze osiągają imponujące rozmiary bez grama paszy - od selekcji są drapieżniki - no i co z tego, że takie ryby rosną wolniej ? - są zdrowsze i nie zdychają dziesiątkami jak karpie na wiosnę co roku. I po czwarte, to sama obecność karpi mi nie przeszkadza, tylko "mądrość" zarybień, gdzie ryba, która jest de facto szkodnikiem (i gatunkiem nie-rodzimym) stanowi od 70 do 95% całego "materiału" zarybieniowego - nie mam zamiaru prowadzić jałowej dyskusji, tylko zwrócić uwagę (na konkretnym przykładzie) czym takie głupie "eksperymenty zarybieniowe" skutkują.
-
Instytucje odpowiedzialne za ochronę wód, które "zawodowo" pobierają (za nic nie robienie ?...) nasze ciężko zarobione pieniążki, nie mają w razie (np.katastrofy ekologicznej) procedury informowania policji ?... - tylko tam nas**ć i przejechać po tym rowerem - bo bardziej kulturalnie nie potrafię tego skomentować... Cóż... - żyjemy w dzikim, chociaż straszliwie zmeliorowanym kraju - a takie kraje potrzebują trochę sprawiedliwości wymierzanej na miejscu...
-
Ochrona wód - zastosowanie nowoczesnych środków technicznych
Damian Ł. odpowiedział(a) na Stanisław Mączka temat w Ogólne
Zapisałem się - na razie wygląda to dosyć chaotycznie - ale plusem jest fakt, że są gotowe formularze zgłoszeń do pobrania, podane paragrafy na które należy się powoływać w danych przypadkach itp. Jak troszeczkę się z tym "skoordynuję", to "parę" osób, firm i instytucji w okolicy czeka ciężki żywot -
Już drugi wyjazd, gdzie na Lipiu I łowię leszcze z jakąś chorobą skóry - z tym, że wtedy to były pojedyncze egzemplarze, a dzisiaj niemal wszystkie (jakieś 7 szt.) z wyjątkiem kilku najmniejszych - wątpię, aby był to efekt obtarć od podbieraka - raczej zaraziły się od tej pływającej katastrofy ekologicznej (karpi), którymi tak ciężko doświadcza nasze wody instytucja, którą z pewnością należy nazwać przestępczą, ale w żadnym wypadku zorganizowaną - mowa o P*W. Dodam, że na wiosnę, gdy masowo brały małe karpiki z pleśniawką, nie stwierdziłem tego typu dolegliwości u żadnych innych gatunków poza karpiami. PS Na pociechę na koniec sesji - piękny, tłusty i zdrowy lin - ale bez zdjęcia
-
Brawo dla zasrańców z zarządu P*W za nic nie robienie po każdorazowym zatruciu Wisłoka (a zdarza się ono regularnie po każdym większym deszczu)... Osoby które są w stanie dotrzeć nad wodę w miejscu śnięcia ryb proszę o powiadomienie wszelkich możliwych służb - telefony są podane w zezwoleniach P*W - w razie potrzeby straszyć ich prokuraturą, telewizją ("Sprawa dla reportera", "Uwaga" itp.), odpowiedzialnością dyscyplinarną itp.
-
W dobie walki z ogólnoświatowym terroryzmem, powinno się skazać za akty terroru osoby odpowiedzialne za takie zatrucia - bo przecież zatrucie wody to akt terrorystyczny (zatrucie chemiczne, a po zabiciu setek, czy tysięcy ryb także biologiczne - bo przecież to wszystko gnije później w wodzie).
-
Po ostatnim zatruciu Wisłoka, proponuję sobie "wsadzić" teorie o kormoranach (chociaż było ich w zimie na Wisłoku sporo) i szukać sprawcy braku ryb wśród własnego gatunku.
-
Kormorany wyżarły - a tak poważnie, to lepiej "zwalić" na zwierzęta niż na ludzką głupotę... PS Gdybym dorwał sprawcę, to kazał bym mu zeżreć te ryby (w takim stopniu rozkładu) i popić wodą z Wisłoka...
-
Mam podobne zdanie - opryski przeciwko stonce, oraz glifosaty - do tego deszcze, które wszystko spłukały i efekt mamy taki jak widać. Z brzanami w tym roku będę sobie musiał odpuścić...
