Skocz do zawartości

Rzeka San


Oktawian

Rekomendowane odpowiedzi

Ma ktoś większe doświadczenie z sandaczami na odcinku Sanu powiedzmy od Jarosławia do ujścia Wisłoka? Jest jakiś większy sens nastawiania się na ten gatunek i regularne łowienie tej ryby czy lepiej sobie odpuścić i zająć się czymś czego jest więcej np. - boleniami i sumami? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"

Tsunami na Sanie nadchodzi!
Piątego czerwca nastąpi gwałtowny zrzut wody z zapory w Myczkowcach. ‼️
Taką informację otrzymał telefonicznie Piotr Konieczny, dyrektora biura Zarządu Okręgu PZW w Krośnie, od dyrektora technicznego elektrowni.
Planowana wartość przepływu ma przekroczyć ponad 100-krotnie obecny przepływ i osiągnie 150 m3/s. Dla porównania, przez elektrownię w Zwierzyniu pracującą na dwie turbiny przepływa 50 m3/s wody.
Celem gwałtownego zrzutu jest „oczyszczenie” 5-kilometrowego odcinka tzw. Starego Sanu (między zaporą w Myczkowcach a wylotem elektrowni w Zwierzyniu) dla ułatwienia spływu wody w przyszłości – w wypadku przepełnienia zbiorników Solina i Myczkowce.
Tak nagłe, gwałtowne wezbrania są obce naturze, więc szkodliwe dla środowiska. Wraz z wywołanym sztucznie „tsunami” spłyną w dół Sanu nie tylko naturalne osady rzeczne, patyki, śmieci i wyrwane kępy roślin, ale też narybek lipieni i głowacic wylęgnięty po kwietniowo-majowym tarle, jak również małe pstrągi. Co gorsza, skokowo zmieni się temperatura wody w Starym Sanie. Jeśli temperatura zrzucanej wody będzie się różniła o 2 lub więcej stopni Celsjusza od temperatury wody w Starym Sanie (a to jest wielce prawdopodobne), to cały narybek po prostu zginie.
Przypomnę, że Stary San stanowi tarlisko i naturalny podchowalnik narybku lipieni, głowacic, pstrągów potokowych i innych gatunków – czyli naturalną „bazę zarybieniową” dla długiego odcinka Sanu. Straty poniesie gospodarz łowiska – Okręg PZW w Krośnie, od lat inwestujący w San, jak również lokalna społeczność utrzymująca się m.in. z turystyki wędkarskiej, mającej istotne znaczenie zwłaszcza w martwym sezonie jesienno-wiosennym.
Dlatego Okręg PZW w Krośnie złożył w tej sprawie sprzeciw w Wodach Polskich oraz w Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska (RDOŚ).
To nie pierwsze takie „oczyszczanie” Sanu. Pisałem już o podobnym tsunami zafundowanym Staremu Sanowi przez elektrownię 20 listopada zeszłego roku – podczas tarła pstrągów potokowych. Zastanawiam się, jak to możliwe, że w XXI wieku, w centrum Europy, przedsiębiorstwa państwowe nieustannie przeprowadzają na rzekach eksperymenty hydrotechnicznie, uparcie nie biorąc pod uwagę poważnych strat środowiskowych i społecznych? Jak to możliwe, że w dobie zbiorowego lamentu nad ociepleniem klimatu i widocznego gołym okiem powszechnego deficytu wody, istnieją instytucje, które poprzez „udrażnianie” rzek ułatwiają i przyspieszają spływ resztek wody, które nam jeszcze pozostały? Jak to możliwe, że poważne (wydawałoby się…) media meinstrimowe potrafią przez kilka dni z rzędu wałkować frapujący temat kąpieli pijaka z niedźwiedziem w zoo i tego „straszliwych” ekologicznych reperkusji, a nie zauważają ścisłego związku obecnego deficytu wody w Polsce z przeprowadzanymi od lat tzw. melioracjami?
Kto odpowie na te pytania ⁉️

..."

