Skocz do zawartości

ONLY CATCH, NEVER RELEASE. RUMUŃSKA SPECYFIKA


PSW

Rekomendowane odpowiedzi

Artykuł Opublikowany 29-11-2008, autor @opat

 

Życie archeologiczne rzuciło mnie na przełomie września i października bieżącego roku w okolice Tulczy (rum. Tulcea), miasta usytuowanego u wrót wielkiej Delty Dunaju.

 

Odkąd dowiedziałem się, że czeka mnie eskapada w te diabelskie mokradła, z każdym dniem opracowywałem plan podboju tamtejszych, ponoć niewyczerpalnych, łowisk. Marzenia marzeniami, ale przecież nie wyjechałem tam na wędkarski piknik! Trzeźwość triumfowała. Mój nadrzędny cel leżał przecież gdzie indziej, mieścił się pod powierzchnią gruntu, nie zaś w wodzie.

 

Nie zabrałem więc ani jednego woblera, kopyta czy nawet okoniowego „paprocha”. O wędkach nie było nawet mowy. Faktycznie, na miejscu okazało sie, że o swobodnym wędkowaniu mogę właściwie pomarzyć. Odludna lokalizacja bazy, brak regularnego transportu i wreszcie znikoma szansa na nawiązanie kontaktu z jakimkolwiek poinformowanym wędkarsko tubylcem (zwykła bariera językowa). Zapowiadał się miesiąc na bezrybiu. Zbawienie przyszło niespodziewanie. Jeden z kolegów posiadał w w zachodniej części Rumunii znajomego. Ten nie wahał się ani chwili, odpalił swoją nienajgorszej jakości Dacię i popędził 800 km z miasta Timişoara (bo tam właśnie mieszkał) w kierunku Tulczy. Zabrał ze sobą kuzyna, zapalonego wędkarza wyposażonego w całą masą sprzętu. Tak przynajmniej uparcie opisywał swoje zasoby do momentu, kiedy ich nie zobaczyłem na własne oczy, zmęczone już nieco cujką, miejscowym specyfikiem dla twardzieli. Cel na najbliższy dzień był więc jasny – Delta Dunaju w całej swej okazałości.

 

W Tulczy wynajęliśmy łódkę z przewodnikiem. Zachowanie dziecinne? Nigdy! Pływanie na własny rachunek gęstą siecią kanałów i odnóg Dunaju skończyć się może bowiem przykrym zabłądzeniem, w konsekwencji nawet specjalnie zorganizowaną akcją poszukiwawczą. Szybko okazało się, iż na tamtejszych łowiskach obowiązują dwie przeciwstawne reguły:

1) wytyczone są rezerwaty, gdzie nie można dokonywać jakichkolwiek czynności zagrażających lokalnemu ekosystemowi,

2) w każdej innej strefie łowić można, ile dusza zapragnie (i jak tylko zapragnie!).

 

Kolega wędkarz, chcąc zaimponować „zielonym” przecież Polakom, opisywał skrupulatnie swoje ulubione metody połowu. Pierwsza, czyli spinning (tej nazwy nigdy wcześniej nie słyszał) przedstawiała się u niego następująco: potężny trzymetrowy teleskopowy kij o wyrzucie 30-60 g, żyłka 0,28 mm oraz „aż” dwie kolorowe błystki (wahadłówka i obrotówka) bardziej słusznych rozmiarów. Zapytany z ironią, na jakiego potwora będziemy tutaj polowali, odpowiedział bez namysłu – „szczupak i okoń”. Cóż, wydawało mi się, że dano mi niepowtarzalną okazję stanąć oko w oko z naddunajskim sumem. Pierwsze rozczarowanie. Drugą ulubioną metodą tego człowieka był typowy grunt. Ponownie masywne wędzisko, żyłka min. 0,30 mm oraz hak 6. Przynęta? Żadna niespodzianka, ubóstwiana w Dobrudży mamałyga. Ponoć ryby to „kupują”. Obserwowałem cały ten spektakl przygotowawczy, podsyłając od czasu do czasu koledze wędkarzowi garść nowych pytań. Wśród nich fundamentalne – „czy można tu łowić równolegle na spinning i grunt” oraz „czy obowiązują jakiekolwiek limity połowów”. Odpowiedzi były szybkie i przejrzyste, zawsze identyczne – „no”, co Rumuni wymawiają po prostu „nu”. Oznacza to rzecz jasna „nie”. Brak ograniczeń, samowolka. Po trwającym dwie godziny zwiedzaniu ciekawych miejscówek delty wpłynęlismy na interesujące (w opinii przewodnika) łowisko. Widząc jak kolega wędkarz z przejęciem posyła wielką wahadłówę w stronę powalonego i częściowo wystającego ponad lustro wody korzenia, byłem niemal pewny, że czają się tam niewyobrażalne potwory. Metrowe szczupakowate bestie albo chociaż kilogramowe okonie. O sumach, które ciągle plątały mi się w głowie, nie śmiałem nawet marzyć. Wyobraźnia podróżowała jednak swoją drogą. Wędka dość szybko została zmuszona do wysiłku. Podekscytowany Rumun wyholował (w ekspresowym tempie) szczupaka długości około 30 cm. No nic, pomyślałem. Zabawa dopiero się zaczyna. Sposób w jaki człowiek ten manifestował swą radość po złapaniu tego młokosa nie dawał mi jednak spokoju. Szybko okazało się, że cel jest tu jeden, bardzo prosty i zarazem mało szczytny. W głowach kolegi wędkarza rodził się jeden cel – nałowić masę „pistoletów" i do wora z nimi! Sam dostałem szansę złowienia „bestii”. Za którymś razem w prowadzoną przeze mnie wahadłówkę uderzył niewiele większy szczupaczek (mniej niż 40 cm). Też mi sensacja. Kiedy usiłowałem go odhaczyć, a następnie wypuścić, trzej obecni na łódce Rumuni zorganizowali jednogłośny protest. Wasz kraj, wasz obyczaj, pomyślałem. Lubicie żreć zupy z młodocianych szczupaczków, wasza sprawa. Zobaczyłem tam coś, co było (i jest nadal) dla mnie niepojęte. Niewielkie szczupaki biły w bylejakie przynęty, jak nawiedzone (podobnie okonie). Złowienie piętnastu albo nawet dwudziestu takich sztuk w ciągu 4 godzin nie jest nad Dunajem jakąkolwiek rewelacją i powodem do dumy. To jednak mało mnie wówczas obchodziło. Zastanawiał natomiast zupełny brak regulacji tamtejszych przepisów. A może jednak funkcjonują nad deltą jakieś znormalizowane kryteria połowów, tylko akurat ja trafiłem w grono „profesjonalnych” kłusoli? W to śmiem mimo wszystko wątpić. Podobne „mięsożercze” zapędy widziałem wszędzie. Wszyscy zachowywali się zupełnie bezstresowo, swojsko; wędkarze pokroju kolegi „moczykija” oraz świetnie ubrani i wyposażeni w najlepszej klasy wędziska kolesie poławiający z błyszczących łódek. Wniosek więc nasuwa się jeden. W Rumunii tak wolno! Czarę goryczy przelewa ponadto w tamtejszym środowisku poławiaczy ryb procedura uśmiercania zdobyczy. Nie ma mowy o używaniu jakiejkolwiek pałki czy nawet kamienia. Żywe ryby wrzuca się wprost do wora. Podobno gdy umierają powoli, nie zaś śmiercią gwałtowną, dłużej utrzymują swój niepowtarzalny smak. „Lepiej smakuje wówczas zupa” – cytuję przewodnika wyprawy.

