Nie karpie budują stanowiska, tylko wędkarze - w Anglii masz np. mnóstwo nadrzecznych miejscówek zbudowanych przez gospodarzy wody (np. towarzystwa wędkarskie), a karpi tam (w tych rzekach) ani śladu.
Co do nęcenia, to walenie wiader paszy przede wszystkim kisi wodę i przyspiesza eutrofizację - bo nie wmówisz mi, że przez 100% "sezonu paszowego" ryby wybierają ten towar do zera - to nie staw hodowlany z mnichem, gdzie możesz spuścić wodę, wyłowić ryby, zawapnować dno, "przesezonować" (przemrozić glebę) przez zimę i zalać wodą od nowa - trzeba trochę pomyślunku, planując co się stanie z rybami (i zbiornikiem) za lat np. 10.
Co do przyrostów, to jakoś w polodowcowych (stosunkowo ubogich w pokarm - podobnie jak żwirownie) szwedzkich jeziorach leszcze osiągają imponujące rozmiary bez grama paszy - od selekcji są drapieżniki - no i co z tego, że takie ryby rosną wolniej ? - są zdrowsze i nie zdychają dziesiątkami jak karpie na wiosnę co roku.
I po czwarte, to sama obecność karpi mi nie przeszkadza, tylko "mądrość" zarybień, gdzie ryba, która jest de facto szkodnikiem (i gatunkiem nie-rodzimym) stanowi od 70 do 95% całego "materiału" zarybieniowego - nie mam zamiaru prowadzić jałowej dyskusji, tylko zwrócić uwagę (na konkretnym przykładzie) czym takie głupie "eksperymenty zarybieniowe" skutkują.