Skocz do zawartości

GÓRSKI ZWIAD


PSW

Rekomendowane odpowiedzi

Artykuł opublikowany 04-02-2010, autor: @Andre

 

W założeniach na ten sezon był taki plan - popróbować sił na górskiej rzece. Zwłaszcza w lutym i marcu kiedy to nizinny spinningista zapada w letarg. Tak się szczęśliwie złożyło że zaległy urlop zgrał się w czasie z rozpoczęciem sezonu na pstrąga. Postanowiliśmy więc z Dzienciołem wykorzystać pięć minut i ruszyliśmy nad San w okolice Leska.

 

2010-02-001.thumb.jpg.3fad52a195a6230738da14f211f1c927.jpg

 

Spod mojego domu wyjechaliśmy "o czasie" czyli z piętnastominutowym poślizgiem. Po drodze przeglądamy mapę i nasz wybór pada na Postołów. Planujemy zacząć koło mostu w tej miejscowości, a potem ewentualnie przemieścić się do Łączek.

 

2010-02-002.thumb.jpg.b970f41565e0b9549518ca3e2bf0bafe.jpg

 

Gdy za Dynowem zjechaliśmy do doliny Sanu zobaczyliśmy niepokojący widok - rzeka na całej szerokości pokryta była lodem. No ale my jedziemy w górę więc nie będzie źle-stwierdzamy całkiem słusznie, jak sie potem okazało.

Na miejscu jesteśmy koło dziesiątej. Dorzucamy na nogi po dwie pary skarpet, wbijamy się w "gumę" i hajda nad wodę. San w tym miejscu jest płytki, ja brodzę w woderach i bez żadnego problemu przemieszczam się na drugi brzeg i to w zupełnie przypadkowym miejscu. Dzięcioł obławia okolice mostu. Płytko, płytko- jak tu łowić cholera? Większość wobków, które przywiozłem schodzi za głęboko. Staram się wyszukiwać jakichś głębszych fragmentów wody, uskoków dna i tam podaję przynęty. Ani moje, ani Dzięcioła wysiłki nie przynoszą oczekiwanych efektów. Nic się nie dzieje. Trochę zaczynam wątpić w słuszność wyboru miejsca, a fakt że jesteśmy nad wodą sami powiększa moje zwątpienie.

 

2010-02-003.thumb.jpg.eab265f3594a266f42532b466394bea6.jpg

 

- Może trzeba było gdzieś indziej zacząć?
- Jakoś mi to nie pasuje aby w środku zimy łowić w wodzie do kolan - mówię do Dzięcioła.

 

2010-02-004.thumb.jpg.2ae8adcac73b544a18f9c67201d2c71f.jpg

 

Po godzinie już nie jesteśmy sami. Pojawiło się trzech spinningistów, dwóch z nich łowi równolegle z nami pod drugim brzegiem. O to mi chodziło. Jeśli mi nie idzie to przynajmniej coś podpatrzę-pomyślałem. Niewiele nam ich obecność pomogła - goście łowili tak jak my. Tyle, że my ich miejscówki obrobiliśmy pół godziny temu. Z czasem nad wodą przybywało amatorów pstrągowania. W miejscu gdzie zaczynaliśmy łowy pojawił się kolejny wędkarz i nie wchodząc do wody zaczął łowić. Po kilkunastu rzutach wyholował pierwszą rybę. Sytuacja powtarza się po kilku minutach - gość holuje kolejnego wymiarowego pstrąga. Podczas podbierania staje on na lodowym nawisie i wpada do wody razem z rybą i dwoma metrami kwadratowymi lodu.
- No to już połowiłeś- pomyślałem. Ale gdzie tam za moment holuje następną rybkę tym razem niewymiarową. Nie wytrzymuję. Wychodzę z wody i idę zagadać.
- Dzień dobry. Czy to miejsce jest jakieś magiczne, czy to może zasługa przynęty - pytam.
- A dzień dobry - miejsce jest dobre mówi, a przynęta to nic specjalnego. Pokazał mi białego bezsterowego robala Rebela.
Stoję z nim kilka minut i na moich oczach wychodzi mu do robala kolejny trzydziestak. Bierze dwie długości kija od nas i niecały metr od brzegu. Po chwili rybka spada. W międzyczasie dowiaduję się, że brania na dobre zaczynają się koło południa. I faktycznie obserwując pozostałych kilku wędkarzy co jakiś czas ktoś holował rybkę - również w miejscach w których my łowiliśmy wcześniej z Dzięciołem.
- Stawaj pan koło mnie i rzucaj, biorą w sumie na wszystko - mówi widząc moje niemałe zdziwienie całą sytuacją.
- Aż tak sępił nie będę - pomyślałem i kurtuazyjnie oddaliłem się o kilkanaście metrów.
Mój rozmówca założył na agrafkę zieloną gumę z brokatem i po kilku rzutach zakończył łowy z kompletem. Zaprosił mnie na swoje stanowisko.
-Ja muszę jechać do pracy- stwierdził.

