Skocz do zawartości

O tym jak Nas wędkarzy robią w balona.


w.d.wobler

Rekomendowane odpowiedzi

Wszystko super, tylko w naszym województwie to nie rybacy wyławiają ryby, tylko wędkarze, presji wędkarskiej, rozwijającej się techniki i umiejętności łowienia nie można zamieść pod dywan. Druga sprawa to zarybienia i to skąd się bierze materiał na nie -czy nie lepiej by było zostawić w spokoju ryby na tarliskach, zamiast je wyławiać by przeprowadzić sztuczne tarło....? 

Edytowane przez apioo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bo w naszym kraju na wodach ogólnodostępnych powinien być zakaz zabierania wszystkich ryb... Niestety to tylko marzenia. Ryby na tarliskach w spokoju zostawić trzeba to fakt. Niestety naturalne tarło jest bardzo mało efektywne lub wcale nie przynosi efektu dla tego trzeba je wspomagać ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja bym zastosował jeszcze zasadę okresu no-kill (tydzień może miesiąc) po każdym zarybieniu żeby ta ryba sie trochę uspokoiła. Zawsze to "dziadki" mniej wyniosą.

Cytat

wyławiać by przeprowadzić sztuczne tarło

Tylko przy tych odłowach na elektryczną wędkę ile ginie narybku bo nie wierze że taka mała rybka wytrzyma takie porażenie. Inna sprawa co dzieje się potem z tymi odłowionymi rybami na rzekome sztuczne tarło. Parę lat temu odławiali intensywnie na Wisłoce na to niby tarło i ja nie zauważyłem zwiększonego rybostanu tylko odwrotnie.

Zamiast odławiać mogli by porobić główki na rzece przepławki żeby ryba swobodnie płynęła w górę i w dół i wtedy by coś to może dało.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Przy połowach agregatem nie następuje porażenie prądem, tylko odruch płynięcia w stronę jednej z elektrod.

2. Napięcie to różnica potencjałów pomiędzy dwoma punktami pola elektrycznego. Działanie pola elektrycznego jest tym większe im dłuższa jest ryba, ale zależy też od tego jak jest ona ustawiona względem linii pola. Teoretycznie więc narybek ginąć przy połowach elektrycznych nie powinien.

3. Jest to dość mało inwazyjna metoda połowu - pod warunkiem, że parametry prądu są prawidłowo dobrane do ryb i charakteru wody. Zakładam, że wykonujący czynności mają skończyli kurs i uzyskali uprawnienia.

4. Również uważam, że naturalne tarło jest lepsze, jeżeli chodzi o jakość ryb. Chociaż przeżywalność w warunkach naturalnych jest zdecydowanie niższa.

Pzdr,

LJ

Edytowane przez LuJu
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, LuJu napisał:

 

4. Również uważam, że naturalne tarło jest lepsze, jeżeli chodzi o jakość ryb. Chociaż przeżywalność w warunkach naturalnych jest zdecydowanie niższa.

Czy osoby odławiające tarlaki, chodzą po tarlisku depcząc już złożoną ikrę czy odbywa się to w jakiś inny sposób?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie mam podstaw nie wierzyć kolegom, którzy ze skarpy przez lornetkę obserwowali "odławianie brzan przy pomocy agregatu celem pozyskania ikry" proceder przebiegał w asyście pilnujących strażników PSR przy zaporze rzeka Wisłoka w Dębicy. Koledzy widzieli jak do pojemników oprócz brzan trafił okazały sum, sandacz i dwa węgorze. Raport na odłów opiewał tylko na brzany. Nie dosyć, że na rzece Wisłoka coraz mniej ryb to jeszcze odłowy agregatem wszystkiego co pływa. Dla mnie jest to degradacja środowiska naturalnego w imię jakiegoś prawa i zgody władz wyższych. Jest to żałosny proceder, a jeśli ktoś będzie wmawiał mi, że dla dobra rzeki i zwiększenia pogłowia rodzimych gatunków ryb to pytam: GDZIE TE RYBY??? Bo proceder trwa do kilkunastu lat, a ryb z roku na rok coraz mniej. Brzana na Wisłoce poniżej zapory w Dębicy praktycznie nie istnieje. Więc gdzie te brzany i inne gatunki pochodzące z zarybień? Jeśli ktoś nie będzie wierzył w to co napisałem, niech popyta tych co jeszcze próbują  cośkolwiek łowić na rzece Wisłoka. Usłyszy od nich prawdę o zarybieniach i gospodarce prowadzonej przez PZW. I jeśli to nie jest robieniem wędkarzy w balona, to jak to inaczej nazwać?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W większości przypadków tarlaki łowi się przed tarłem. Później sztucznie wyciera na ośrodkach. Krosno lipienia odławia wędkami. Na temat odłowów jak to robić a jak nie pewnie nie jedna książka powstała. Wszystko można zrobić dobrze ale też można zepsuć...