 

Trzeba by się chyba przykuć jak ekolodzy do drzewa w korycie bo jak zatrzymać tą machinę - nie wiem.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A jak myślisz, od kogo dowiedział się o tym J. Kolendowicz?

Poza tym zrobił to:

8 godzin temu, LukaszZ napisał:

Dlatego Okręg PZW w Krośnie złożył w tej sprawie sprzeciw w Wodach Polskich oraz w Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska (RDOŚ).

 

I podejrzewam, że robi, albo planuje zrobić dużo więcej. Niestety, sam wody na zaporze nie zatrzyma.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma się co napinać panowie, ot trochę ryb spłynie z Oesu na tereny ogólnodostępne :) żadnego tsunami nie będzie szeroki San spłaszczy wodę, szkoda tylko wylęgu jeśli coś się wykluło wiosną w starym korycie.pzdrw

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 godzin temu, Robertoo napisał:

I co na to Pan Konieczny ?

A Pan Konieczny będzie ubolewał przez następne pięć lat , że jest lipa bo Myczkowce zrobiły zrzut wody , dla każdego włodarza z PZW to woda na młyn , 

jakoś nie słyszałem żeby ubolewał nad tym , że katuje sie rybę tuz po zarybieniu , bo co,  bo to na żer - to trzeba było rozdać w reklamówkach wędkarzom na brzegu . 

Trzeba poczytac Panów Jeleńskiego , Ciosa którzy się na tym znają , takie nagłe zjawiska choć to jest sztuczne WYWOŁANE , występują w przyrodzie od milionów lat ,

spadek temperatury ma rybę zabić , przecież występują nagłe załamania pogody , nagłe oberwania chmur na małym terenie , pewnie nie jest to sprzyjające ale  myśle że przyroda radzi sobie jakoś z takimi zjawiskami .

A prawda jest taka że nie dba się o ryby w ogóle

POZWALA NA WEDKOWANIE NA ZIMOWISKACH , ODŁAWIA PRĄDEM NA TARLISKACH , KATUJE RYBE TUZ PO ZARYBIENIACH , ORGANIZUJE ZAWODY, TYDZ PO TYGODNIU A BYWAŁO TAK , WYWOZI PRZYGOTOWUJĄCE SIE DO TARŁA RYBY BO SAME ZAPOMNIAŁY JAK TO SIE ROBI , USTALA NIEBOTYCZNE LIMITY DZIENNE NA ZABIERANIE , KONTROLUJE SIĘ JEDYNY SŁUSZNY ODCINEK RZEKI BO RESZTA SIĘ NIE LICZY FINANSOWO , PROWADZI POLITYKE NASTAWIONĄ TYLKO POD KONTEM PROFITÓW Z UZYSKANYCH Z OSU GDZIE BARDZO DELIKATNY NIESTETY LIPIEN MOŻE TEGO NIE PRZETRZYMAĆ i tak można sobie dopowiadac jeszcze wiele.

Więc jeżeli bedzie ktoś narzekał na rybostan to wiadomo co było przyczyną . 

Troche pojezdziłem po rzece pooglądać co się dzieje po zarybieniach w tym roku 

W Dynowie na no killu jednego dnia królowała kula wodna - lokalsi wyposażeni w taki sprzet i ich żony czekające z reklamówkami na brzegu , kolega z którym byłem zabrał tez swojego nastoletniego syna przecierali oczy ze zdziwienia , oczywiscie wielu też łowiło  dla sportu ale niestety jak tylko się oddalili lub odwrócili wzrok , lokals szedł odhaczać rybę w środku pola , skąd wiem że to lokalsi bo poprzyjeżdzali rowerami motorowerami , albo czekali jak zrobi sie pusto z reklamówkami w kamizelkach a ich gotowi do sprintu synusiowie na rowerach biadolili że nie będą tak sterczeć cały dzień aż sobie pojedziemy 

