Jump to content

Recommended Posts

Posted

Artykuł opublikowany 10-01-2011, autor @geo

 

W kilku zdaniach przedstawię moja tegoroczną wyprawę na rybki do Skandynawii. Od razu powiem ze cały koszt wyprawy mieścił się w kwocie 600zł. Cena obejmuje paliwo, prom, żywność. Liczba osób jakie uczestniczyła spartańskim maratonie to 5. Kilka słów organizacyjnych i przechodzimy do konkretów czyli powody dla których choć raz w życiu trzeba połowić w tych jeziorach.. Było to jakieś 7 dni konkretnego łowienia + 2dni droga i dojazdy. Wyjazd z Podkarpacia w czwartek w nocy, piątek godz. 12 prom Gdańsk-Sztokholm. Sobota to spokój po przyjeździe, niedziela to pierwsze rzuty i efekty. Nazw jezior nie podaję choćby dlatego ze ich nie pamiętam z ''dziwnego'' nazewnictwa (było to max 200km od Sztokholmu). Miejsca i miasto nie przypadkowe, mój znajomy, wędkarz, pasjonat spinningu pracował tam długi czas więc można powiedzieć ze jest naszym przewodnikiem w sumie obławialiśmy 3 piękne jeziora o podobnej wielkości i charakterze. Coś na temat wody itp. Jeśli chodzi o krajobrazy niesamowite i niespotykane u nas:

 

P1020847.thumb.jpg.bb3143f2954a69795b22bfc26bb7cdbc.jpg


Brak presji, spotkaliśmy dwóch wędkarzy w podeszłym wieku łowiących na trola. Jak się okazało jedyni mieszkańcy jednego z brzegów jeziora dotyczy to całej wyprawy! Jeziora są naprawdę dzikie dlatego nie spotkamy tam nic oprócz dużych ryb, reniferów lisów i innych żyjątek. Dojazdy tylko przez prywatne tereny, reszta to lasy i głazy.

 

Teraz coś o rybkach i przynętach. Szczupak pierwszorzędny cel wyprawy, okoń który dopisał w dużej liczbie, zero sandaczy (tu rozczarowanie) i niesamowita jak dla mnie niespodzianka to ogromne jazie biorące na szczupakowe woblery (tylko pływające w momencie kiedy wpadały na taflę wody). Najskuteczniejsze okazały się wahadła, szeroka praca typ np. alga, gnom, kochały je nawet okonie.

 

P1020845.thumb.jpg.7741bcc7e44cd83c9a207e87a04299fe.jpg


Był to także plus jeśli chodzi o łowienie tymi przynętami w wszelakich zaroślach. Ataki szczupaków są imponujące, niespotykana agresja! Widok takiej sceny pamięta się długo. Odpoczywamy na ogromnym głazie jakieś 200-300m od brzegu, kolega wykonuje rzut w pozycji siedzącej i trafia szczupaka tzw. przez nas szwedzki standard jakieś 70cm. Hol przebiega normalnie, widzimy najpierw wahadło w paszczy w bardzo czystej wodzie już z dużej odległości, ale szczupak nie jest sam, ma 2 kompanów podobnej wielkości które wyglądają jakby chciały atakować nienaturalnie zachowującego się kolegę, prawdopodobnie jest tam Duży kanibalizm widać to również po obrażeniach niemalże każdej rybki.

 

P1020842.thumb.jpg.a439e37f39e81efe54d113b6b9b5e730.jpg


Dni upływają, ręce czują godziny łowienia przez cały dzień (o ile wiemy kiedy on jest, brak nocy w pewnym okresie roku) a my powoli zaczynamy łowić przynętami typu ''gigant'' szukamy tak wymarzonej metrówki, niestety duże przynęty tylko nas zniechęcają. Kolejny dzień przynosi upragnioną rybę, trafiam giganta niemalże w ostatnim rzucie dnia. Na kamienistym, głębokim dnie wzdłuż pasa trzcin. Jakieś kilkanaście minut mocnych odjazdów w stronę otwartej wody i jest nasz. Przy łodzi lekki szok i strach widząc jego zęby. Kilka fotek, waga nieznana, mierzy 106cm, to był dzień w którym nie mogłem spokojnie zjeść ziemniaczków z ogniska i pieczonego okonia..

