Skocz do zawartości

Ochrona wód - zastosowanie nowoczesnych środków technicznych


Stanisław Mączka

Rekomendowane odpowiedzi

Najpierw przeczytaj tu:

http://www.pzw.org.pl/1324/mod.php?dir=wiadomosci&file=cascade&id_wiadomosci=10750&id_kategorii=1&opcja=wiadomosc&pozycja=0

albo tu:

Na spotkaniu w Starostwie Leżajsk rozmawialiśmy o nowych technologiach w ochronie wód. Na pewno nowym sprzymierzeńcem jest Internet, dzięki niemu szybciej i taniej się komunikujemy. Aparaty cyfrowe bezpapierowo mogą utrwalać kłusownicze pułapki, dzikie wysypiska śmieci, czy inne zagrożenia dla wód. Dzięki nim możemy też robić mnóstwo innych, ładnych i ciekawych zdjęć, a zamieszczone na stronach interentowych cieszą, urozmaicają je. Natomiast najnowsze telefony komórkowe mają wbudowane odbiorniki GSP, które umożliwiają tzw. geotagging, zapisywanie zdjęć ze współrzędnymi geograficznymi i wysyłanie ich do innych użytkowników lub Google Earth.

Wyobraźcie sobie współpracę na lini SSRyb. PSR, Policja czy samorządy opartą na m.in. na wymianie informacji z takich telefonów. Znajdujesz miejsce gdzie jest więcierz, sieć czy inna kłusownicza pułapka, albo lokalizujesz dzikie wysypisko śmieci - robisz zdjęcie (z opcją geotaggingu) przesyłasz i na tym się kończy Twoja rola. Ktoś inny zajmuje się tematem, bo PSR ma namierzone miejsce, które w pierwszej kolejności sprawdzi, zastawi pułakę na kłusownika. Samorząd nie traci pieniędzy i czasu na poszukiwanie dzikich wysypisk tylko kieruje swoich ludzi czy odpowiednią firmę do ich usunięcia (np. po zebraniu iluś tak takich informacji może opracować harmonogram likwidowania takich wysypisk, jedno po drugim). Wszyscy na tym korzystają, unikamy długiego tłumaczenia gdzie to jest, podobne urządzenie - czy zwykły turystyczny GPS zaprowadzi w takie miejsce każdego zainteresowanego. Stworzenie takiego systemu wymiany informacji bardzo pomogłoby w naszej pracy na rzecz ochrony wód.

Inna sprawa, że mając taki telefon można się podzielić z Kolegą fajnym miejscem do wędkowania, zamiast mu tłumaczyć i pokazywać na mapie można namiar na miejscówkę po prostu wysłać... Nieprzewidywalnych zastowań jest pewnie bardzo wiele. Może podzielicie się swoimi pomysłami?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat kamer albo lepiej monitorowanie okolic mostów było by bardzo zasadne i pewnie prędzej czy później do tego dojdzie. Nie tylko w kontekście wykroczeń różnego rodzaju ale raczej w stosunku do monitorowania stanu wody. Decydenci muszą jednak do takich decyzji dojrzeć. Na razie kamerami obstawione są urzędy. Widocznie obserwują czy im kto stołków nie podkradnie icon_smile.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że mało wykorzystanym potencjałem jest populacja wędkarzy amatorów. Jest nas teoretycznie przynajmniej więcej niż kłusoli. Co raz większa liczba wędkarzy chodzi na ryby z aparatem fotograficznym. W aparatach cyfrowych znajdują się lepsze lub gorsze kamerki, zdolne do uchwycenia w miarę dobrej jakości obrazu. Wykorzystujmy to!

Nikt mi nie wmówi, że idąc na ryby nigdy nie widujemy rzeczy, których wolelibyśmy nie widywać. Sam byłem, przed 7 laty, świadkiem żałosnej próby wydłubania z wody stad płoci i klenii przez jakiegoś człowieka na podrywkę ok 3x3 m! Rzeka Wisłok, okolice Zarzecza i Lubenii, na południe od Rzeszowa. Starszy człowiek widząc mnie zupełnie jakby nigdy nic zapytał "Bieże coś? Bo mi dziś mało, ale wczoraj ryby miałem w sieci"...

Sytuacja jak w XIX wieku. Miałem wrażenie, że cofnąłem się w czasie i oglądam walkę o przetrwanie człowieka, walczącego o żywności dla wielodzietnej rodziny...