Jak zadzwoniłem na straż to mi powiedzianio że kontrolują dziś jakieś stawy bo karpiem zarybiono , bez komentarza , a co działo sie na Postołowie to przypominało dożynki wiejskie 

chłopaków zapakowanych w simmsy z limitami dziennymi , 

No cóż do póki nie skończy sie ta narodowa chęć zjedzenia wszystkiego co pływa , bedziemy szukać we wszystkim złego stanu pogłowia  naszych wódach 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie chodzi o to by macnąć ręką , tylko zacząć od siebie i dać przykład innym , może ktoś się nawróci 

Co Konieczny ma do Dynowa , a choćby to ze od lat ścieki i ze zwirowni wylewają na jego terenie a on palcem nie kiwną , bo one płyną przecież do was jak ktoś tam  powiedział 

a w Dynowie dno zarosło z tych osadów , ale nie o tym chciałem , tylko w pigułce pokazać jak to wszyscy wszędzie szukają winnych , a prawda jest taka że  opłacający składki pzw 

w 99 % muszą sobie je zrekompensować . 

Niestety.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kologo @bobo pamiętam jak po przejęciu od RZGW ośrodków zarybieniowych Konieczny zastał je kompletnie zdewastowane. Zastał też kompletnie pusty San. Świnek, brzan i kleni też za bardzo w rzekach nie było...Pamiętasz sytuację z zamknięciem wody w Zwierzyniu? Przez kilkanaście minut w Sanie nie było wody. Straty w rybostanie, a przede wszystkim narybku były ogromne. Udało się wynegocjować konkretne zadośćuczynienie od zespołu elektrowni. 

Syf na dnie Sanu jest nie tylko w Dynowie, jest wszędzie poniżej Zwierzynia....

Niestety dyrektor Biura Zarządu Okręgu nie jest wszechmocny. Wykonuje to, co postanowi Zarząd Okręgu.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, tpe napisał:

. Zastał też kompletnie pusty San. Świnek, brzan i kleni też za bardzo w rzekach nie było...

 

 

Drogi kolego nie wiem od ilu lat łowisz bo ja już  ponad 40 i powiem ci ze kiedyś to na prawdę były ryby i nie było ośrodków zarybieniowych takich jak dziś.

W Sanie wbrew temu co tu piszesz roiło sie od świnek kleni i brzan ROIŁO SIE ,  dobrze widzisz co napisałem nieprzebrane stada lipieni oczkowały od Zwierzynia po Sanok

limit  dzienny LIPIENIA  wynosił 5 szt (pięć szt) tyle codziennie można było wziąć lipienia , dno rzeki było wybrukowane rybą TAK BYŁO I JA TO PAMIĘTAM  popytaj starszych co wyrośli nad Sanem jakie kiedyś było eldorado bez zarybień Dyrektorów kierowników biur itp 

Potem przyszło lepsze takie , które jak widzę Ty juz pamiętasz , zgadza sie to co napisałeś jak Solina zrobiła przyduchę i zapłaciła bodaj 30 baniek dużych odszkodowania ,

i za to zakupiono rybę , to fakt , faktem jest tez co dziś robi Szacowny Pan którego tu przytaczamy , odławia prądem świnki na tarle , zarybia,  zarybia i jeszcze raz zarybia lipieniem

a jak juz ten lipien wyrośnie to go szybciutko odławiają i wywożą do rozmnożenia w jedną stronę i oczywiście nie możesz wziąć ani jednego choćby po by spróbować raz do roku

albo przynajmniej móc go wziąć bo przecież ,Pan mówi no jak tak można lipienia zabierać , przecież to żywe złoto znoszące złotą ikrę , to punkty na zawodach , toż to jesienny lipien Sanu , to ryba dewizowa to nasz symbol 

Były kiedyś czasy gdy to wszystko działało bez tych dyrektorów , prezesów tych zbawców cudotwórców,  oni byli , byli inni jak się domyślasz ale raczej pili wódę i nie naprawiali przyrody 

jak dziś , były czasy że rece bolały od setek holi dużych ryb a sprzet , sprzet którym sie kiedyś łowiło był jak ze średniowiecza w porównaniu do dzisiejszego i były ryby wszędzie 

nie na jakiś tajnych miejscówkach ale wszedzie i wszyscy brali a one dalej były. 

