Skocz do zawartości

„KARPIOWE” PRZEMYŚLENIA


PSW

Rekomendowane odpowiedzi

Artykuł opublikowany 31-12-2010, autor: @rapala

 

Zima to czas odpoczynku, to także dobra pora na przemyślenia o wędkarstwie. Patrząc na 28 lat z życia, które wypełniło mi wędkarstwo, człowiek zdaje sobie sprawę jakie zmiany nastąpiły w sprzęcie, technikach połowu jak i w samym podejściu do wędkarstwa. Czasy wędzisk wykonanych z bambusa minęły bezpowrotnie, zastąpiły je nowoczesne włókna węglowe. Nastały czasy super wytrzymałych kołowrotków, plecionek i całej elektroniki z jaką obecnie każdy z nas ma do czynienia. Czy to dobrze? Pewnie tak ale czasami czegoś brakuje z tamtych lat, może tej spontaniczności

Obecnie techniki wędkarskie poszły w kierunku specjalizacji w połowie określonych gatunków ryb. Nigdy nie byłem i nie jestem zwolennikiem na dzielenie wędkarzy na spiningistów, muszkarzy czy karpiarzy. W ten sposób można dzielić tylko techniki połowu ale nie ludzi. Często takie podziały prowadzą do wywoływania niepotrzebnych złych emocji i dzielenia wędkarzy na lepszych i gorszych. Sandacze i karpie to dwa gatunki ryb, którym poświęcam najwięcej swojego wędkarskiego czasu.
 

20101231077.thumb.jpg.8391958e44377ba96933c3d595840d24.jpg


W artykule tym, chcę przedstawić moje osobiste przemyślenia na temat "Czym jest dla mnie łowienie karpi z perspektywy zwykłego wędkarza?". Jak to wszystko się zaczęło? Wędkarstwem zaraził mnie mój wujek i kuzyn. Pamiętam dokładnie pierwsze wyprawy nad Wisłok i San. Dla 12-sto letniego bajtla było to coś nowego i niezwykłego, jakże różniącego się od podwórkowych zabaw z kolegami. Pamiętam pierwszą zakupioną DDR-owską wędkę, wystaną w kolejce w jedynym sklepie wędkarskim przy ul.3-go Maja w Rzeszowie. Do dzisiaj pamiętam notoryczne rozkopywanie ogródka matki w poszukiwaniu robaków a także solidne lania po powrocie z kolejnej "niezapowiedzianej" wyprawie na ryby. Czasy odległe ale jakże sympatyczne do których wracam zawsze z sentymentem. Nikt wtedy nie słyszał o jakże teraz popularnych "angielskich" zasadach, sprzęt był trochę toporny ale rzeki były pełne ryb. Płocie,świnki,certy... W tamtych czasach Wisłok obfitował w te gatunki. Zanęty, mało kto ich używał. Bo i po co? Może poza pęczkiem, który był ogólnodostępny i białymi robakami, które czasami udało się zdobyć w zakładach mięsnych a pomimo to po kilku godzinach wędkowania siatka była już pełna ryb. Pamiętam pierwsze nocne wyprawy na San i kilku kilometrowe marsze od stacji do rzeki, czasy kiedy posiadacz Syrenki Bosto był farciarzem. Piękne i potężne brzany o których dzisiaj nie jeden może tylko pomarzyć. Oczywiście dla młodego chłopaczka kontakt z tą waleczną rybą w większości kończył się zerwanym zestawem ale chociażby krótki hol dawał więcej emocji niż dzisiaj złowienie dużego karpia.
 

20101231065.thumb.jpg.02b0bfcde00af3fc0d98c8989b68bfc3.jpg


Później przyszły czasy szkoły średniej, czasy buntu i zabawy. Młodość ma swoje prawa i wędkarstwo na kilka lat zeszło na dalszy plan. Ale czym skorupka za młodu nasiąknie...I wędkarstwo powróciło. Po kilku dobrych latach łowienia na bolonkę, gruntówkę zaczęło czegoś w tym wszystkim brakować. Czego? Dużych ryb! Impulsem do zainteresowania się karpiami było pewne zdarzenie a główną rolę odegrał w nim starszy wędkarz siedzący nie opodal mnie nad jednym ze zbiorników. Było to nad zalewem w Nowej Wsi, który obfitował w tamtych latach w piękne karpie i amury. Pisk sygnalizatora i jest! Oczywiście nie omieszkałem podejść i zobaczyć jego zdobyczy. Ów wędkarz złowił wtedy pięknego lustrzenia. Karp miał około 10kg i w porównaniu z łowionymi przeze mnie karpiami, które stawały się często "przyłowem" był ogromny. Później często rozmawialiśmy o karpich a raczej to On opowiadał mi o nich. Chęć złowienia i pasja związana z nimi narastała. W końcu nadszedł moment zakupu pierwszych mocnych wędzisk, kołowrotków i szukanie wszelkich informacji związanych z karpiami i metodami ich połowu. Były to czasy kiedy kulki proteinowe i metoda włosowa dopiero do nas docierały a stary poczciwy kartofel nadal był przynęta numer jeden.