Edytowane przez Krzysiek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiedzmy sobie jasno - to bandyci "pozyskiwali" (pisząc po ludzku: kradli) te tarlaki z Wisłoki i to bandyta wydał im to zlecenie kradzieży.

Jeśli ci złodzieje czują się "dotknięci" nazwaniem po imieniu, to z chęcią podam swoje dane osobowe - i powiem im to w twarz.

Nie płaćcie składek na P*W !! - jest to z pewnością instytucja przestępcza, ale w żadnym wypadku nie można nazwać jej zorganizowaną... - ryb już nakradli - ale bez naszych składek ta pijawka zdechnie śmiercią naturalną - i o to chodzi...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, apioo napisał:

Czy osoby odławiające tarlaki, chodzą po tarlisku depcząc już złożoną ikrę czy odbywa się to w jakiś inny sposób?

Raczej nie ma powodu odławiać tarlaków po tarle... chyba że "odłów tarlaków" jest tylko pozyskaniem mięska. Jeżeli chodzi o lipienie w Krośnie to łowione są dłuuuuugo zanim pomyślą o tarle.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chciałbym i ja dorzucić kilka moich spostrzeżeń odnośnie rybostanu w naszych rzekach. Wypowiem się na przykładzie Wisłoka w pewnym odcinku. Otóż jak zaczynałem swoją wędkarską przygodę a było to kilkanaście lat temu i łowiłem na kijaszek bambusowy to naprawdę ciężko było mi coś złowić konkretnego, dużo uklejek, jelczyki i małe kleniki. Mój wędkarski nauczyciel-tata, wychowany na Sanie łowił skutecznie w sam środek upalnego lata ładne brzany w ilości minimum kilku sztuk za popołudnie. Poza brzanami trafiały się  przyzwoite klenie, świnka bardzo sporadycznie, nie było widać boleni czy jazi. Mijały lata, zniknęły brzany-efekt odłowów agregatem, sam będąc wtedy nastolatkiem widziałem ten proceder i ilość brzan jaka była w Wisłoku. Naprawdę na 2 kilometry rzeki goście mieli całą łódkę brzan od 40 do 80cm, kapitalne bolenie, a nawet szczupaki pod metr, o kleniach nie wspominając. Ryby te zapewne nie wróciły do wody ale do czego zmierzam? Minęło od tego czasu jakieś 10 lat, przez które łowiliśmy z tatą dużo drobnej ryby na przepływankę, płocie, drobny kleń, jelce, małe certy itp. Brzana trafiała się sporadycznie a ja próbując spinningu trafiałem na małe klenie, okonie, małe szczupaczki i czasem pstrąga. Potem czas studiów, wędkarski przestój na kilka lat, ale tata niestrudzony dalej co niedzielę chodził nad Wisłok, brodząc i pokonując kilometry rzeką. I stała się rzecz niesłychana bo ryb zaczeło przybywać jakimś cudem. Wróciła świnka i to całkiem spora, klenia jest obecnie od groma, faktycznie brak brzany i zniknięcie szczupaków oraz większych okoni. Pojawiły się za to w dużej ilości bolenie, sporo jazi, pięknych jelców które mogą być gratką przy połowie na muchę. Zdarzają się pstrągi i to niemałe. Jeden wypad taty to tak średnio 5-15 świnek do 45cm, kleni około 20-30 zaznaczam wymiarowych, kończąc na takich 50cm. Więc nie mogę się zgodzić iż tej ryby nie ma wogóle, po prostu nikomu się nie chce przejść wodą 2-3km brodząc i obławiając co lepsze miejsca stosując delikatny sprzęt. Tata chodząc spotyka naprawdę rzadko kogoś łowiącego w tej okolicy ryby, najczęściej z brzegu na grunt czy spinning który tam po prostu nie zdaje egzaminu. Dodatkowo trzeba zaznaczyć, że rybki w tej okolicy zaczynają żerować dość późno a prawdziwe efekty są w środku upalnego lata. A co do kontroli PSR w tych miejscach to tata nie był tam kontrolowany nigdy! Wydaje mi się, że rybostan rzeki przekształca się z roku na rok i nie do końca mamy na to wpływ. Nie orientuję się natomiast jak to wyglądało 30 lat temu czy na innych rzekach np Wisłoce. Natomiast nie mogę się zgodzić z opinią, że z roku na rok jest coraz gorzej bo jak widzę wyniki to przeczą wszystkiemu. Jedne ryby zniknęły, pojawił się inne i natura sobie z tym jakoś radzi. Tak samo ryby radzą sobie z naszym coraz lepszym sprzętem :) Proszę wybaczyć za taką epopeję, na potwierdzenie mogę kolegów zabrać nad tajny wiszący most żeby mieli okazję popatrzeć sobie na ładne stada świnek, kleniory pod krzakami i inne oraz spróbować sił, zaznaczam, że to nie jest jakiś mega tajny odcinek rzeki. 