Tak więc drogi szanowny kolego tpe popytaj starszych kolegów ,  jeszcze to tak nie odległe czasy ludzie żyją , jak kiedyś było na rybach , i gdybym sam tego wszystkiego nie widział to może faktycznie tak jak Ty mógłbym napisać ,że kiedyś to ryb w rzekach za bardzo nie było i dopiero przyszedł Dyrektor i rzucił nam coś na ochłap i jest dziś za czym gonić , 

wiem tez że takie postrzeganie dzisiejszego stanu rzeczy jest bardzo częste przez młodszych kolegów bo jeżeli ojciec dziadek albo jeszcze ktoś ze starszych im tego nie powiedział nie jeździli z dziadkiem na ryby  to skąd mają wiedzieć jak było. I jeszcze jedno zdanie na koniec 

Takie rybne czasy juz nie wróca ale dobrze poczytac o tamtych czasach porozmawiać z ludźmi którzy to pamiętaja , trzeba wiedzieć co straciliśmy wszyscy , a co dziś mamy ,za nim 

bedziemy wygłaszać opinie na temat dzisiejszego stanu rzeczy i osób , którzy maja dziś władze i jak z niej korzystają i co ich działania przynoszą i jaki jest  tych działań skutek. 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, browarek napisał:

A ja powiem tak łowię już kilka lat na górnym sanie w tym czasie miałem tylko jedną kontrolę ssr jadąc na wody Nowego Sącza prawie za każdym razem mamy kontrolę da się da się 

Przypominam tylko, że PZW NIE odpowiada za kotrole nad wodą. Kontroluje Państwowa Straż Rybacka podlegająca wojewodzie. Więc jeśli coś nie gra, to do komendanta posterunku i do wojewody, ale niekoniecznie do dyrektora okręgu PZW.

Oczywiście choćby stawali na rzęsach to i tak nie dadzą rady wszystkiego sprawdzić. Liczby mówią same za siebie. Na całe województwo podkarpackie i 4 okręgi PZW mamy 22 strażników (2018r). Trzeba podzielić to przez pół, bo pracują w zespołach, odjąć tych co mają wolne, są na urlopie, itd..

Wyjdzie na to, że w jednym Okręgu może być danego dnia jeden zespół w terenie. O ile nie musi siedzieć akurat w biurze i robić papierkowej roboty. Nie muszę chyba pisać, że jak są nad Soliną to nie będzie ich nad Sanem. A do pilnowania w województwie jest 30 tys hektarów wody. 

Nie twierdzę, że nie mają racji ci, którzy narzekają na niewystarczające kontrole. Jest tego oczywiście za mało, ale winny jest cały system. W niektórych województwach może jest lepiej, ale mogę się założyć o każde pieniądze, że nawet w Okręgu Nowy Sącz są wody które nie widziały PSR od lat.

Przyglądając się statystykom wniosek można wysnuć jeden: ochrona wód w Polsce traktowana jest niepoważnie. 

310 strażników, 620 tys ha wody. Szach mat.

 

https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Państwowa_Straż_Rybacka

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie pamiętam jak było w latach '80...Pamiętam pusty Wisłok w Krośnie, pamiętam śmierdzącą naftą Wisłokę, Ropę martwą Jasiołkę.

Pamiętam wycieczki autobusowe i miasteczka namiotowe nad Sanem i Soliną. Pamiętam wysoką wodę na Solinie i Sanie od roztopów do czerwca (to chyba był jeden z powodów udanego naturalnego tarła ryb w tamtych czasach?).