Zawiązała się między nami dyskusja, trwająca długo, tak długo, że moje łowienie wzięło tego dnia w łeb. Jedno jego zdanie ścięło mnie z nóg - "chodzimy tak tu zawsze".

Nie wierzę, że takich sytuacji nie doświadcza wielu wędkarzy.

Tak, pstrykać zdjęcia takim ludziom, nagrywać filmy ich procederu. Tak, trzeba bawić się w donoszenie, innego wyjścia nie widzę. Kamer zaisntalowanych w wielu punktach nigdy nie będzie tak wiele jak wędkarzy z podobnym sprzętem pod ręką (aparatami).

PS. 7 lat temu aparatu nie miałem, a i jako młody chłopak zamiast wściekłości czułem chyba nawet żal, że mam przed oczami walkę o byt XIX wiecznego chłopa...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To prawda, aparaty są coraz tańsze i coraz lepsze. Nie mniej jednak jeszcze niewielu wędkarzy zabiera aparat nad wodę. Wstyd się przyznać, ale ja dopiero od roku na ryby zawsze zabieram aparat i opstrykowuję każdą swoją wyprawę. Doszło do tego, że teraz prędzej na ryby mógłbym zapomnieć wędki jak aparatu. Bywa i tak, że stojąc w wodzie wędkę wkładam do buta i pstrykam lub filmuję.

Jeżeli natomiast przyszło by mi filmować tzw kłusoli miałbym problem.

Wydaje mi się, że kłusownictwo w szerokim znaczeniu tego słowa (bo za kłusownika uważam również wędkarza również tego ogólnie szanowanego ale będącego na bakier z regulaminem) zostanie zlikwidowane dopiero, jak dorośniemy do epoki w której żyjemy. Jednakże dopóki większość społeczeństwa będzie żyła na pograniczu minimum socjalnego, tak długo będziemy społeczeństwem kombinatorów i złodziei. Najpierw musi zostać zlikwidowana przyczyna tego stanu rzeczy dopiero potem kierujmy oręż na skutki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na pewno podstawą problemu jest sytuacja materialna społeczeństwa. To powinien być punkt wyjściowy każdej dyskusji. Trudno byłoby sobie przecież wyobrazić by intencją poławiającego w nieprawidłowy sposób była trzebież rybostanu wyłącznie dla zabawy.

Ale błędem jest twierdzenie, że tylko ten czynnik determinuje taki stan rzeczy.

Kategoryzuję kłusownictwo mniej więcej tak:

1) zorganizowane grupy (także niebezpieczne!) z wyrytym na czole transparentem „cel uświęca środki”..

2) miejscowi "zawodnicy", w tym osoby w podeszłym wieku, połąwiające w celach konsumpcyjnych – „by włożyć coś do gara” - lub zarobkowych (na mniejszą skalę niż grupa 1).

3) pseudowędkarze - sprzęt, metoda w porządku – pełny profesjonalizm - plus morodowanie wszystkiego co zostanie wydarte wodzie.

Oczywiście te 3 grupy mogą się między sobą zazębiać, także niektórych kłusoli nie można przypisać do wyłącznie jednej grupy.

Dwie pierwsze grupy do takiego procederu pcha przede wszystkim bieda. Nie ma się co łudzić, że jest inaczej. Do póki zaplecze socjalne w tym kraju będzie jakie będzie, to zawsze żyjący na skraju nędzy będą szukać alternatywy w postaci – eksploracji biedaszybów, rabunkowej wycinki lasów, kłusownictwa itd. Wszystko to sprowadza się do jednej rzeczy – zarobić i przeżyć. Nie żyć, a przeżyć.

Trzecia grupa, chyba czasami mało „doceniana”, to zmechanizowana armia pancerna uprawiająca nad wodą „Blitzkrieg”. O niej właśnie niejako napiszę niżej w kontekście pewnego miejsca nad Wisłokiem.