Minęło kilka kolejnych lat, kiedy wszystko się zmieniło. Tak to nie raz w życiu bywa że coś czego szukamy, niejednokrotnie znajduje się blisko nas. Kolega,którego spotkałem nad wodą a znałem jeszcze z czasów "podstawówki", okazał się pasjonatem łowienia karpi. To właśnie On objaśnił mi tajniki metody włosowej i nauczył jej podstaw. To od niego dowiedziałem się czym jest łowienie dużych karpi i na jakich zasadach się opiera. W dobie internetu i swobodnego dostępu do informacji, znalezienie tego co chcemy wiedzieć jest banalnie proste. Przeglądając strony, szybko doszedłem do wniosku że łowienie karpi stało się odrębnym działem w wędkarstwie i jest spora grupa ludzi dla których jest ono pasją życiową. Przyszedł czas na przewartościowanie zasad wędkarstwa i ukierunkowaniu ich według zasady "NO KILL", na kolejną wymianę sprzętu na bardziej profesjonalny i dostosowany do połowu tego gatunku ryb. Z upływem czasu zacząłem poznawać nowych ludzi, którzy łowieniu karpi poświęcali sporo wolnego czasu. Zasada że "Nie ilość a jakość się liczy" zaczęła coraz mocniej obowiązywać. Wiedza zdobyta ze stron internetowych a także ta, którą uzyskałem poprzez wymianę doświadczeń z kolegami, okazała się niezastąpiona w praktyce. Może moje rekordy wśród karpi i amurów nie są imponujące w porównaniu z innymi ale też nie są najgorsze. Są adekwatne do czasu jaki jestem w stanie poświęcić na ich łowienie. Każdy kto łowi karpie, musi sobie we własnym wędkarskim życiorysie, pozostawić miejsce także na niepowodzenia. Miejscówki czy przynęty, które okazały się dobre w jednym sezonie wcale nie muszą się sprawdzić w następnym. Wpływa na to wiele czynników, które w skuteczny sposób mogą pokrzyżować nasze "karpiowe" plany. Łowienie dużych karpi to ciągłe poszukiwanie i wymyślanie nowych zestawów i przynęt, to także godziny poświęcone na obserwowanie wody dla wytypowania najlepszego miejsca połowu. Wyjazdy na nowo odkryte łowiska wiążą się niejednokrotnie z "zaczynaniem wszystkiego od początku". Nie raz zjeżdżałem z łowiska bez przysłowiowego "brania". Wszelkie strategie, obmyślane tygodniami brały w łeb ale cierpliwość w dążeniu do celu się opłacała. Następne wyjazdy nad wodę, często rekompensowały niepowodzenia i obdarzały "przyzwoitymi" karpiami albo amurami.
 

20101231078.thumb.jpg.da739e1364d74df57505420e5354dfb1.jpg


Czym jest dzisiaj dla mnie łowienie karpi? To przede wszystkim, właściwie ukierunkowana świadomość wędkarska a jej podstawowym założeniem jest zasada "Nie Zabijaj". Może nie jestem stu procentowym jej "wyznawcą" ale zabierane ryby stanowią znikomy procent wszystkich przeze mnie złowionych. Odnosi się to w szczególności do dużych okazów, które powoli zaczynają stanowić coraz mniejszy procent ryb naszych wód. Jednym z powodów jest także pewnego rodzaju szacunek do tych sprytnych, silnych i walecznych ryb. Nie wyobrażam sobie obecnie sytuacji w której taka duża ryba, dostarczając mi tyle przeżyć i emocji podczas holu, miała by skończyć jako kolejna porcja mięsa. Łowienie karpi stało się także "odskocznią" wobec drugiej pasji jaką jest łowienie sandaczy na spining. Metody, która zmusza do nieustannego chodzenia czy pływania, ciągłego przemieszczania się po zbiorniku w poszukiwaniu tych ryb. Zasiadka karpiowa to metoda stacjonarna, pozwalająca na błogi odpoczynek,poczytanie ciekawej książki czy długie rozmowy z kolegami. Można by tu jeszcze wiele wymieniać ale dla mnie to jest chyba najważniejsze.
 

