PSW Posted July 17, 2018 Share Posted July 17, 2018 Artykuł opublikowany: 01-03-2008, autor @yeti84 Serce się raduje przed pierwszą wyprawą na lód. Każdy kto choć raz tego spróbował wie, że białym szaleństwem nie jest tylko narciarstwo. Wędkarstwo podlodowe uzależnia – najlepszym tego przykładem będzie poniższa historia. Po ubogim w siarczyste mrozy sezonie podlodowym 2006/07, kiedy to ani razu nie udało mi się wyjść na lód (z racji jego braku) z ogromnym zapałem już od początku grudnia kibicowałem opadającemu słupkowi rtęci. Święta Bożego Narodzenia szybko minęły, jeszcze tylko czwartkowy wypad do Rzeszowa po ochotkę i w piątek od rana na Sieniawę! Niestety, zima zaskakuje nie tylko drogowców… W Rzeszowie nie ma ochotki! Odwiedzam kilka znanych mi sklepów, gdzie nigdy nie było problemów z zaopatrzeniem i odchodzę z niczym. No, niemalże z niczym – kupiłem niezbędną n – tą mormyszkę, kolejną blaszkę, bo ponoć to istny hit – okoniowy killer, całe opakowanie haczyków miast kilku sztuk i inne niemniej potrzebne produkty. Wstyd! Dorosły facet, a zachowuje się jak dzieciak w sklepie ze słodyczami. Powróciwszy do domu bez ochotki musiałem zmienić plany: nie jadę na lód z samego rana, trzeba poczekać do 9, kiedy to w Brzozowie będzie można odwiedzić zaprzyjaźniony sklep wędkarski. Ostatni telefon do Tomka, przypomnienie mu techniki ubioru „na cebulkę” i ostatnie dopieszczenie dawno nie używanego sprzętu. Tomek to mój przyjaciel od niepamiętnych czasów. Zawsze kusiło go wędkarstwo ale jakoś udawało mu się póki co opierać temu. Niemniej byliśmy umówieni na piątek, Tomek miał dostać podlodówkę do ręki i przesiedzieć ze mną dzień cały na lodzie. Termos, kiełbaska i bułki stanowiły nasz prowiant. Sprzęt do bagażnika i w drogę! Humory dopisywały, o mrozie stanowiły 4 kreski a słońce obiecywało wspaniałe warunki do pstrykania fotek. Tknięty przeczuciem wyjmuję jeszcze z lodówki chomikowane od jesieni opakowanie czerwonych robaków. To była jedna z lepszych decyzji jakie tego dnia podjąłem – w Brzozowie u pana Leszka nie ma ochotki! Jak się dowiedziałem, nie ma szans na te robaczki przed Nowym Rokiem. Znów kupuję kilka niezbędności i nie marnując czasu ruszamy na Sieniawę.Na lodzie jesteśmy po 10. Widok z wysokiego brzegu na Studnię Późno ale do zmierzchu na pewno połowimy. W końcu pierwszy lód, ryba jeszcze ostro żeruje, ciśnienie stabilne, wiatr zachodni, woda czysta, wiatru niemal brak… Ileż to ja miałem argumentów na pytania Tomka dotyczące szans na złowienie ryby. Minęła godzina, od wybijania kolejnych dziur pierzchnią w 20cm litego lodu gorąco, Tomek już zmarznięty. Minęła druga godzina, odwiedziłem kilka miejsc, najwięcej czasu poświęcając Studni, gdzie łowiłem piękne płocie i okonie – nic! Każdy ze spotkanych na lodzie wędkarzy narzeka na brak ochotki. Minęła 3 godzina, Tomek mocno przemarznięty dokumentuje moje poszukiwania. Przerębel tu, przerębel tam… nic! Trzeba odpocząć i pokazać rybom jak się je, żartuję. Rozpalamy ognisko na lodzie – czas na kiełbaski i gorącą herbatę. Tomek piecze kiełbaski Półgodzinny odpoczynek był tym, czego nam wtedy najbardziej brakowało. Po krótkiej naradzie decyduję na zmianę techniki połowu. Dotychczas Tomek kusił okonie blaszką, ja z robakiem na mormyszce szukałem rybek preferujących mniejsze kąski. Brakowało mi ochotki, czerwony robak to nie moja ulubiona przynęta podlodowa. Zawiązałem maleńki haczyk, nadziałem nań najmniejszego czerwonego, powyżej zacisnąłem śrucinę i zaznajomiłem Tomka z tą techniką połowu: „Śrucina do dna, podnieś na centymetr i obserwuj kiwok. Odczekaj minutę i podnieś trochę, opuść na dno i znów utrzymuj tuż nad dnem.” Z nowym zapasem sił wracamy do łowienia. Okazało się, że to był dobry pomysł. Obławiając wybite wcześniej przeręble w końcu mam branie! Okoń-patelniak leciutko przygina kiwok, podcinam i holuję. Uczucie podczas holu taką wędką jest nieporównywalne do letnich metod połowu. Króciutka wędeczka, cienka żyłka i ryba walcząca tuż pod stopami… Jak już pisałem, wędkarstwo podlodowe uzależnia. Pierwszy w tym sezonie Wpuszczam zestaw do przerębla, minuta mija a ja znów mam branie ;-) Tym razem płoteczka. Czyżby zaczęły się brania? Na Sieniawie należy do tych niewielkich Tomek szybko się uczy, z uporem obławia wybrany przerębel. Mimo to nie może nic złowić… Upór to podstawa A jednak! Pierwsza ryba złowiona spod lodu, śliczny okoń. Ot i wytrwałość została nagrodzona I brania ustały. Czyżby wypuszczane przez nas ryby wystraszyły całe stado? Jeśli ktoś wie jak to jest, to bardzo proszę o odpowiedź. Słońce już się chowa, dochodzi godz. 15, a po lodzie rozchodzi się głos hamulca kołowrotka. Jakaś ładna sztuka wzięła łowiącemu obok nas wędkarzowi. Z przyjemnością obserwuję kunsztowny hol, po minucie ryba pojawia się w przeręblu… ...i na lodzie Sandaczyk wraca do wody, a my do wędek. Ostatnie 5 minut przynosi mi ostatniego tego dnia okonka.Wracamy. W podjęciu tej decyzji dopomógł nam wzrastający mróz potęgowany przez mocno wiejący wiatr. Wsłu****ąc się w szczęk zębów Tomka dowiedziałem się, że mu się podobało i chętnie to kiedyś powtórzy ;-) @yeti84 Link to comment Share on other sites More sharing options...
Recommended Posts
Create an account or sign in to comment
You need to be a member in order to leave a comment
Create an account
Sign up for a new account in our community. It's easy!
Register a new accountSign in
Already have an account? Sign in here.
Sign In Now