Kilka lat temu poznałem ciekawe miejsce nad tą właśnie rzeką, na wysokości PTHW w Rzeszowie. Próg, spiętrzona woda i... olbrzymie ilości ryb gromadzące się tam. Bolenie, sandacze, klenie, leszcze, karasie. Wszystko. O ile pamiętam regulamin przewidywał wówczas zakaz wędkowania 50 m w dół i 50 m w górę od tego progu. Proszę sobie wyobrazić, że w regulaminowym już wówczas miejscu, a więc 50 m w dół złowiłem troć. To jednak tylko taki margines. Istota problemu jest taka, że miejscówka ta reguralnie odwiedzana była przez pseudowędkarzy, którzy wyciągali ogromne ilości boleni. Wśród tych psędowędkarzy bywały osoby w pełnym, profesjonalnym rynsztuku, z dobrej klasy wędziskami, boleniowymi wahadłówkami itd. Rapy nie miały tam szans. Żadnych. Co więcej szybko prowadzona przynęta mogła skutecznie zahaczyć grubego leszcza, sandacza, karasia. Pamiętam, że przychodził tam starszy człowiek i na przeciwległym brzegu wyciągał dziennie po 5-7 kleni łowiąc je na wiśnie/czereśnie. Dzień w dzień robił tak w czerwcu i lipcu. Inny z kolei dużo młodszy siadał na betonowej konstrukcji (także na tym brzegu) i zarzucał z niej (z wysokości co najmniej 3 metrów) zestaw w jakiś dołek, raz po raz dłubiąc duże karasie. Widziałem to wszystko bo byłem częstym gościem tych okolic. Jako młody chłopak nie reagowałem, bo chyba do końca nie zdawałem sobie sprawy z tego co się dzieje. Zresztą niby istniał tam przepis 50 m i niby go respektowałem, ale ten wspomniany wyżej starszy człowiek podobno nie był taki pewny odnośnie zasadności takiego stanu rzeczy – jak sam mówił – wykłócał się w PZW o zasadność tego postanowienia. Być może sprawa otarła się nawet o Warszawę.

W każdym razie dziś miejsce to ma nowy obręb ochronny 200 m w dół i w górę, także skuteczne łowienie tam jest już zdecydowanie trudniejsze. Oczywiście nie dla kłusoli. Co jednak ważne są tabliczki informujące o takim stanie rzeczy. Nie było ich 6 czy 7 lat temu.

Podałem ten przykład, bo jest to koronny schemat tego jak ludzie teoretycznie będący wędkarzami potrafią skutecznie eliminować rybostan, robiąc to na granicy przepisów. Przykład, człowiek X stoi 50 m od progu i rzuca w stronę progu. Boleń za boleniem. Przyjeżdża Straż Rybacka, pan X rzuca w inną stronę, zgodnie z regulamine. Tam też biorą, tzn. brały. Wszystko jest w porządku. Dzisiaj, na szczęście, obręb ochronny jest klarowny i nie ma już możliwości wyrzucenia przynęty w stronę progu stojąc 200 m poniżej niego.

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obręb ochronny jest 150m w górę i dół w tym miejscu. Zgodzić się muszę, że ryb a szczególnie bolenia to było tam zatrzęsienie. Nie ukrywam, że kilka razy zdarzyło mi się tam kłusować chodź wiedziałem o zakazie. Złowienie kilku boleni było sprawą banalną nawet dla kompletnego wędkarskiego laika. Trafiłem kiedyś na taki dzień, że bolenie były wszędzie, tłukły jak opętane. Oj połapałem wtedy z kumplem. Jakieś 5 może 6 lat temu wybrałem się tam z kolegą na kilka chwil. (On nie wędkował). Już w pierwszym rzucie złapałem ok 40cm bolenia. Niestety w tym momencie nadeszła kontrola i skończyło się na mandacie. Strażnik powiedział, że ładnego klenia złapałem:):)icon_smile.gif Od tamtej pory nawet tam nie byłem. Biją tam jeszcze bolenie? W czerwcu wybiorę się kilkaset metrów niżej do upustu wody z Załęża na sandacza, miejsce wydaje się wielce ciekawe. Najciekawszym zajęciem jakie tam miałem jako podrostek, było zbieranie przynęt po innych. Na dnie leżało dużo jutowych worków, wypełnionych kamieniami. Wystarczyło wejść po kolana a przynęt to miałem tyle, że kupować nie musiałem. Nawiasem świadczy to o presji jaka tam była:) Muszę się tam przejechać w maju i zobaczyć czy biją tam rapki. Oczywiście wszystkie złapane tam rybki odzyskały wolność.

PS. Miejsce to pokazał mi Twój brat, Radek:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmm, faktycznie 150 icon_smile.gif

Nie wiem czy biją tam jeszcze bolenie, również od kilku lat tam nie byłem, przy czym dotyczy to maja. W ub roku zrobiłem sobie w te okolice małą wędrówkę na przełomie października i listopada. Nic tam nie zauważyłem interesującego.