Dokładnie pamiętam skąd wziął się lipień w Sanie i ile było go w tej rzece w okolicach MMŚ. Pamiętam też, jak nagle zniknął pod koniec lat '90, pamiętam też wielki lipieniowy boom jakieś 18 lat temu.

Inaczej traktowałem wędkarstwo 30 lat temu, inaczej traktuję dziś. Teraz jakoś nawet przez myśl nie przejdzie mi to, że mógłbym zabić i zjeść lipienia, czy pstrąga z dzikiej rzeki.

Dlatego mam za złe Koniecznemu (a przede wszystkim ZO) , że do tej pory nie zrobił całkowitego no kill na Sanie co najmniej do mostu w Huzelach, a jeszcze lepiej do ujścia Osławy. O bezsensownym zabijaniu jednej głowacicy w roku już mi się nawet nie chce pisać....O ile więcej ta ryba jest warta w nurtach Sanu niż na patelni?

Zmiany w środowisku postępują z roku na rok coraz szybciej. Zmienia się klimat, obniża poziom wód gruntowych. Nie ma zim (łowił ktoś ostatniej zimy z lodu?) Wydaje mi się, że od kilku lat na dobre w Polsce rozgościła się susza.... Przepływy w dzikich rzekach (na Sanie w dużym stopniu wyrównują je zapory) to generalnie niżówka albo woda prawie powodziowa. Nie ma już praktycznie stanów średnich. Dlatego nie udaje się naturalne tarło ryb. Wysoka, mętna woda jest zabójcza przede wszystkim dla ikry, wylęgu i narybku lipieni. Nie jest też obojętna dla ryb reofilnych.

Napiszę jeszcze raz dyrektor Biura ZO Okręgu wykonuje zadania postawione mu przez ZO!!! Odłowów nie wymyślił sobie P. Konieczny. Taką gospodarkę rybacką okręg oparł za operatach, przygotowanych przez naukowców. Sztuczne tarło to jedyna możliwość utrzymania populacji ryb reofilnych, pstrągów i lipieni w naszych rzekach.

 

Niestety, pełne ryb rzeki i ręce bolące od holów to przeszłość....Jedynie, co możemy zrobić, to wspomagać naturę, by pozostawić rzeki i to, co w nich żyje dla naszych potomnych. 

 

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolego tpe, chyba jednak żyłeś w innym wymiarze (wędkarsko -przyrodniczym :)). Bo ja potwierdzam to co pisał wcześniej kolega bobo. Woda się gotowała od ryb, raków i minogów. I dotyczy to Wisłoka i innych małych rzeczek, na których bywałem. Oczywiście, pewnie już wtedy była tendencja zniżkowa populacji zwierząt żyjących w wodach, ale nie aż tak tragiczna jak teraz.  A to co przedstawiłeś w swoim poście , o tym, że zarząd/prezes nie ma wpływu, sztuczne tarło to jedyna możliwość rozrodu, idealnie wpisuje się w narrację dzisiejszych "możnowładnych" o naprawianiu świata (czyt. przyrody, środowiska), bo on sam sobie nie da rady.... Mydlenie oczu i przejadanie publicznych pieniędzy. Przykładem choćby "operaty" pisane na zamówienie, kogo, jak nie okręgów. I co ma zarząd i dyrektor do tego? Wiele. A wystarczyłoby trochę pomyśleć i mieć dobrej woli, a powoli wracalibyśmy do normalności. Temat jest oczywiście dużo szerszy niż szkodniki z pzw.(ja uważam, że dzisiejsze rolnictwo jest głównie odpowiedzialne za bezrybie i niszczenie innych obszarów przyrodniczych) Na pewno, gdyby odpowiednie działania podjęli ludzie, którzy mają dbać o lokalne środowisko tj. ZO, koła wędkarskie, wójtowie, starostowie, byłoby inaczej. Ale jak ma być dobrze, skoro nawet najmniejsze sprawy załatwia się  kilka miesięcy, a nawet lat, kiedy trzeba działać szybko w kwestiach ochrony środowiska?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@stig nie żyłem w innym wymiarze. Masz rację były wody, gdzie ryb i raków było pod dostatkiem. Na Wisłoku w Haczowie łowiliśmy piękne świnki i szczupaki, na górnej Wisłoce pstrągi i klenie. O Rajskim nawet nie wspomnę.