 

Po powrocie byłem mocno zniesmaczony. Delta Dunaju to niesamowite bogactwo ryb (choć tych wielkich na oczy nie widziałem) i jednocześnie rejon niesamowitej presji wędkarskiej, co pociąga za sobą niekontrolowaną eksploatację środowiska naturalnego. Jak na razie autochtoni śmieją się, jak tylko potrafią. Ryb im wszak teraz nie brakuje, ale co będzie w przyszłości? Pytam chyba retorycznie. Nazajutrz po naszej wyprawie kolega wędkarz zorganizował sobie samodzielną wycieczkę nad pobliskie jezioro z nadzieją na połów gatunków karpiowatych. Zabrał ze sobą osławioną mamałygę i w ciągu 10 godzin wędkowania „wydarł” wodzie 150 sztuk karasi oraz leszczy. Największe mierzyły nieco ponad 30 cm. Wieczorem superłowca przyjechał do naszej bazy, po czym z uśmiechem przekazał nam reklamówkę konających „japońców”. Leszcze już dawno zdechły, nie ta kondycja. Ostatnie jego słowa zwaliły mnie z nóg – „my już jedziemy do Timişoary, nie damy rady tego zjeść, weźcie sobie”. No właśnie, nie damy rady zjeść! Nad wodą nigdy o tym nie myślą…

 

2008-11-001.thumb.jpg.09d5cbcbc8b73cd3425e5c825434d58a.jpg

Punkt napraw łodzi

 

2008-11-002.thumb.jpg.e4b2981fa4fbc88800e69e9fe7eb54e2.jpg

Jeden z prostych jak strzała naddunajskich kanałów

 

2008-11-004.thumb.jpg.a47048c54890217806efcf9c817c8a97.jpg

Tu się łowi głównie z łodzi

 

 

2008-11-005.thumb.jpg.206b7cc922c39f5ff26fd2d408d96eb6.jpg

Triumf rumuńskiego wędkarza - okoń "dwudziestka"

 

2008-11-006.thumb.jpg.f0d83977887a7c846bcfd81f257c5b60.jpg

Przewodnik wyprawy (z lewej) i jego broń

 

 

2008-11-007.thumb.jpg.559ec27a5feb7f46923f95cb5349f94f.jpg

"niespodzianka" dla wędkarzy...

 

2008-11-008.thumb.jpg.eb0cb695a0ed7b08b6a125f842931701.jpg

Te okonie miały więcej szczęścia, nie zdechły w worku...

 

2008-11-009.thumb.jpg.6fda867010a728e5a87a1ed39f86ece6.jpg

Standardowy widok na wędkarskim stanowisku w Delcie Dunaju

 

2008-11-010.thumb.jpg.e7ca0477147c91acfb36435cc8dd1a16.jpg

Teraz Twoja kolej, ja idę zapalić...

 

2008-11-011.thumb.jpg.83b2e4bf97ca9dbe53a44a849d222cd1.jpg

Cel osiągnięty, będzie zupa!

 

Dariusz (opat) Król

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

W dniu 25 maja 2018 roku weszło w życie Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r - RODO. Abyś mógł korzystać z portalu Podkarpacki Serwis Wędkarski potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie danych osobowych oraz danych zapisanych w plikach cookies. Proszę o zapoznanie się z Polityką prywatności.