Za to jeśli masz ochotę obejrzeć dzieła meliorantów to jak najbardziej powinieneś się tam wybrać. Od progu 150 metrów w stronę Rzeszowa zaczyna się „cudowna” ingerencja człowieka w środowisko. To co zauważyłem właśnie podczas tego spacerku ścięło mnie z nóg. Przed laty dokładnie tam, gdzie Wisłok żłobił dość głębokie dołki, w sąsiedztwie zatopionych konarów drzew, łowiliśmy szczupaki. Kolega złapał 3,5 kilogramowego zębacza. Obecnie jest tam jedna wielka ściana uregulowanego brzegu. Bez drzew, krzewów. Żenada.

Zresztą to samo, tylko trochę wcześniej spotkało obszar w drugą stronę od progu. Ślady tych zabiegów są bardzo widoczne. Kilkaset metrów za rurami, które biegną nad wodą były świetne stanowiska. Okonie biły na zamówienie, szczupaki też. Radek złowił tam dość sporego jazia. Były też bolenie, akurat u ujścia wody z Załęża złapałem bolesława ok. 60 cm. Teraz nie ma tam drzew, odradzają się jedynie jakieś krzewy. Jak dla mnie zaistniała tam jedna wielka patologia.

Presja w okolicach progu była cholerna, ale coś mi się zdaje, że nieco się w tej materii pozmieniało. Miesiąc temu gadałem z jakimś kolesiem, który twierdził, że kontrola (nawet policja), przyjeżdża tam reguralnie. Dawniej zdarzało się to albo rzadko albo wcale.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że wielkie zmiany zaszły w tych okolicach. Ostatni raz byłem tam jak sypali opaskę tuż przy progu. Po sesji na uczelni wybiorę się z psem na spacer w te rejony a przy okazji poszukam potencjalnych miejsc na nocne rybki. Mnie najbardziej interesuje upust wody z Załęża. Wydaje mi się, że w nocy to muszą tam sandacze i bolenie podchodzić. Woda płytka, dość szybka a i drobnicy nie brakuje. Idealne miejsce na nocny spinning, przyjdzie czerwiec to spędzę tam kilka nocnych godzin. Gadałem kiedyś z takich chłopakiem z Trzebowniska to mówił, że regularnie na próg jeździ. Największy boleń jakiego złapał miał ponad 4kg a sandacz ponad 4,5kg.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bywa:) Wracając do ochrony wód to myślę, że problem sam się rozwiąże. Potrwa to jeszcze kilkanaście lat ale kiedyś stare pokolenie będzie musiało odejść na tamten świat. Coraz więcej młodych ludzi traktuje ryby z szacunkiem i podchodzi do wędkarstwa jako do pasji a nie jako sposób zdobywania pokarmu. Wiadomo wszyscy tacy nie będą ale proporcje się odwrócą i nastanie czas wędkarskiego dobrobytu. Obym go doczekał. Na PZW nie ma co liczyć. Wprowadzenie No kill na Porze może da coś ale za ładnych parę lat jak ryb zacznie być tam dużo i zaczną tam wędkować pasjonaci w celu przeżycia przygody. Obecnie wszyscy przerzucili się na Wieprz. Jeśli tam nie wprowadzi się ograniczeń to do zera wytrzebią tą rzekę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja upieram się jednak przy swoim zdaniu, ten sam efekt możnaby osiągnąc metodą krośnieńską, limit zabieranych ryb i już. Teraz to miejscowi są górą, zostają sami z mało pilnowaną w tygodniu rzeką i mogą robić co chcą, kto ich złapie skoro świt i wieczorem?

Straż zamojska nastawiła się na przyjezdnych, czesze ich w weekendy. Na swoim forum napisali, że złapali jednego gościa na Porze w dniu od kiedy zaczął oobowiązywać zakaz z rybą i go ukarali odpowiednio (ale jak). To jest metoda? Zmiweniają zasady w trakcie gry i myślą, że naprawią świat.

Upieram się, że wszelkie zakazy służą jedynie kłusownikom, bo oni z góry zakładają że nie będą przestrzegać żadnych zasad. Szef PSR J. Komarzyca zawsze mówił, że dałby licencję dla podrywkarzy (np. 500 złoty rocznie) - wtedy sami by się między sobą pilnowali... Ci mieliby licencje pilnowaliby tych co nie mają.