Pozdrawiam. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 4.05.2016 at 23:59, muniek126 napisał:

Więc nie mogę się zgodzić iż tej ryby nie ma wogóle, 

Opisałem rzekę WISŁOKĘ i fatalny stan pogłowia ryb na odcinakach gdzie dawniej ryb było zatrzęsienie (tj.od Podgrodzia do Pustkowa i dalej), a nie rzekę Wisłok. Fajnie , że potwierdzasz zwiększenie pogłowia ryb na Wisłoku. Nie dziwię się bo podobno ryby pozyskiwane w odłowach prądowych celem zdobycia ikry i mlecza wracały właśnie do Wisłoka, a nie do rodzimej rzeki Wisłoki. Podobno bliższa koszula ciału. A Wisłok płynie przez Rzeszów gdzie rezydują władze PZW więc trzeba było o tę rzekę dbać. Szkoda tylko, że kosztem innej rzeki, ale czasy takie, że już nic nie jest mnie w stanie zadziwić. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam !

Chciałbym zwrócić uwagę na kilka kilka faktów...

Otóż zanik brzany w Wisłoce (z powodu kłusowniczych odłowów P*W) został już opisany - teraz kolej na inne ryby.

Zanik klenia w Wisłoce = zwiększenie się populacji klenia w Wisłoku.

Zanik bolenia w Wisłoce = zwiększenie się populacji bolenia w Wisłoku (w tym na odcinku miejskim w Rzeszowie).

Zanik leszcza w Wisłoce = zwiększenie się populacji leszcza w Wisłoku (chociaż Wisłok zawsze słynął z ładnych leszczy, ale to X lat temu).

Zanik świnki w Wisłoce (kilka lat wstecz było jej w Wisłoce zatrzęsienie, w tym nierzadkie okazy w granicach 50 cm) = tutaj niestety nie wiem jak ze świnką w Wisłoku, więc nie będę zmyślał.

Co do świnki z Wisłoki, to mam taką teorię, że została ona sprzedana do innych okręgów - teraz pływa np. w Sanie.

Zastanawia mnie, co spowodowało taki wzrost populacji ryb w Wisłoku ? - może te okresowe zatrucia, małe katastrofy ekologiczne związane z zalewem w Rzeszowie, a może wybetonowane brzegi na odcinku miejskim w Rzeszowie ?...

Pozdrawiam myślących.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia ‎2016‎-‎05‎-‎14 at 08:28, Damian Ł. napisał:

 

Zastanawia mnie, co spowodowało taki wzrost populacji ryb w Wisłoku ?