-
Zaobserwowałem śnięte ryby wczoraj - głównie kiełbie, brzanę, świnkę i (chyba) klenia - żadnej uklejki ani typowego drapieżnika - tak więc padały ryby żerujące/pływające przy dnie a nie w toni. Trzeba dzwonić do: Zarząd Zlewni w Krośnie ul. Bieszczadzka 5 38-400 Krosno tel.: +48 609 170 688 e-mail: [email protected] W rejestrze P*W jest numer tel. do Inspektoratu Ochrony Środowiska - ale pani "odesłała" mnie pod powyższy adres - dzwoniłem do nierobów 2 razy - telefon był ciągle zajęty - może komuś innemu się uda...
-
Dzwoniłem dzisiaj w tej sprawie do siedziby Okręgu - pani zapytała ,"czy to od wczoraj się dzieje ?"... - z tego co zrozumiałem, to mają dopiero się kontaktować z prezesem koła sędziszowskiego, aby stwierdzić "co się stało" - delikatnie zasugerowałem, że nie udało się tarło szczupaka, płoci, przepadnie także tarło leszcza - że o kondycji ryb, które mają ikrę a nie mogą się wytrzeć nie wspomnę... Co prawda PZW dzierżawi zbiornik od Kruszgeo, ale ryby są PZW - ciekawe, czy za niszczenie ryb PZW także im zapłaci. Fajnie się bawią za nasze pieniądze.
-
Bez jaj z tymi bobrami - potrafią narobić szkód, ale przy zbiorniku o położeniu i takiej charakterystyce jak ten, to te bobry musiały by mieć wielkość Fiata 126p , aby spowodować takie zmiany w poziomie wody. Tym razem to sprawka pracowników żwirowni, a właściwie ich pracodawców.
-
Łowiłem w Trzebownisku. Trzeba po prostu zagadywać każdego spotkanego z wędką człowieka - zwłaszcza, gdy siedzi w krzaczorach - jak słychać, że Szoszon, to od razu dzwonić na PSR lub policję - gdyby typ nie "przerzucił" i splatał mi zestawu, to łowiłbym obok kłusowników i nawet nie wiedział kto to jest. Mam także alternatywną strategię, ale to nie temat na forum
-
Pod względem wędkarskim zaliczyłem dzisiaj feederową katastrofę - tylko jeden kleń i kilka krąpików, natomiast udało mi się przepędzić dwóch ukraińskich kłusowników - kłusol rzucając "gruntem"pod prąd w górę rzeki (miał w poważaniu dozwolone odległości łowienia i to, że zająłem stanowisko pierwszy) splatał mój zestaw - wytargałem z wody owo cudo techniki - z dwoma ciężarkami, zakończone pięcioma haczykami... - oto ukraiński McZestaw: Oczywiście nie dodzwoniłem się do PSR (zajęte, brak zasięgu ?) - natomiast motywująca okazała się zapowiedź, że zaraz zadzwonię na policję - jeszcze nigdy nie widziałem, aby ktoś tak szybko pakował sprzęt
-
Natura sama się broni przed ludzką głupotą !! - czasami rękami innych ludzi Karp, jako gatunek obcy nie może stanowić podstawy zarybienia jakiegokolwiek zbiornika poza stawem hodowlanym ! - przypominam, że stawy hodowlane się co jakiś czas spuszcza, wapnuje itp. - a tu mamy co roku "spektakl" (sorry za szczerość) zasrywania każdego zbiornika setkami karpi - nierzadko chorych (bo po okazyjnej cenie kupionych) itp. Karp jest ponadto podstawowym konkurentem pokarmowym np. lina - w statusie P*W jest ochrona wód i rybostanu, a nie jego niszczenie !! - o wpływie amura i tołpygi na środowisko nie będę się rozpisywał - to są ryby do hodowli gospodarczej w stawach hodowlanych, albo na łowiska komercyjne. Duże karpie są atrakcją wędkarską dla każdego, ale nie mogą stanowić podstawy zarybień - efekty "przerybień" karpiem widujemy na niemal każdym łowisku - Werynia. Lipie, stawy w Głogowie Młp.= pleśniawka, jeszcze więcej pleśniawki i zdychające ryby. Smakoszom ryb z takich pleśniawkowo-padlinowych zbiorników życzę smacznego
-
Od początku sezonu złowiłem na Lipiu kilkanaście kroczków z pleśniawką (wszystkie złowione sztuki były chore) - u niektórych wręcz sączy się krew z ran. U pozostałych gatunków brak podobnych zmian skórnych - ewidentnie zbiornik zarybiony był chorymi karpikami. Na stawach w Głogowie podobna sytuacja, z tym, że pleśniawkę miała "tylko" około połowa złowionych kroczków.
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 18