Podobnie tu, licencja z limitem zabieranych ryb (droga, by można przywrócić ryby wodzie z naddatkiem), wyczerpujesz limit kupuj nową! Po co jadą wędkarze na ryby - po ryby! Nie silmy się na jakieś ekstremalne rozwiązania Sami pisaliście że jeszcze się jeździ po ryby z powodów socjalnych. Więc "spzredajmy mu" tę rybę na tyle drogo aby mu się odechciało. W Angli jeden złowiony łosoś daje kilka tysięcy funtów dochodu różnym ludziom, twqorzy miejsca pracy.

Ale to też często guzik prawda, gdyby taki gość liczył pieniądze wydane na ten cel to mógłby się żywić łososiem i kawiorem, a nie karpiami i leszczami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szef PSR J. Komarzyca zawsze mówił, że dałby liencję dla podrywkarzy (np. 500 złoty rocznie) - wtedy sami by się między sobą pilnowali... Ci mieliby licencje pilnowaliby tych co nie mają.

Podobnie tu, licencja z limitem zabieranych ryb (droga, by można przywrócić ryby wodzie z naddatkiem), wyczerpujesz limit kupuj nową! Po co jadą wędkarze na ryby - po ryby! Nie silmy się na jakieś ekstremalne rozwiązania Sami pisaliście że jeszcze się jeździ po ryby z powodów socjalnych. Więc "spzredajmy mu" tę rybę na tyle drogo aby mu się odechciało. W Angli jeden złowiony łosoś daje kilka tysięcy funtów dochodu różnym ludziom, twqorzy miejsca pracy.

Rzeczywiście Komarzyca tak mówił!!! Dodam jeszcze, że w USA łosoś złowiony przez rybaków daje 5$ zysku, przez wędkarza 150 (licencja, hotel, wyżywienie, przynęty). Poza tym wymyślili ciekawy sposób wyceny atrakcyjności łowisk (rzecz NIEWYCENIALNA) Po prostu robią ankietę "Ile Pan/i jest w stanie zapłacić za możliwość łowienia w tym łowisku".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mamy w końcu mały sukces w walce z kłusownikami. w sobotę podczas umówionej przeze mnie wspólnej kontroli PSR, Policji i grupy kontrolnej SSRyb. z Nowej Sarzyny (miało to być i było wdrożenie do kontroli nowych strażników z tej z grupy). Wynik: 5 sieci, z których wypuszczono dwa szczupaki; 2 zatrzymane osoby. Sprawę przekazano do KPP w Leżajsku.

Od dłuższego czasu krążyły informacje o kłusowniczej aktywności w tamtym rejonie.

Piszę o tym dlatego, że choć nie brałem udział w tej akcji to na jej umówienie straciłem trochę czasu i telefonów, w sobotę już w pół do szóstej rano byłem na nogach bo jeszcze się kontaktowałem z chłopakami. Były głosy, że pogoda jest tak paskudna, że nie będzie efektów. Jak się okazuje i co jest niemal regułą dla kłusowników nie ma złej pogody.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 7 miesięcy temu...

Cytuję ze strony Policji:

w tej kontroli brał też udział członek Zarządu Koła (bo nie znalazłem chętnego strażnika).

"Kłusownictwo rybne

2008-11-10 | Poniedziałek

Policjant i funkcjonariusze Państwowej Straży Rybackiej zatrzymali dwóch mężczyzn , którzy zajmowali się nielegalnym połowem ryb.

W sobotę w południe na rzece San w Starym Mieście, podczas kontrolowania zbiorników wodnych, strażnicy Państwowej Straży Rybackiej wraz z Policjantami Komendy Powiatowej Policji w Leżajsku ujawnili dwóch mężczyzn, którzy przy użyciu łodzi, urządzenia elektrycznego oraz sprzętu wędkarskiego łowili ryby w rzece San. Po wylegitymowaniu okazało się, że mężczyźni nie posiadali kart wędkarskich. Właściciel łodzi i sprzętu nie miał przy sobie dokumentów rejestracyjnych łodzi. Mężczyźni do chwili zatrzymania złowili 13 sztuk ryb różnych gatunków w tym okonie, miętusy, klenie.

