Jump to content

Recommended Posts

Posted

Autor opublikowany 04-06-2010, autor: @maju454

 

Z środy na czwartek zaplanowaliśmy z kolegą nockę na Czarnej Sędziszowskiej. Pogoda przed wyjazdem nie rozpieszczała, ciemne chmury, delikatny deszcz. Ale co tam prawdziwi wędkarze łowią w każdych warunkach. Byliśmy umówieni na godzinę 19. Zapakowałem sprzęt, ubranie na deszcz,kalosze, parasolkę, grila i trochę ciepłych ubrań.

Rok temu dostaliśmy nauczkę na nocce, musieliśmy się zwinąć o północy z zimna, więc teraz już byliśmy przygotowani na wszystko. Z racji tego że nie mogłem się wyrobić to po kumpla byłem o 19.20. Zacząłem nakręcać na jego podwórku, wbijam wsteczny a tu auto nie chce jechać. Wychodzę, patrzę, masakra, połowę przedniego koła znajduje się w ziemi, zakopałem się. Kolega wychodzi próbuje wypchać ale zarzynam się jeszcze bardziej. Dzwonimy po kumpla żeby nas linką pociągną jak na złość nie odbiera. Wszystko próbuje nas powstrzymać przed wyjazdem na wymarzone rybki. Ale nie łamiemy się, z pomocą przychodzi ojciec kolegi, w ruch idą łopaty, deski i podnośnik. Jak na złość zaczyna jeszcze padać, z tych wszystkich nerwów rozwaliłem jeszcze palca na podnośniku. Po mękach udaje i się wyjechać, myjemy ręce, pakujemy się do auta i jedziemy z godzinnym opóźnieniem. Na łowisko mamy jakieś 30km. Gdy już jesteśmy okazuje się że najlepsze miejsca są zajęte, ludzi sporo trudno gdzieś trzeba się rozłożyć, na szczęście nie pada . Przed 21 rozkładamy sprzęt do wody wędrują 2 gruntówki z kukurydzą na karpia, jedna z rosówką i jedna z pękiem czerwonych na węgorza. Zaczyna się ścieniać, na niebie chmury ale bardzo ciepło.
 

2010-06-002.thumb.jpg.1ab9888e6c0ab77de7486e345ae2283a.jpg


Na wędkach cisza. Około 22 rozpalam grila wrzucam coś na ząb i siedzimy dalej. Kiełbaski dochodzą, przerzut zestawów i bierzemy się za jedzenie. Na niebie zaczynają pojawiać się gwiazdy, lecz robi się chłodniej. Siedzimy sobie, jemy, i rozmawiamy to o rybach to o życiu, Godziny mijają, co jakiś czas odwiedza nas kolega z sąsiedniego stanowiska, jak się okazuję zna też PSW, wymieniamy parę słów. Na sygnalizatorach cisza jak makiem zasiał u sąsiada też nie dzieje się nic. Robi się coraz zimniej zakładamy na siebie kolejne warstwy ubrań i siedzimy dalej.

Sen coraz bardziej ogarnia. O godzinie 4 zaczyna się już robić jasno, przerzut zestawów i nic. Jesteśmy już dość mocno poirytowani z braku brań ale plan był posiedzieć do 8 rano. Po 4 zaczynają zjeżdżać na łowisko nowi wędkarze. Słońce powoli wstaję, stoimy poubierani „na zimowo” a brzegiem jedzie sobie rowerkiem wędkarz w koszulce z krótkim rękawkiem BBBRRR, myślę sobie samobójca. Nadal nic nie bierze, zwijam jedną gruntówkę i rozkładam odległościówkę, efekt dwie płotki wielkie jak palec. Słońce ładnie świeci, dochodzi godzina 7, powoli zaczynamy się pakować, stoimy już u góry przy aucie ostatnie spojrzenie na piękną wodę oświetloną promieniami porannego słońca ale, jakże trudną. Wypad uważam za dobrą lekcję pokory i czas pełen przygód.

maju454

Create an account or sign in to comment

You need to be a member in order to leave a comment

Create an account

Sign up for a new account in our community. It's easy!

Register a new account

Sign in

Already have an account? Sign in here.

Sign In Now
×
×
  • Create New...

Important Information

Privacy Policy