 

P1020843.thumb.jpg.f93244fe913ec6c595011fc23588360a.jpg


Kolejne dni to oczywiście szukanie gigantów, no niestety do końca wyprawy zostają tylko wspomnienia po tamtym i fotki.

 

P1020844.thumb.jpg.67ebbb7fbd1e5b4da33381fa54a53f79.jpg


Teraz coś jeszcze o rybkach bo to oczywiście jest najważniejsze i przechodzimy do następnego tematu. Liczba ryb złowionych oczywiście nieznana bo nikt z nas nie prowadził statystyk, ale powiem tylko tyle ze jedna np. spora zatoka z konkretnymi trzcinami potrafiła zając kilka godzin aktywnego łowienia, tzn. kilkanaście brań na godz. szczupaków w przedziale 60-90cm. Nie będę oszukiwał i powiem ze bywało i tak kiedy chmury dotykały jeziora ze jedyną figurą na fotkę mógł być szczupakowy wobler.

 

P1020853.thumb.jpg.ed7313fe99fab879fae806bd88deaebb.jpg


Teraz ciekawa rzecz przynajmniej dla mnie jeśli chodzi o szczupaka nie został złowiony mniejszy niż 50, to samo dotyczy okonia. Dały się łowić piękne okonie w różnym przedziale wiekowym ale najmniejsze to już tylko 20-30cm pomimo małych okoniowych przynęt. Po kilku dniach człowiek zaczyna dostrzegać przy którym kamieniu złowimy jaką rybkę. Powód jest prosty brań mamy 100% więcej niż na naszych wodach, o wiele więcej wyciągamy (często szczupakowi wystaje tylko przypon z paszczy) dlatego weryfikacja naszych umiejętności lub błędów jest prostsza. Co jeszcze ciekawego daje się zauważyć w jeziorach to podział wiekowy (czyt. wielkościowy). Co chce przez to powiedzieć - zaczynamy od zatoki: pewne miejsca to każdy kamień - szczupak ok. 60-70cm. W promieniu 50m od kamienia niezliczone brania okoni. Następne pewne miejsca to np. trzciny ale tylko te sąsiadujące z brzegiem.

 

P1020850.thumb.jpg.59a39a343aa153402a90f2c42f497156.jpg


Żadnemu wędkarzowi raczej nie przyjdzie do głowy wrzucać przynęty w trzciny okazało się jednak ze przynęta zostaje nie atakowana tylko przez moment kiedy leci w trzciny, tzn. kiedy jest w powietrzu, dotyczy to tylko szczupaków max 60cm.

 

P1020838.thumb.jpg.468bf4604b649aa70a20aaa4e3960ce6.jpg


Jeśli chodzi o większe egzemplarze każdego gatunku jest to tylko teren sąsiadujący z otwartą taflą jeziora. Moja taka teoria wymyślona już w kraju wikingów dotycząca tej sprawy. Myślę ze przy takim zagęszczeniu drapieżnika każdy rocznik wie gdzie jego miejsce w ekosystemie dlatego im dalej w las... Oczywiście nie dotyczy to na pewno starych ryb którym jak wiadomo wolno wszystko i pewno pływają gdzie chcą. Jeśli chodzi o okonia nie przesadzę jak napiszę jest go ogrom. Jazie kochają tam każdą trawę ale myślę ze powód jest tylko jeden - chcą przeżyć.

 

To tyle jeśli chodzi o rybki, 3 gatunki były molestowane przez cała wyprawę. Jak wspomniałem pomimo starań o sandacza zero ''pstryknięć''. Populacje ryb zależne od każdego jeziora, jeżeli brało więcej okoni w danym miejscu wiadomo ze np. szczupaki trafiały się sporadycznie i odwrotnie. Teraz jeśli chodzi o tak zwaną ''arenę'' na której walczyliśmy. Dno jezior wysłane jest 3 rodzajami kamieni - małe, średnie, olbrzymie na których można odpocząć wraz z całym ekwipunkiem i sprzętem pływającym. Właśnie spod takich kamieni drapieżniki wyskakują do ataku

 