Zatrzymanych doprowadzono do Komendy Powiatowej Policji w Leżajsku, gdzie złożyli wyjaśnienia. Zabezpieczony sprzęt będzie dowodem w prowadzonym dochodzeniu. Obu podejrzewanym o kłusownictwo rybne -mieszkańcom podleżajskich wsi -31 letniemu Wiesławowi G. oraz 24 letniemu Stanisławowi S. postawiony zostanie zarzut naruszenia przepisów ustawy o rybactwie śródlądowym. Grozi im kara ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do 2 lat."

*

Na razie robią coś na portalu PZW i nie mogę nic zamieścić. Mam zdjęcia z tej akcji.

Aby zobaczyć załącznik musisz się zalogować

Aby zobaczyć załącznik musisz się zalogować

Aby zobaczyć załącznik musisz się zalogować

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To samo jest za granica nic sie nie zmienia. Na jesien gdy Losos wchodzi na tarlo a za nim ida Pstragi mozna w stanie Wisconsin(USA) zauwazyc naszych rodakow na nie duzych zeczkach z sieciami, na szarpaka.. Jednego razu pszyszlo 2 panow zazucili 6 wedek na dlugosci 20 metrow (2 wedki na osobe) gdzie bylo branie jeden wyciagal, drugi cegla w leb rybie i do worka, samica lub nie w samochodzie o kolo 20 ryb w ciagu paru godzin (5 ryb na glowe dozwolone)nikt tego nie sprawdza czasem kogos zlapia, i to nie tylko z Lososiem i Pstragiem ale kazda ryba slychac jak nazekaja przewaznie polacy dlaczego jest tu i tam coraz mniej ryby ..niech sie spytaja znajomych moze oni wiedza. Z tego co widze wymiarowa czy nie, wszystko w rekaw i do domu nic sie nie zmienilo od czasu jak wyjechalem z polski..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś czytałem, że w Anglii na dzikich wysypiskach podkładają ukryte kamery (włączają się one na ruch, zdalna transmisja danych, itd.). Potem taki złapany gość dzięki nagraniom płaci olbrzymie kary, zaczynające się od 5.000 funtów w zwyż.

Było to już parę lat temu, gdyby dziś zainwestować w taki sprzęt, byłoby pewnie taniej: najpierw umieszczać je w pobliżu zapór (np w Rzeszowie), przegród, tarlisk itp. A później w różnych innych miejscach.... byłoby fajnie.

Kłusownicy nie znaliby dnia ani godziny.

*

Wogóle to ogłaszam konkurs na zdjęcie kłusownika: z trzema wędkami, z wędkami "mieszanymi" typu spinning i gruntówka; z podrywką, z siatką czy innym nielegalnym narzędziem połowu.

Plus opis zdjęcia: gdzie (zbiornik, rzeka), kiedy - data i godzina. Dziś cyfrówki mają "fest zoommy"....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wogóle to ogłaszam konkurs na zdjęcie kłusownika: z trzema wędkami, z wędkami "mieszanymi" typu spinning i gruntówka; z podrywką, z siatką czy innym nielegalnym narzędziem połowu.

Plus opis zdjęcia: gdzie (zbiornik, rzeka), kiedy - data i godzina. Dziś cyfrówki mają "fest zoommy"....

Panie Staszku świetny pomysł icon_smile.gif

Drodzy forumowicze umieszczajcie zdjęcia "kłusoli" jako załączniki na forum lub prześlijcie na adres [email protected]. Jeżeli nazbiera się tego więcej , stworzę nową kategorię np.: Uwaga kłusownik czy coś w tym stylu.

Admin

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nooo tu nie jestem pewien czy można zamieszczać fotki ludzi którzy na to nie wyrażają zgody. Można wejść w kolizję z prawem. Chyba że będą mieli opaski na oczach icon_smile.gif Poza tym o wędkarzach mięsiarzach piszcie na wątku "Wędkarz polski" po to go utworzyłem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nooo tu nie jestem pewien czy można zamieszczać fotki ludzi którzy na to nie wyrażają zgody. Można wejść w kolizję z prawem. Chyba że będą mieli opaski na oczach icon_smile.gif Poza tym o wędkarzach mięsiarzach piszcie na wątku "Wędkarz polski" po to go utworzyłem.

Oczywiście będzie obowiązkowa opaska na oczy icon_wink.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

W dniu 25 maja 2018 roku weszło w życie Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r - RODO. Abyś mógł korzystać z portalu Podkarpacki Serwis Wędkarski potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie danych osobowych oraz danych zapisanych w plikach cookies. Proszę o zapoznanie się z Polityką prywatności.