20101231076.thumb.jpg.86af78479d1621f0eb72a345f4735563.jpg


Długie zimowe wieczory sprzyjają planowaniu i obmyślaniu nowej strategii karpiowej w oczekiwaniu na ciepłe wiosenne dni. Jest wreszcie czas na wyczyszczenie i konserwację całego majdanu karpiowego a przez kilka lat trochę się tego uzbierało. Przeglądanie stron "karpiowych" czy uczestnictwo w forach dyskusyjnych to dobry sposób na zaczerpnięcie kolejnej porcji wiedzy. Choć do rozpoczęcia sezonu jest jeszcze trochę czasu ale na planowanie kolejnych zasiadek karpiowych nigdy nie jest za wcześnie. Zdaję sobie sprawę że samo życie i tak w pewnym stopniu zweryfikuje moje plany ale poczucie na nowo klimatu letnich "zasiadek" jest bardzo przyjemne.

Kilka słów do tych,którzy będą chcieli zacząć wędkarską przygodę z łowieniem karpi. Od czego zacząć? Poznanie przeciwnika. Paradoksalnie, wielu wędkarzy od zakupu sprzętu zaczyna swoją przygodę z karpiami a następnie przychodzi wielkie rozczarowanie. Najważniejszą rzeczą jest poznanie karpa, jego zwyczajów, charakteru czy sposobu zachowania się w określonych zbiornikach. O ile złowienie niedużych karpi może okazać się z pozoru łatwe tak przechytrzenie dużych osobników nie jest rzeczą prostą. Im więcej będziemy wiedzieli tym więcej "atutów" możemy im przeciwstawić. Strony internetowe pełne są dzisiaj informacji na ten temat a wiedza jaką uzyskamy pozwoli na uniknięcie wielu błędów i zapłacenia przysłowiowego "frycowego".

Wolny czas. Łowienie karpi niejednokrotnie związane jest z kilkudniowymi "zasiadkami". Każdy z nas dysponuje określonym jego zasobem. Praca, rodzina czy dzieci. Nigdy nie starajmy się stawiać wędkarstwa ponad wszystko. Zawsze można znaleźć jakiś rozsądny kompromis i dobrać technikę wędkowania do wolnego czasu jakim dysponujemy. Pozwoli nam to na uniknięcie wielu nieporozumień. Dobrze rozumieją to Ci, którzy stan kawalerski mają już za sobą.

Zasoby finansowe. Niestety, łowienie karpi jest dość kosztownym hobby! Samo zgromadzenie odpowiedniego sprzętu, zapewnienie sobie "zaplecza" na kilkudniowych zasiadkach czy sam fakt posiadania samochodu itp. zmusza nas do dysponowania pewną sumą pieniędzy. Najlepiej koszty rozłożyć na parę lat, na początek ograniczyć się do zakupu tylko niezbędnych rzeczy jakie będą nam potrzebne a łowiska wybierać w najbliższej okolicy.

Sprzęt wędkarski. Na początek nie za drogi ale solidny i mocny. Wybór mamy duży a dostępność łatwą, do kupienia w każdym sklepie wędkarskim. Jaki? Poprzedni punkt. Do tego strony internetowe,fora dyskusyjne a także wiedza kolegów.

KARPIARZ, nigdy nie lubiłem i nadal nie lubię tego określenia jetem po prostu WĘDKARZEM. Choć od momentu, kiedy zacząłem dość poważnie traktować łowienie karpi minęło parę lat, wielu rzeczy o nich jeszcze nie wiem. Wiele jeszcze się dowiem a wiedzę jaką posiadam jeszcze nie raz zweryfikują same ryby. Sprzęt i cały ekwipunek zgromadzony przez te lata daje mi możliwość dość komfortowego spędzania czasu nad wodą. Mocne wędziska i kołowrotki umożliwiające wyholowanie dużych osobników, cała ta elektronika wędkarska pomocna w łowieniu ryb. Dzięki obecnej technologii, dającej wędkarzowi sprzęt najlepszej jakości nie trudno przewidzieć zwycięzcy. Czy dzięki niemu walka z dużymi rybami będzie dziecinnie prosta a wynik tej rywalizacji z góry przesądzony? Mam nadzieję że nigdy do tego nie dojdzie. Przez kilka lat gromadziłem wszystko co jest mi potrzebne do łowienia karpi, tylko znowu zaczyna brakować czegoś w tym wszystkim...DUŻYCH RYB!

@rapala

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

W dniu 25 maja 2018 roku weszło w życie Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r - RODO. Abyś mógł korzystać z portalu Podkarpacki Serwis Wędkarski potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie danych osobowych oraz danych zapisanych w plikach cookies. Proszę o zapoznanie się z Polityką prywatności.