P1020851.thumb.jpg.60981c2c036a67b7432208fa8b2c5b0a.jpg


Teraz trochę technicznych i survivalowych rzeczy związanych choćby z obozowiskiem i przeżycie w tym dzikim klimacie. Jedna z ważniejszych rzeczy która na pewno was interesuje to licencja. Odpowiem tylko tyle - nie kupiłem żadnej.. Mój kolega który tam pracował poznał kilku Szwedów, od których dostał pozwolenie na korzystanie z prywatnego brzegu. I to zazwyczaj wystarcza. Wygląda to zwykle tak, domek letniskowy jakieś 200-300m od jeziora, wokół gęsty las i cienka przecinka biegnąca do jeziora przy którym zazwyczaj 2 łódki, nierzadko z silnikiem, wędkami, przynętami, wyobrażacie to sobie w Polsce? Oczywiście nie było problemów z używaniem środków pływających. Z tego co mi już wiadomo dotyczy to tylko północnej części Szwecji, południe już zna niektórych pseudo-polskich wędkarzy. Są wprowadzane nawet limity w dolnej części jezior choćby przez taką akcję spotkano wędkarzy którzy wybrali się do Szwecji samochodem chłodnią!!! Trochę to smutne bo chcąc otrzymać pozwolenie możemy otrzymać negatywną odpowiedz w przyszłości. A otrzymanie np. pozwolenia wygląda tak jak np. w naszym przypadku kiedy to chcieliśmy poznać jeszcze jedno jezioro ''Domek nad jeziorem, podjeżdżamy na trawnik, przed dom wychodzi typowy wielki Szwed z dużą brodą (dialog prowadzony oczywiście w języku ang.) pytamy o jakieś jeziora do łowienia. Na to Szwed - Polacy i pewnie na szczupaki i pewnie na duże my na to tylko yes. Gość wsiada w starego saaba i jedziemy jakieś 2km przez las, później, polne drogi i zajeżdżamy w naprawdę dzikie miejsce.

 

P1020849.thumb.jpg.6a4eb9e593728111e881e0a598aad3da.jpg


Dostajemy tylko 2 polecenia: zero śmieci resztki jedzenia i rybek do wody. Obawa wszystkich Szwedów przed niedźwiedziami jest ogromna, nasza zresztą tez. Skąd resztki? z jedzonych rybek. Zminimalizowanie kosztów poprzez jedzenie rybek, oczywiście nie wszystkich. Dzienna racja to około 4 szt. kilka okoni, ziemniaczki na boczku z kociołka bo tylko takie mięso wytrzyma tak długo bez lodóweczki. Chlebek pieczony przez znajomego bo tylko taki wytrzymał w takim wilgotnym miejscu do tego smalczyk i zupa z okonia. Panowie daje słowo wszystko smakuje tam pysznie. I tak mamy już gastronomię. Jeśli chodzi o spanie nikt raczej nie zasypia na dużej niż to jest konieczne oczywiście w namiotach, obóz musi być ogrodzony zasiekami przed wystraszonym stadem reniferów (rada Szweda). Oczywiście jakość elementów obozu zależy od zasobności portfela. Pogoda jest tam nieprzewidywalna a szkoda spływać z jeziora po to tylko aby przeczekać deszcz, który może trwać 10 godz. Kąpiel i higiena rzecz jasna w jeziorze to już bez względu na temp. Jak sami widzicie jeśli dobrze to sobie rozplanujemy nie musi to być zbyt drogie. Przygotowania znacznie wcześniej, np. czekać na promocję promu (bilet w tym roku to lekko ponad 900zł na 5 osób +samochód), paliwo po kosztach, czy boczek pakowany próżniowo z ''pierwszej ręki''. Przedstawiłem to wszystko oczywiście na tyle ile mogłem to wyrazić słowami, reszta to tylko prawdziwe emocje związane nie z holem jednej ryby (jak to jest np. czasami przez cały dzień biczowania naszego ulubionego łowiska) a kilkunastu, dlatego już planujemy następną wyprawę. Może w tym sezonie.

 

P1020855.thumb.jpg.b567b38c60a405e64d04927430fde454.jpg


@geo

Create an account or sign in to comment

You need to be a member in order to leave a comment

Create an account

Sign up for a new account in our community. It's easy!

Register a new account

Sign in

Already have an account? Sign in here.

Sign In Now
×
×
  • Create New...

Important Information

Privacy Policy