W Wisłoku w Krośnie ostatnie świnki pod kładką na Ślączce obserwowaliśmy gdzieś koło roku 1983/84. Wróciły potem w to miejsce, ale po zarybieniach, na początku XX wieku. całe dzieciństwo spędziłem nad Lubatówką. Praktycznie co dzień miała inny kolor wody. Wszystko zależało od tego, jakiego barwnika używała w górze rzeki garbarnia. Jednak coś udawało się złowić. Nie były to wprawdzie szczupaki, wielkie płocie i klenie, które w latach '60 łowił mój ojciec, ale trenowałem refleks na strzebelkach, kiełbiach i jelcach. Ryby do Lubatówki wróciły w latach '90...

 

Przekroczyliśmy pewną barierę. Natura już nigdy nie poradzi sobie sama, musimy ją wspomagać. Złożyło się na to wiele czynników: zmiany klimatu, coraz lepiej wyposażeni wędkarze, rolnictwo, czy tysiące nieskanalizowanych domków nad Sanem i Soliną.

Nie bronię PZW, dużo rzeczy można by zrobić lepiej. Ale jak na razie to PZW, czyli my wszyscy odpowiadamy za to, co się nad wodami dzieje.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Każdy ma racje , każdy chce dobrze ale jaki mamy na to wpływ co się z naszymi wodami i ich mieszkańcami dzieje , 

praktycznie i teoretycznie żaden . 

Czy słyszał ktoś by pytano wędkarzy o zdanie ????

Robią wszystko za naszymi plecami i to za nasze pieniądze , zarządy tak sie oddaliły od ludzi którzy na nich łożą że juz w ogóle nas nie zauważają 

było to najlepiej widoczne  na akcjach protestacyjnych w Warszawie pod siedzibą główną , był program specjalny w tvn 24 o tym jak to sobie dobrze rządzą 

armią prawie milionową wędkarzy i co , drgnęło coś , nic wielkie nic ,

Zabetonowali się w swoich gabinetach i jak to w większości okręgów jest i  liczą  ile im zostanie do podziału z zarybień ,

Tak bo te zarybienia to czarna strona mocy to życiodajna rzeka pieniędzy , dziwnych faktur , zepsutych wag do ważenia , szybko gdzieś w tajemnicy często pod osłoną nocy jak znam 

to osobiście gdy zaproponowaliśmy w Przemyślu kiedyś pomoc , to okazało się że możemy kamienie do wody ponosić a nie ryby , tak dosłownie usłyszeliśmy 

Jest taki fajny filmik w necie jak w opolskim wędkarze wpadli raz niespodziewanie na zarybienie i co się okazało ?

Ze na jednym zarybieniu palczakiem sandacza na Otmuchowie ukradli 13 tyś zł 

Reszta kraju nie jest lepsza a może bardziej zdeprawowana , nie wiem ile to pzw jeszcze potrwa , wielu odchodzi płaci tylko na komercji 

ale w takim kształcie to jest równia pochyła w dól 

Zarządy swoje , szara masa na dole swoje , a przyglądając sie temu z bliska,  widać gołym okiem ze gramy w dwóch różnych drużynach 

a tak dobrze na pewno nie będzie . 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

W dniu 25 maja 2018 roku weszło w życie Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r - RODO. Abyś mógł korzystać z portalu Podkarpacki Serwis Wędkarski potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie danych osobowych oraz danych zapisanych w plikach cookies. Proszę o zapoznanie się z Polityką prywatności.