 

Kurczę  fajnie że ryb w Wisłoku przybywa tylko . . . że chyba nie masz na myśli tego wisłoka co przepływa obok mojego domu +- 15km w górę i w dół. Ja też obserwuje spadek liczebności pogłowia ryb. Klenia na tym odcinku to zostało chyba 15% tego co było 5 lat temu. Świnka po zarybieniach się odrodziła, było to jakieś 3-4 lata temu ale teraz już wyłowiona i łowi się ją sporadycznie.  Okoń przebrany o czym już pisałem jakiś czas temu. Bolenia oceniam na 35-45% tego co było. Piękne leszcze już dawno przerobione na słoiki, raz-dwa razy w sezonie trafi się taki 50siątak ale to jest 5% tego co było. Głupiego zębatego można złowić ale poniżej wymiaru, wiadomo o co chodzi.

 

Jeśli to masz na myśli pisząc wzrost populacji ryb na Wisłoku to ja dziękuje za taki wzrost. Wszędzie jest źle i nie zapowiada się że będzie lepiej. My mamy zerowy wpływ na ten stan. Możemy jedynie zapłacić i zaciskać zęby lub nie zapłacić i nie łowić w ogóle.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolego szanowny - źle się zrozumieliśmy...

Zapytaj kolegów startujących w zawodach spinningowych, co sądzą o rybostanie Wisłoki i dlaczego zamiast na Wisłoce zawody te odbywały się np. na stawach w Rzemieniu (zresztą to łowisko to także spinningowa katastrofa)...

Twierdzę jako wędkarz a nie teoretyk, że w Wisłok jest rybniejszy od Wisłoki - i to pomimo większej presji wędkarsko-mięsiarskiej, okresowych zatruć, wybetonowanych brzegów odcinka miejskiego i super-duper retencyjnego zbiornika w Rzeszowie.

Proces kradzieży ryb z Wisłoki (za pomocą agregatów na tarliskach) przez pewne osoby z P*W odbywa się już ładne kilka lat - i nie mam o to pretensji wobec kolegów z Rzeszowa, tylko do pazernego cymbała, który tymi odłowami zarządza. To gdzie te kradzione ryby trafiają, to tylko moje przypuszczenie - gdybym miał na to dowody, to nie pisał bym o tym na forum, tylko do prokuratury.

Zakładając, że te wszystkie ryby nie zostały zeżarte, to na pewno gdzieś trafiły - i na pewno nie do Wisłoki (praktycznie zanik stada tarłowego brzany) - dwiema w miarę (jak na polskie warunki) rybnymi rzekami w pobliżu są Wisłok i San - ale stawiam na Wisłok, bo gdzie mieści się siedziba Okręgu i komu się ten proceder opłaca ? - odpowiedz sobie sam... Mnie się wydaje, że ów proceder opłaca się owym nienażartym z wierchuszki Okręgu.

PS

Mam żal o to, że od kiedy istnieje próg wodny w Mielcu, to P*W nie jest w stanie przez tyle lat wyegzekwować budowy prawidłowo skonstruowanej przepławki, ani nie potrafi upilnować 100 m sąsiadującego z nią, wybetonowanego brzegu, który zresztą jest (podobno) monitorowany... - za to P*W ryby z tarlisk potrafi zap******ić perfekcyjnie - za pomocą agregatu - widocznie mniej fatygi...

Sprawa była omawiana na pewnym zebraniu - a co na to odpowiedział towarzysz delegat, to może Wam opowiedzieć jeden z naszych forumowych kolegów.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 miesiące temu...