 

2010-02-005.thumb.jpg.f839d468904992be8018f3bbe4e8dbf6.jpg

 

Z wielkimi nadziejami zacząłem obławiać wodę. Po kilku rzutach pierwsze branie. Jest - pierwszy z Sanu. Nie był duży ale ucieszył mnie ogromnie. Po zmianie Horneta na wahadło kolejne puknięcie. Pstrąg około 35 spada mi przy brzegu. Nadchodzi Dzięcioł. Opowiadam mu całą historię. Pogrzebał w w swoich przepastnych pudłach, wybrał jakieś robale i wziął się do roboty. Ja po tych kilkunastu minutach stania w śniegu nie czuję stóp. Idę do samochodu trochę się rozgrzać tym bardziej, że z wyjazdu na inne miejscówki zrezygnowaliśmy. W aucie wypijam pół litra kawy, zjadam snickersa i po 20 minutach jestem gotów. Najpierw idę na most. W polaroidach widać wszystko. Widać ryby na całej szerokości rzeki. Miejsce w którym ów wędkarz łowił jest lepsze od pozostałych tylko dlatego że zagłębienie dna ma tu większą powierzchnie niż pozostałe dołki. Widać z mostu kilkanaście ryb, nie tylko pstrągów. Nawet pojawiają się oczka na powierzchni wody. Często gdy łowie na rzekach koło mostu to wychodzę właśnie na most by popatrzeć na wodę z góry. Dziś nawet przez chwilę o tym nie pomyślałem, a od tego powinniśmy zacząć. Na pewno było by łatwiej. Schodzę do Dzięcioła.
- I jak ?- pytam.
- Trzy sztuki - mówi, a kilka spadło.

 

2010-02-006.thumb.jpg.9f67ca90bf7d9958322b2c6beacf0b0e.jpg

 

Łowimy ramię w ramię na zmianę holując rybki. W pewnym momencie holujemy nawet jednocześnie, ale równie jednocześnie rybki nam spadają. Ogółem bardzo dużo ryb straciliśmy w trakcie holu. Ale duża liczba brań w pełni to rekompensuje. Oprócz pstrągów biorą też niewielkie klenie. Po powierzchni wody płyną jakieś małe czarne muszki i to do nich pewnie podnoszą się pstrągi fajnie oczkując. Widać życie w tej rzece i to nawet w środku zimy. To bardzo cieszy, zwłaszcza przyzwyczajonych do ogólnej miernoty na swoich wodach łowców.

 

2010-02-007.thumb.jpg.19473baea53387c05befaf7671c32a55.jpg

 

2010-02-008.thumb.jpg.7b05472111c9c84330d656d96551d71e.jpg

 

2010-02-009.thumb.jpg.99749fbc8b11c90df61cd73543691efb.jpg

 

Około godziny czternastej zaczęło trochę wiać i brania osłabły. Ponadto upływający czas kazał nam powoli wyrwać się z łowieckiego amoku. Przed piętnastą ruszamy w drogę powrotną.

 

2010-02-010.thumb.jpg.fdf1673f87476b319c3a239d8bb429ac.jpg

 

2010-02-011.thumb.jpg.4c9a26ac4d80bebd77050a9aa0ae7fc5.jpg

 

Dzień zgodnie zaliczamy do bardzo udanych. Ja kończę z czterema pstrągami i dwoma kleniami, a Dzięcioł złowił sześć pstrągów. Największe miały po około 36 cm. Pewnie dla obytych na Sanie wędkarzy nasz wynik może być mizerny, ale my jesteśmy w pełni usatysfakcjonowani. Jak na cztery i pół godziny łowów jest nieźle. Prawdę mówiąc miałem małe obawy jadąc na San, ale porzekadło wędkarskie mówi, że jak ryba jest to bierze, a w Sanie ryb nie brakuje. Piękne widoki, woda kryształ, duża liczba brań - czego chcieć więcej ? Już wiem że dla mnie to będzie wspaniała alternatywa na martwy sezon, bo pewnie już od kwietnia przepadnę nad Wisłokiem. W drodze powrotnej już kombinujemy kiedy tu znowu wrócimy...

 

Andre

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

W dniu 25 maja 2018 roku weszło w życie Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r - RODO. Abyś mógł korzystać z portalu Podkarpacki Serwis Wędkarski potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie danych osobowych oraz danych zapisanych w plikach cookies. Proszę o zapoznanie się z Polityką prywatności.