Witam. Chciałbym dodać parę spostrzeżeń dotyczących pogłowia ryb w rzekach. Cały sierpień i kilka dni września polowałem na brzanę w Wisłoku, Wisłoce i Sanie. W Wisłoku nie udało mi się złowić ani jednej sztuki. W Wisłoce jedną niewymiarową i tak samo na Sanie. Rzeki odwiedzałem kilkukrotnie i jakąś wiedzę posiadam na temat rzecznej przepływanki (20lat praktyki) albo przynajmniej tak mi się zdaje. Na każdy wypad parę kg zanęty z gliną, białe robaki, sery itp. Jest tragedia z tą rybą w rzekach. Rozumiem iż, niektórzy koledzy się z tym nie zgodzą i łowią regularnie tą rybę oraz mają swoje miejsca. Oczywiście przy polowaniu na brzanę zawsze liczę na przyłowy i ich też nie było dużo. Drobny klenik taki do 30cm, pojedyncze świnki, krąpie, jelce i certy. Najbardziej rozczarował mnie San, rzeka piękna ale w okolicach Przemyśla prawie nic nie pływa, same pojedyncze niedobitki dawnych stad. Jeśli wybieram pewien odcinek wody o zróżnicowanym charakterze i łowie pojedynczą świnkę, doławiam dwa kleniki i krąpia po wrzuceniu kilku kul zanęty to coś jest nie tak. Wyprawy powtarzałem kilka razy by wykluczyć wpływ pogody albo stanu wody, niestety dalej bez efektów. Dochodzą jeszcze co jakiś czas wieści o zatruciach, szambach itp. Chyba zacznę prowadzić statystyki w gatunków i ich ilości w danych miejscach i wyślę do PZW bo mnie po prostu szlag trafia na take bezrybie. Wcale się nie dziwię, że dużo osób w naszym Okręgu łowi karpie na komercji, ewentualnie na wybranych wodach PZW. A na rzekach nie byłem w tym roku kontrolowany ani razu, byłem około 80 razy w miejscach gdzie da się dojechać bądź dojść pieszo. Kilka razy znajdywałem sobie miejsca z dala od cywilizacji praktycznie bez presji wędkarskiej, bez efektów. Po dzisiejszym wypadzie na San to w pewnym momencie miałem dość wyciągania samych uklejek, siadłem na brzegu i prawie się rozpłakałem jak małe dziecko.... Powoli trzeba sobie szukać nowego hobby bo popadam w wędkarską depresję... 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Coś w tym jest... Tylko jak wyleczyć tą znaczącą, chorą, wyhodowaną na PRL-owskim złodziejstwie i kombinowaniu, część społeczeństwa? Niestety także w dużej mierze kolejne pokolenia tychże osobników...

Już nawet za śmieci wszyscy ponoć muszą płacić, a i tak zdemoralizowany naród podrzuca, wyrzuca gdzie popadnie i pali w piecach c.o.

Jeżeli prawo nie będzie egzekwowane, nie dostaną po d..pie grzywnami i pracami społecznymi, to nic się nie zmieni.

Smutne, ale słabo to wszystko widzę w najbliższej przyszłości.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To i ja dorzucę swoje 3 grosze.
Mam taki "swój" odcinek Sanu, na którym uczyłem się wędkować jako dzieciak w okolicach Bykowiec/Zagórza. Darzę tą wodę dużym sentymentem, znam tam niemal każdy dołek i kamień. Pamiętam czasy kiedy ten odcinek był jeszcze woda nizinną, a sięgając dalej do lat '90 pamiętam jak ciężko było o "miejscówkę" bo wszystkie były zajęte. Łowiłem wtedy piękne brzany, klenie, leszcze (!) okonie, złowiłem swoją pierwszą głowacicę....
Moja wiedza na temat wędkarstwa była wtedy delikatnie mówiąc marna, jednak nie przeszkadzało mi to cieszyć się ze złowionych ryb.
Obecnie Na tym odcinku (około 3-4km) jedynymi wędkarzami jestem ja i czasem widuje starszego pana który łowi na kukurydzę na przepływankę.
Wyniki sa delikatnie mówiąc tragiczne. Łowię na spinning, próbowałem także na muchę i po prostu nic. Ten pan także nie odnosi sukcesów, jedynie niewymiarowe kleniki się trafiają.
Ogólnie rzecz biorąc warunki są korzystniejsze niż 20 lat temu (mniejsza presja wędkarzy,czystsze wody (ogólna kanalizacja wiosek w okolicach Sanu i Osławy),zmiana na odcinek górski) a wyniki słabiutkie...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...
  • 4 miesiące temu...

Nie da(m) rady tego słuchać, ale przyznam, że to na co gość zwraca uwagę na początku - uchwała dotycząca delegatów* - to trzeba jasno powiedzieć, stanowi mechanizm służący niedopuszczeniu nowych ludzi, a zwłaszcza młodych, do władz okręgów. To jest jawna, antydemokratyczna kpina.

 

*delegatem może zostać tylko ktoś będący członkiem zarządu koła przez co najmniej 5 lat.

Edytowane przez Piotr Madura
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

W dniu 25 maja 2018 roku weszło w życie Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r - RODO. Abyś mógł korzystać z portalu Podkarpacki Serwis Wędkarski potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie danych osobowych oraz danych zapisanych w plikach cookies. Proszę o zapoznanie się z Polityką prywatności.